Wpisy z okresu

styczeń 2014

Gauge MP 1073 – brzmienie Neve na każdą kieszeń?

Opublikowano przez

gaugeKlasyczne brzmienie przedwzmacniaczy Neve 1073 nigdy chyba nie wyjdzie z mody (ludzie lubią to specyficzne zniekształcenie w dole pasma przy mocnym wysterowaniu wejścia), o czym świadczy pojawienie się na rynku kolejnej i dużo tańszej repliki nieśmiertelnego klasyka. Gauge MP 1073 to dzieło małej amerykańskiej firmy, której motto brzmi: „Made in China. Tested in California”, czyli „importujemy z Chin i nie widzimy żadnych powodów do tego, żeby to ukrywać”.
Gauge 1073 to przedwzmacniacz mikrofonowo-instrumentalny, który według zapewnień jego twórców (choć może to za mocne słowo) brzmi charakternie niczym Neve i klarownie jak API. Czy tak jest w rzeczywistości trzeba by przekonać się samemu, na razie można jednak posłuchać przykładów brzmieniowych na stronie producenta.
O tym, że można stworzyć preamp, który daje posmak klasycznego 1073 za wielokrotnie niższą cenę przekonała nas już szwedzka firma Golden Age Project (MP 1073 jest nawet trochę do niego podobny pod względem rozkładu manipulatorów…), może więc należy dać szansę i Gauge? Urządzenie ma wszystko to, co tej klasy sprzęt mieć powinien (zasilanie fantomowe, przełączniki biegunowości i impedancji) i można je zamawiać za pośrednictwem strony producenta w promocyjnej cenie 379 dolarów (z wysyłką do Polski 417 dolarów). Firma Gauge ma w swojej ofercie także szereg mikrofonów pojemnościowych, które wyglądają jak klasyczne Neumanny U87 i U47, także pod względem logotypu. Ich ceny zaczynają się od 150 dolarów. Założycielami firmy Gauge są dwaj producenci muzyczni Rob Chiarelli i Chandler Bridges, mający na swoim koncie współpracę z samą śmietanką artystów, wśród których padają takie nazwiska jak Will Smith, Madonna, Janet Jackson, Ray Charles, Ice Cube, Christina Aguilera, J-Lo, Bette Midler, Julio Iglesias czy P-Diddy. Obaj panowie twierdzą, że nie mogą sobie pozwolić na to, by mikrofon zepsuł jakieś wspaniałe ujęcie i ta sama idea przyświeca im także w zakresie handlu sprzętem. No cóż, zobaczymy czy rynek potrzebuje jeszcze tego typu urządzeń i mikrofonów, bo czasem można odnieść wrażenie, że jest tego już wystarczająco dużo.

Pogadanka Na Temat. Monitory, cz. 4

Opublikowano przez

monitory_4Pewno już Was trochę zmęczyło to rozbieranie bass-refleksu na czynniki pierwsze i zapewne oczekujecie jakichś bardziej konkretnych porad i sugestii. Pierwsze pytanie jakie się pojawi zapewne brzmi: „czy lepiej żeby bass-reflex był z przodu czy z tyłu?”. Każdy producent potrafi znaleźć bardzo umiejętne wytłumaczenie zastosowanego rozwiązania i z reguły będzie miał rację. Generalnie: bass-reflex z tyłu wymaga przeprowadzania szeregu różnych prób z ustawieniem monitorów w naszym pomieszczeniu. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że jeśli już znajdziemy dobre miejsce i konstrukcja jest wykonana prawidłowo (czytaj: znaleziono optymalny kompromis jeśli chodzi o właściwości głośnika, litraż obudowy, szybkość przetwarzania i właściwości portu bass-reflex), to bas w takim monitorze ma szanse na to, żeby być lepiej kontrolowany niż w monitorach z bass-refleksem z przodu. Dlaczego? Ponieważ bass-reflex z przodu jest trzecim źródłem fal na panelu czołowym monitora dwudrożnego, a czym więcej tych źródeł i czym większa między nimi odległość, tym trudniej uzyskać spójność w bliskim polu odsłuchowym (w dalszym polu nie ma to już większego znaczenia i dlatego monitory średniego pola i główne prawie zawsze mają bass-reflex z przodu). Kolejna korzyść z umieszczenia portu z tyłu to brak słyszalnych turbulencji biorących się z przepływu powietrza przez tunel portu – jeśli są, to nie słychać ich w takim stopniu, w jakim można by je było usłyszeć, gdyby port znajdował się z przodu.

monitory_4_1Małe monitorki i bass-reflex z przodu? Trochę to ryzykowne, ale niektórzy producenci robią na przykład dwa wąskie wyloty po obu stronach przetwornika wysokich tonów (swego czasu tak robił Genelec w swoich małych monitorach, teraz już stosuje to tylko w dużych), komasując wszystkie źródła dźwięku jak najbliżej siebie. Teoretycznie port bass-refleksu z przodu pozwala ustawić monitory bliżej ściany, a nawet w jej bezpośrednim sąsiedztwie. Tu jednak nie jestem już pewny, czy to takie oczywiste. Zbyt często spotykałem się z tym, że nawet monitory z bass-refleksem z przodu dość mocno reagowały na ich odległość od ściany. Fale o niskich częstotliwościach nie mają takich właściwości kierunkowych jak te o wyższych, a zatem każda twarda i niepochłaniająca energii przegroda umieszczona w pobliżu ich źródła ma wpływ na ich zachowanie się.
Podsumujmy ten temat następująco. W bliskim polu odsłuchowym, z jakim mamy do czynienia w typowych domowych studiach, kontrola niskich tonów zawsze będzie bardzo trudna, bez względu na rodzaj i rozmieszczenie portu bass-reflex. Wcale nie jest przypadkiem to, że klasycznymi odsłuchami bliskiego pola stały się Yamaha NS-10M i Auratone 5C, ponieważ obie to konstrukcje zamknięte. Taki monitor trudno jednak dzisiaj sprzedać (mówię o konstrukcji zamkniętej), ponieważ emitowany przez niego bas jest niewystarczający dla współczesnych użytkowników.

monitory_4_2Subwoofer? Czemu nie? Jeśli robimy ścieżki efektowe albo muzykę do gier, to jak najbardziej. Jeśli jednak robimy „tradycyjną” muzykę i do tego w małym pomieszczeniu, to bardzo trudno będzie uzyskać optymalną spójność brzmienia w zakresie niskich tonów. Owszem, bas będzie lepiej słyszalny, ale będzie jakby „odklejony” od pozostałych pasm. Można się nauczyć pracować na takim systemie i znam wiele przykładów bardzo udanych połączeń monitorów zamkniętych z subwooferem, ale zawsze jest to trochę loteria, z tym mniejszym prawdopodobieństwem wygrania, im mniejsze jest pomieszczenie, w którym taki odsłuch ma grać.
„Panie Wróblewski! To co mam w końcu wybrać? Bo jak na razie, to wszystko ma jakieś wady!”. Bo tak właśnie jest. Każda konstrukcja akustyczna to pewien kompromis, a w grę wchodzą takie zmienne jak kształt, wielkość i adaptacja akustyczna pomieszczenia, rozmieszczenie monitorów i innych elementów umeblowania/aparatury, że o cenie i konstrukcji samych monitorów nawet nie wspomnę. W skrajnych przypadkach, gdy sam mam problem z porównaniem konkretnych modeli, to czekam na jakiś ciepły, słoneczny i bezwietrzny dzień, wystawiam sobie stół na trawę za domem, gdzie do najbliżej przeszkody akustycznej pod postacią ściany mam jakieś 8 metrów i sobie słucham.
Słucham? Że fale odbijają się od ziemi? No jasne, że tak! Ale czy w studiu, w którym te monitory będą pracować, nie ma podłogi? Chodzi się w powietrzu albo po stalowej siatce, jak w komorze bezechowej? Nie da rady, podłoga być musi i choćby dlatego pomiary w komorze bezechowej są bardzo cenne dla konstruktorów i mogą być materiałem dla wiarygodnych porównań, ale w praktyce nie powiedzą całej prawdy o monitorach. Policzmy szybko w pamięci: nawet jeśli zapomnimy o obecności ścian i sufitu, to podłoga jest twardą, niepochłaniającą niskich tonów przegrodą, która w znacznym stopniu odbija ich energię. Przeciętna odległość monitorów od podłogi wynosi ok. 1,5 metra (licząc z grubsza i po skosie). 1,5 metra odpowiada długości fali o częstotliwości ok. 227 Hz (340 dzielimy przez 1,5). Na pewno zatem przy tej częstotliwości nastąpi jakieś zafalowanie na charakterystyce nawet najbardziej wyrównanych pasmowo monitorów. Powiem więcej: pojawi się ono także przy 454 Hz, czyli oktawę wyżej.
Zostawmy jednak na boku te wszystkie wyliczenia. Nie jesteśmy przecież fizykami tylko ludźmi zajmującymi się muzyką. Po prostu posłuchajmy naszych monitorów pamiętając o tym, że każdy ma swoje wady. Ale niech te wady nie przysłonią Wam ich zalet (jeśli w ogóle takie są…). Ciąg dalszy nastąpi.
Tomasz Wróblewski
Pogadanka Na Temat, cz. 1
Pogadanka Na Temat, cz. 2
Pogadanka Na Temat, cz. 3

Colour – pierwszy modularny saturator analogowy

Opublikowano przez

colourStworzenie taniego i w pełni analogowego saturatora (nie mylić z wózkiem na kółkach, z którego w PRL sprzedawano tzw. gruźliczankę) wydaje się przedsięwzięciem dosyć trudnym, żeby nie powiedzieć niemożliwym, jednakże dzięki kilku nowatorskim rozwiązaniom udało się to chyba inżynierom z DIY Recording Equipment. Colour jest modułem w formacie 500, który – najprościej mówiąc – służy do nasycenia sygnału. Obsługa urządzenia jest wręcz banalna, bowiem sprowadza się praktycznie tylko do ustawienia stopnia nasycenia. Cała zabawa zaczyna się jednak przy wyborze rodzaju saturacji jaką chcemy zaaplikować do naszego sygnału audio.
Twórcy urządzenia podchodząc do sprawy obrazowo, różne odmiany nasycenia nazwali kolorami, tak więc dla użytkowników modułu to wybór koloru będzie determinował charakter brzmienia. Nie o kreatywność nazewniczą tu jednak chodzi, lecz o to, że moduł stworzono na wzór systemu modularnego, dając użytkownikom możliwość samodzielnej wymiany dowolnego koloru ze swojej palety. W tym momencie istnieją trzy moduły saturacji: taśmowa (oparta na diodach germanowych), „metaliczna” (z transformatorami Cinemag) oraz „zniekształcająca”. W przyszłości ma być jednak ich więcej (nowe kolory tworzyć też można samemu – o ile oczywiście ktoś zna się na robocie inżynierskiej).
Cel twórców Colour polegał na tym żeby stworzyć wysokiej klasy sprzęt analogowy (z możliwością rozbudowy) za niską cenę, a ta przedstawia się naprawdę atrakcyjnie: gotowe i zmontowane urządzenie wraz z trzema „kolorami” kosztuje 295 dolarów, zaś zestaw do samodzielnego montażu 175 dolarów. Zamówienia można składać poprzez stronę producenta. Twórcy modułu czekają na zamówienia, których musi uzbierać się przynajmniej 100, żeby produkcja w ogóle ruszyła. W tym momencie sfinansowane jest ponad 80% projektu, więc możemy być raczej dobrej myśli. Poniżej filmik z prezentacją modułu.

Wtyczka do psucia sesji w DAW (freeware)

Opublikowano przez

chaoschimpZastanawiałem się na początku, po co komu wtyczka, której jedynym zadaniem jest wywoływanie zawieszenia programu, zwiększanie obciążenia procesora, zajętości pamięci RAM, przepełnianie bufora i uzyskiwania paskudnego efektu sprzężenia materiału znajdującego się w buforze. Szkodnik na całego! Wbrew pozorom takie narzędzie ma jednak głęboki sens. Można z jego pomocą uzyskać ciekawe efekty zacinania się i spowalniania odtwarzania typowe dla przeciążonego komputera (niektórzy polują na takie właśnie efekty, wykorzystując je potem w sposób kreatywny), ale można też sztucznie wywołać destabilizację pracy prowadzącą do klasycznego „zwisu” aplikacji.
Otóż takie narzędzie pozwala w praktyce przećwiczyć sytuację, w której coś takiego nastąpi w rzeczywistości, na przykład podczas występu na żywo. Możemy zatem sprawdzić, czy druga, znajdująca się w tle sesja uratuje nas przed kompromitacją, ewentualnie co zrobić, aby w miarę bezboleśnie wrócić do gry. Znając swojego wroga będziemy w stanie odpowiednio zareagować zamiast bezładnie klikać w różnych miejscach, w zdenerwowaniu szukając jakiegoś ratunku. Przez włączenie funkcji zwiększonego obciążenia CPU oraz zmniejszenia zasobów pamięci RAM możemy też sprawdzić, czy nasza sesja, którą przygotowaliśmy do live-actu wytrzyma tego typu niespodziewane przypadki, które mogą mieć miejsce przy manipulacji parametrami w czasie rzeczywistym. Mówiąc inaczej – możemy sprawdzić wszystko co może się zdarzyć w warunkach bojowych, tyle tylko, że „bezkrwawo” i na naszym własnym poligonie.
Przyciskami u góry aktywujemy różne stresujące opcje, a gałkami poniżej regulujemy częstotliwość i prawdopodobieństwo ich występowania oraz szybkość, z jaką owe złośliwe zjawiska zanikają. Wtyczkę można włączyć na przykład na sumie naszej sesji, ale – jeśli chcemy ją wykorzystać jako swego rodzaju efekt – na pojedynczych ścieżkach. Proponuję też uruchomić jednocześnie jakiś wskaźnik zasobów (systemowy albo dostępny w programie DAW), aby zobaczyć do jakich granic można się posunąć w kwestii liczby wtyczek i ścieżek ze zwiększonym obciążeniem, bez niebezpieczeństwa zawieszenia sesji.
Wtyczkę możemy pobrać stąd. Jest ona dostępna dla komputerów Windows, Mac i Linuks. Twórca dostarcza też kod źródłowy, ale mam nadzieję, że nikt nie będzie go wykorzystywać w swoich wtyczkach…

Bezpłatny Kosmos dla Kontakta

Opublikowano przez

kosmosHomegrown Sounds udostępnił bezpłatną bibliotekę o nazwie Kosmos, przeznaczoną do pracy w najlepszym obecnie na rynku samplerze Native Instruments Kontakt (4 i 5). Biblioteka jest w pełni funkcjonalna w pełnych wersjach samplera (w przypadku 5-tki wymagana jest wersja 5.3.0), a w bezpłatnej wersji Kontakt Player pracuje przez 15 minut. Brzmienia do tego pakietu pochodzą z zestawów Kosmos Classics i Kosmos Infekted wydanych przez Homegrown Sounds. Bibliotekę można pobrać stąd (nie ma konieczności logowania). Całość waży 126 MB w postaci spakowanej i 225 MB w postaci rozpakowanej. Biblioteka zawiera instrumenty w formacie NKI i bazuje na pojedynczych plikach WAV (łącznie 60 instrumentów). Do pakietu dołączony jest szczegółowy opis oraz instrukcja obsługi w postaci plików PDF (niestety, nieaktualna, jeśli chodzi o instalację).
Jedną z najciekawszych funkcji Kosmosu jest interesujący sekwencer krokowy dostępny pod postacią 8 instancji. Każdą z nich można wyzwalać w czasie rzeczywistym za pomocą komunikatów MIDI Note, przy czym poszczególne sekwencje mogą mieć inną liczbę kroków, różne tempo i mogą pracować z innymi brzmieniami. Bibliotekę stworzono w oparciu o silnik skryptu Kosmos (syntezator subtraktywny bazujący na dwóch oscylatorach, zaawansowanej modulacji, ciekawych filtrach oraz efektach, w tym także efekcie „postarzania” brzmienia).
Plik po ściągnięciu rozpakowujemy do postaci folderu o nazwie Kosmos. Przenosimy go do katalogu, w którym znajdują się nasze biblioteki (zazwyczaj w Windows UsersPublicDocuments). Wprawdzie Kosmos nie zgłasza nam się jako kompletna biblioteka z własnym obrazkiem widoczna w przeglądarce bibliotek, ale ładując poszczególne pliki NKI możemy aktywować kolejne z 60 brzmień. Osoby zainteresowane nauką obsługi samplera Kontakt odsyłam do Sklepu 0dB.pl, gdzie można kupić wideo-podręczniki Kontakt 5 dla początkujących i średniozaawansowanych (4 godziny lekcji) oraz Kontakt 5 dla zaawansowanych (3,5 godziny lekcji). Podręczniki są dostępne w wersji do pobrania praktycznie od razu po dokonaniu zakupu (w przypadku płatności kartą).
Poniżej prezentacja sekwencerów Kosmosa stworzona przez Homegrown Sounds.

MOTU 828x – interfejs audio ze złączem Thunderbolt

Opublikowano przez

motu 828Firma MOTU wprowadza na rynek nową i nieco zmodyfikowaną wersję swojego popularnego interfejsu 828 (jego poprzednie wcielenie to 828mk3 Hybrid). Model 828x pokazuje, że producent patrzy w przyszłość, bowiem popularne dotychczas w urządzeniach tej firmy złącze FireWire zastąpiono nowoczesnym i ultraszybkim portem Thunderbolt. Oczywiście nie zapomniano także o użytkownikach nie posiadających najnowszych zdobyczy technologii, montując tradycyjne złącze współpracujące z formatem USB 2.0.
Interfejs umieszczono w – typowej dla firmy MOTU – wytrzymałej, aluminiowej obudowie. Wyposażono go w dwa wejścia mikrofonowe typu combo, osiem symetrycznych wejść i wyjść liniowych, 16 kanałów cyfrowych pracujących na dwóch złączach optycznych, dwa wyjścia XLR, porty S/PDIF, worldclock oraz MIDI. W sumie mamy zatem 28 wejść i 30 wyjść (przy próbkowaniu 96 kHz liczba portów cyfrowych zmniejsza się o połowę). Urządzenie może pracować z maksymalną częstotliwością próbkowania do 192 kHz.
Dzięki pokładowemu procesorowi DSP interfejs ma kilka przydatnych narzędzi, takich jak procesor dynamiki, korektor czy pogłos, którymi możemy sterować bezpośrednio z panelu czołowego 828x, bez pośrednictwa komputera. Cena urządzenia w USA to 850 dolarów.
Stefan Głowacki


P.S. Przy okazji tej informacji pozwolę sobie dorzucić kilka uwag od siebie. W swojej pracy korzystałem już z wielu różnych interfejsów audio, z bardzo różnych przedziałów cenowych i muszę przyznać, że długi czas nie mogłem znaleźć takiego urządzenia, które spełniłoby wszystkie moje wymagania – dość specyficzne z uwagi na charakter pracy. Jeśli sprzętowo wszystko było dobrze, to pojawiały się problemy ze sterownikami. Jeśli sterowniki działały poprawnie na kolejnych systemach operacyjnych i różnych aplikacjach audio, to zawsze były jakieś problemy z torem sygnałowym, poziomem wyjścia słuchawkowego, brakiem regulacji jakiegoś istotnego dla mnie parametru (interfejsu często używam do pomiarów, co stawia przed nim nieco inne wymagania), mało wytrzymałą konstrukcją, trudnym w obsłudze panelem zarządzania czy wreszcie plączącym się zasilaczem. Nie traktujcie tego proszę jako formy ukrytej reklamy, ale moje wieloletnie poszukiwania odpowiadającego mi urządzenia zakończyłem jakiś czas temu na MOTU Track 16 i muszę przyznać, że przez cały czas użytkowania jestem wręcz zauroczony tym interfejsem. Jest bardzo elastyczny w konfiguracji, dobry jakościowo, solidnie wykonany, wyjątkowo funkcjonalny (m.in. dzięki możliwości sterowania kluczowymi parametrami z poziomu panelu czołowego – np. genialna funkcja wyciszania sygnału na wyjściu: wystarczy nacisnąć gałkę) i bez mrugnięcia diodami współpracuje z każdym oprogramowaniem pozwalając zejść z latencją do 64 sampli. Trochę irytująca jest „pyta” zakończona złączami z bardzo niewyraźnymi napisami, ale poza tym nie mam uwag. Piszę o tym dlatego, że w mojej prywatnej opinii MOTU produkuje jedne z najlepszych interfejsów jeśli chodzi o domowe i projektowe studio nagrań, nawet z ambicjami do pracy w studiach produkcyjnych. Może nie wszyscy o tym wiedzą, ale MOTU ma swojej ofercie także interfejsy wideo, a zatem doświadczenie tej firmy w zakresie przetwarzania wszelkiego typu sygnałów jest naprawdę bardzo duże. Z tego względu proponuję bliżej przyjrzeć się ofercie tego producenta, który – takie odnoszę wrażenie – nie jest tak znany w Polsce jak inne marki produkujące interfejsy audio.
Tomasz Wróblewski

Pogadanka Na Temat. Monitory, cz. 3

Opublikowano przez

monitory_3Wracamy do tematu bass-refleksu, o którym pisałem we wcześniejszym poście. Bass-reflex jest bardzo powszechnie stosowany w większości produkowanych obecnie zestawów głośnikowych, i choć po lekturze poprzedniego odcinka Pogadanek Na Temat można było odnieść wrażenie, że to „samo zło”, to w praktyce wcale tak nie jest. Fakt natomiast jest taki, że w małych obudowach bardzo trudno zaimplementować taki bass-reflex, który nie zaburzy charakterystyki impulsowej w zakresie niskich tonów, zwłaszcza gdy sam głośnik niskotonowy należy do grupy budżetowych i nie mając wystarczającej sprawności w zakresie najniższych tonów nie potrafi zapanować nad rezonansem pojawiającym się przy częstotliwości, do której bass-reflex został wstrojony. Jeśli jednak zastosujemy dobrej klasy głośnik z odpowiednio sztywnym zawieszeniem i dużą sprawnością, a do tego zaprojektujemy bass-reflex tak, by miał stosunkowo małą dobroć (czyli jego rezonans był odpowiednio szeroki), to można uzyskać bardzo dobre efekty jeśli chodzi o przetwarzanie basu.
Poniżej pokazano charakterystykę takiej właśnie konstrukcji. Przy uwzględnieniu spadku efektywności o 6 dB można założyć, że działanie bass-refleksu pokrywa tu zakres dwóch oktaw, co nie wynika tylko z odpowiednich wymiarów obudowy i portu bass-reflex, ale też z faktu małej podatności woofera na zjawisko rezonansu przy konkretnej częstotliwości, rozszerzającego swą pracą granice działania tego swoistego filtru pasmowego, jakim jest cały system bass-reflex.
bass_reflex_3
Wniosek jest taki: można skonstruować dobrze brzmiący mały monitor z bass-refleksem, trzeba tylko sporo popracować z doborem parametrów obudowy, portu bass-reflex i właściwego głośnika. Owszem, istnieje szereg narzędzi programowych pozwalających na wyliczenie wielu aspektów związanych z pracą konkretnego modelu głośnika w konkretnej obudowie z bass-refleksem jednak w rzeczywistości pojawia się tak wiele składowych (wliczając w to właściwości mechaniczne obudowy, materiał z jakiej ją wykonano, sposób zamocowania głośnika itp.), że nie obejdzie się bez wykonania szeregu prototypów, porównywania ich i dobierania optymalnych rozwiązań na drodze eksperymentów. Przypomnę, że mówimy tylko o bass-refleksie, a szerzej o przetwarzaniu niskich tonów. A gdzie jeszcze praca w zakresie środka, wysokich tonów, zdolność do reprodukcji właściwej przestrzeni i szereg innych elementów, które decydują o klasie monitora? Nie pomylę się za bardzo, jeśli porównam konstrukcję monitora do konstrukcji instrumentów akustycznych. Niby wszystkie skrzypce, gitary, wiolonczele i kontrabasy zbudowane są tak samo, ale jak potrafią się różnić brzmieniowo!
Wróćmy jednak do naszego bass-refleksu. Często słyszę pytanie: które rozwiązanie jest lepsze – bass-reflex z przodu czy z tyłu? A może u góry? Takie właśnie rozwiązanie przyjęto w monitorze, którego charakterystykę zamieściłem wyżej.
Bass-reflex z tyłu to możliwość zmniejszenia gabarytów monitora i zmniejszenie słyszalności turbulencji przy przepływie mas powietrza przez wylot otworu. Z kolei trzeba pamiętać, że sporo energii promieniowanej jest do tyłu, fale odbijają się od tylnej ściany i w dość przypadkowy sposób sumują się z falami wytwarzanymi przez przednią część membrany. Zachowanie się niskich tonów jest zatem trudne do przewidzenia. Ktoś może powiedzieć, że przecież można wytłumić przestrzeń za monitorami, aby uniknąć odbicia. No tak, ale równie dobrze można po prostu zasłonić wylot bass-refleksu. Wprawdzie żadna gąbka nie pochłonie energii aż tak niskich częstotliwości, ale taki zabieg spowoduje zmniejszenie dobroci układu bass-reflex, a w konsekwencji rozszerzenie szerokości jego rezonansu, co może (choć nie musi) okazać się dobrym pomysłem. W każdym razie, gdy pojawiają się problemy z odsłuchem najniższych tonów można spróbować tego rozwiązania. O ile pamiętam, swego czasu kilku producentów dołączało takie gąbki zasłaniające bass-reflex, aby użytkownik we własnym zakresie mógł sprawdzić, jak to działa w praktyce.
Na dziś to wszystko, choć temat bass-refleksu nie został jeszcze wyczerpany i wrócimy do niego wkrótce.
Tomasz Wróblewski

TX 16W – powiew klasyki w wersji freeware (Windows i Mac)

Opublikowano przez

tx16wGotowi? No to zaczynamy rok 2014! A zaczniemy od powrotu do 1988 roku. Magnus Lidström z firmy Sonic Charge postanowił zrobić nam wszystkim noworoczny prezent i udostępnił na firmowej stronie bezpłatną wtyczkę VST/AU Cyclone (32 i 64 bity) będącą wirtualną wersją samplera Yamaha TX 16W. Wtyczka nie tylko pod względem wizualnym i obsługowym przypomina swój sprzętowy wzorzec, ale także bazuje na stosowanym w nim oprogramowaniu, bardzo zbliżając się do dość charakterystycznego brzmienia tego instrumentu. Przypomnijmy, że TX 16W był 12-bitowym samplerem w formacie rak produkowanym pod koniec lat 80. i wyposażonym w napęd dyskietek 3,5″ do ładowania brzmień. Miał tylko 1,5 MB pamięci RAM (z możliwością rozszerzenia do 6 MB), teoretycznie 16 głosów, 17 filtrów rezonansowych i phaser. Obsługi dokonywało się za pomocą klawiatury numerycznej i dwuwierszowego ekranu LCD. Jego oryginalny system operacyjny sprawował się słabo, ale użytkownicy mieli alternatywę pod postacią bezpłatnego systemu Typhoon 2000, który obsługiwał także port RS422 (port dżojstika w pierwszych kartach dźwiękowych, pełniący też funkcję wejścia/wyjścia MIDI). Nie jest dziełem przypadku, że twórcą systemu Typhoon 2000 był właśnie założyciel Sonic Charge, czyli Magnus Lidström. Stąd też nazwa wtyczki, która nawiązuje do nazwy tego systemu.
Osoby poszukujące brzmień z lat 80., a zwłaszcza barw piana typu M-1, dźwięków perkusyjnych oraz samplowanych głosów, mogą użyć Cyclone w swoich produkcjach, po wcześniejszym załadowaniu obrazów dyskietek z oryginalnymi barwami dla Yamahy (klikamy w interfejsie wtyczki w miejscu, w którym znajduje się napęd dyskietek i ładujemy określone pliki). Linki do brzmień dla Cyclone znajdziecie na stronie Forum Sonic Charge. Tutaj znajduje się więcej informacji na temat obsługi samplera.
Ładowanie brzmień odbywa się następująco: po wybraniu pliku obrazu (.img) należy kliknąć [System Setup], [Utility], [7] lub [+1] aby na ekranie pojawiło się [Load *], potem strzałka [>] do [Go] oraz [Enter]. Następnie należy chwilę zaczekać (brzmienia ładują się bardzo podobnie jak z dyskietki – prawdziwy oldskul) i przy [Go] kliknąć [Enter]. Aby przeglądać brzmienia klikamy [Performance Select], [Voice Edit] lub [Wave Edit] oraz [+1]/[-1]. Tak się kiedyś pracowało z samplerami! Wesołej zabawy!