Limitery – konkurs i komentarz

Opublikowano przez

Z początku miałem ten tekst umieścić jako komentarz do komentarza, w którym DTX określił konkurs związany z limiterami jako „idiotyczny”. Wyszedł jednak na tyle długi, że postanowiłem zamieścić go jako post.
Ten konkurs zorganizowałem właśnie dlatego, że śledząc wypowiedzi różnych bardziej lub mniej znaczących w branży audio osób na temat przewagi jednego limitera nad drugim, że ten brzmi „fantastycznie” a inny „fatalnie”, że limiter jest „najważniejszy”, i że potrafią rozpoznać najmniejsze niuanse jego pracy, w końcu postanowiłem powiedzieć „sprawdzam”. I prawda – jak zwykle w przypadku produkcji audio – okazuje się nagusieńka jak Adam z Ewą podczas chwilowego pobytu w Raju.
Zacznijmy od tego, że w praktyce nigdy nie stosuje się takiego tłumienia, jakiego użyłem w przykładowych fragmentach. Przy ograniczaniu rzędu 1,5-2 dB, no, powiedzmy 3 dB, tak naprawdę finalne efekty wynikają ze składu dynamiczno-harmonicznego przetwarzanego materiału. Co nie zmienia faktu, że limitery mają jednak swój charakter, i jeśli ktoś często z nich korzysta, to potrafi rozpoznać jego brzmienie – pod tym kątem konkurs wcale nie był idiotyczny. Ktoś, kto codziennie używa Loudmaksa, natychmiast wyłapie jego charakter – nieco przytępiony dźwięk przy głębokim tłumieniu, spowolnioną reakcję na transjenty i charakterystykę dynamiczną, która rękami i nogami broni się przed pompowaniem.
Z kolei limiter procesora Slate Digital, w którym zastosowano specjalny algorytm podbarwienia dźwięku i chwilowej nadreprezentacji poziomu średniego, by uzyskać wrażenie głośniejszego materiału, niż wynika to z pomiaru RMS metodą tradycyjną (nawiasem mówiąc Fabrice Gabriel powinien dostać Grammy za ten wynalazek) jest słyszalny od pierwszego dźwięku. Nie rozpozna go tylko ten, kto nigdy go nie używał. Poza tym specjalnie zaaplikowałem w nim podbicie wyższych tonów, żeby można go było zidentyfikować (żaden inny limiter tego nie ma).
Waves L1 to z kolei taka klasyka, jak brzmienie stratocastera. Dźwięk jest mocny, zwarty, ma stanowczą kontrolę transjentów i wyrównany poziom średni. Poza tym L1 nie podbarwia, ale też nie sprawia, że dźwięk brzmi ekscytująco. Do szybkiego rozpoznania dla osób używających go w swojej pracy.
Sonnox Oxford Limiter to procesor, którego w ogóle nie słychać. Dźwięk praktycznie nic nie traci ze swego charakteru i często się nawet można złapać na tym, że nie jesteśmy pewni, czy limiter w ogóle jest włączony. I tu także – każdy, kto z tym limiterem pracuje na co dzień, rozpozna go natychmiast.
I to już były 4 limitery, które można było wskazać mając jakąś praktykę w tym temacie. Pozostałe – fakt, bardzo trudne do rozpoznania, tym bardziej, że mają szereg różnych regulatorów, które mogą zdecydowanie zmienić charakter brzmieniowy.

5 komentarzy do wpisu „Limitery – konkurs i komentarz

    1. Tomasz Wróblewski Autor wpisu

      Nie jestem pewien, czy można ten moduł nazwać clipperem. Teoretycznie procesor tego typu ma za zadanie obcinanie szczytów sygnału, czyli wprowadzanie stałej i ustawionej przez użytkownika wielkości dla poziomów przekraczających zadany próg obcinania. Jednak nazewnictwo w tym przypadku jest bardzo elastyczne i nazwa ta niekiedy odnosi się również do procesorów po prostu zaokrąglających wierzchołki zgodnie z jakimś algorytmem. Jedno jest pewne, w FG-X użyty przeze mnie blok nosi nazwę FG Level.

  1. Ridger

    Panie Tomku nie ma co sie malkontentom tlumaczyc. Juz sama tresc komentarza tego pana swiadczy o tym ze nie jest do konca przystosowany do zycia wsrod ludzi. Rozumiem krytyke do ktorej kazdy ma prawo ale napisac "idiotyczny konkurs" i nie poswiecic nawet kilku slow na uzasadnienie swiadczy tylko o tym kto taka opinie wystawil. Radze nie zwracac uwagi na takie "wypowiedzi", moze nawet usuwac od razu bo szkoda nerwow. A zamiast tego prosimy o wiecej wpisow 🙂

    1. Maciek

      Zadaniem limitera jest "zgniatanie", zaś clippera "obcinanie" i na tej podstawie napisałem swoje słowa, bo jednak FG-X obcina szczyty. 🙂
      Sekcja FG Leveler jest bardzo rozbudowanym modułem i ja oparłem swoje słowa jedynie na podstawie pokrętła Gain.

  2. Janusz M.

    Panie Tomaszu,
    jakis czas temu czytalem felieton Zbigniewa Holdysa pt. "Tenis gotycki". Opowiada tam historie pewnego eksperymentu w ktorym znany krytyk muzyki klasycznej poproszony zostal o komentarz do tego samego utworu Paganiniego zagranego przez trzech roznych wykonawcow o roznym poziomie umiejetnosci. Link tutaj (4ty akapit):
    http://opinie.newsweek.pl/tenis-gotycki-felieton-holdysa-newsweek-pl,artykuly,270385,1.html

    Nie wiem czemu mi sie skojarzylo, ale zycze milej lektury:)

    Pozdrawiam
    Janusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wszystkie pola są wymagane.