Wpisy oznaczone tagiem

software

Umarł Pluggo, niech żyje Live! (ale co z sierotami…?)

Opublikowano przez

Rezygnacja firmy Cycling’74 z dalszego wspierania rozwijanego od 2005 roku formatu Pluggo postawiła w trudnej sytuacji kilku developerów tworzących swoje produkty w oparciu o ten właśnie język. Jednym z nich jest duet TriTone Digital, czyli Salvator Vouakouanitou (Trinity Studios LTD we Francji) i Damon Whittemore (ValveTone w USA). W obliczu zastanej sytuacji panowie zdecydowali się na przekodowanie swoich wtyczek tak, by mogły one pracować pod kontrolą hostów RTAS, VST i AU bez pośrednictwa Pluggo.
Na pierwszy ogień poszedł korektor ValveTone ’62 oparty na algorytmie stworzonym przez Salvatora sześć lat temu. Co ciekawe, wtyczka ta powstała sześć lat temu wyłącznie do prywatnego użytku jej autora i dopiero po jakimś czasie uznał on, że warto ją udostępnić także innym realizatorom.
Zupełnie nowym produktem jest ClassicTone-PEV. Jego struktura bazuje na aplikacji korektora Neumann PE stosowanego do masteringu materiału audio pod kątem jego przygotowania do tłoczenia na płytach winylowych (tutaj można znaleźć schemat oryginalnego urządzenia ale w nieco nowszej wersji, zbudowanego w oparciu o układy scalone) .
Zarówno ValveTone ’62 jak i ClassicTone-PEV kosztują 85 dolarów, a ich zakupu można dokonać korzystając ze strony internetowej producenta.

Komentarz
Środowisko Max/MSP jest dość popularne wśród muzyków, zwłaszcza eksperymentujących z dźwiękiem, jednak firma Cycling’74 stanęła przed problemem małej opłacalności wspierania trzech różnych specyfikacji plug-inów dla dwóch różnych platform komputerowych, przy dość szybko zachodzących zmianach w systemach operacyjnych Windows i Mac OS X. Dostosowywanie środowiska Pluggo do pracy pod kontrolą różnych hostów stawało się kosztowne i czasochłonne, a do tego doszła także spora zapaść na rynku oprogramowania audio. Stąd też decyzja firmy o rezygnacji ze wspierania Pluggo i skupieniu się na nowym projekcie – integracji Maxa z programem Live. W ten sposób powstał, ogłoszony na styczniowych targach NAMM, Max for Live – narzędzie do kreowania dodatków dla sekwencera firmy Ableton. Przedstawiciele Cycling’74 nie kryją, że wybrali Live z tego względu, iż z developerami tej firmy mają świetny kontakt i widzą przyszłość w rozwoju jej flagowej aplikacji, co widać na wideo prezentującym możliwości wynikające ze współpracy obu firm.
Jest też inny, mniej oficjalny powód. Ableton to aktualnie jedna z nielicznych niezależnych firm programistycznych na rynku. Takie potęgi jak Cakewalk, Steinberg czy Digidesign już od jakiegoś czasu są częścią dużych korporacji (Roland, Yamaha, Avid), a w przypadku Ableton jest zupełnie odwrotnie – to producenci sprzętu zabiegają o to, by mieć w swojej ofercie kontrolery umożliwiające współpracę z Live: Focusrite zaprezentował niedawno Launchpad, Akai narobiło sporo zamieszania swoim APC40, Allen & Heath oferuje miksery didżejskie z funkcją bezpośredniej współpracy z Live, przykłady można mnożyć. Zresztą lista nagród jakie otrzymał ten program jest długa (zobacz wszystkie), a sama aplikacja uważana jest za jeden z najciekawszym wielośladowych programów audio jaki kiedykolwiek pojawił się na rynku.

Komponuj dla iPhone’a!

Opublikowano przez

iPhone Mobile Ringtone Composer 3.00 to aplikacja pozwalająca konwertować pliki MIDI na format dzwonków iPhone, a także umożliwiająca tworzenie własnej muzyki i zapisywanie jej w postaci plików m4r, mmf i MP3. Czytelny i prosty interfejs użytkownika znakomicie ułatwia pracę z aplikacją. Wersja demo pozwala na eksport pierwszych pięciu sekund kompozycji. Za pełną wersję programu trzeba zapłacić nieco ponad 20 euro.

  • Wersja demo
  • Kup program
  • Komentarz
    Tempo, w jakim swojego czasu rozwijał się rynek sprzedaży dzwonków do telefonów zaskoczyło nawet specjalistów. W tłustych latach ogólny zysk ze sprzedaży tych produktów szacowano na 720 mln dolarów w samych tylko Stanach Zjednoczonych. Ale wszystko co dobre szybko się kończy. Zwykli użytkownicy telefonów komórkowych potrafią już sami zainstalować odpowiedni utwór/dzwonek i nie chcą już kupować gotowców. W ten właśnie sposób łamane są prawa autorskie wykonawców, których muzyka niemiłosiernie rzęzi z małych przetworników telefonów. I po co nam były te 24 bity, 192 kHz, dynamika 118 dB i wyszukiwanie subtelnych niuansów brzmienia lamp oraz transformatorów, skoro i tak końcowy produkt skończy jako dzwonek w czyjejś komórce…?

    Komputer w roli akompaniatora

    Opublikowano przez
    Firma Microsoft ma w swojej ofercie ciekawy produkt przeznaczony dla muzyków i osób muzykujących. Jest to Songsmith (tylko dla systemów Windows), który na bazie głosu z mikrofonu generuje automatyczny akompaniament. Technologię kryjącą się za tym „czarodziejskim” programem udostępniła firma PG Music (producent popularnej aplikacji Band in a Box), a brzmienia pochodzą z biblioteki Garritana.

    Polecamy też stronę Robert Songsmith, na której Songsmith został wykorzystany do odtwarzania podkładów piosenek grupy The Cure.
    Jak to działa? Wybierasz styl muzyczny, zaczynasz śpiewać do mikrofonu podłączonego do komputera, a program sam dopasuje odpowiednią tonację i progresję akordów.
    Songsmith dostępny jest w wersji trial i pozwala na sześć godzin niczym nie zakłóconej pracy. Potem, jeśli nam się spodobał, trzeba za niego zapłacić ok. 30 dolarów
  • Stąd można pobrać aplikację
  • Film z prezentacją autorstwa Zacka Scotta
    • Komentarz
      Choć Songsmith wygląda trochę jak zabawka i kolejny gadżet do tzw. komputerów multimedialnych, to jednak nawet zawodowcy mogą znaleźć dla niego szereg ciekawych zastosowań. W pierwszej kolejności przychodzi na myśl wykorzystanie programu jako swego rodzaju notatnika pomysłów melodycznych, i to nie tylko wokalnych, ale też instrumentalnych. Program może okazać się również bardzo ciekawym narzędziem uatrakcyjniającym lekcje muzyki, dającym o wiele więcej możliwości niż zwykłe karaoke, a przy tym dostarczającym wiele zabawy i rozwijającym zainteresowanie śpiewem (nie wyłączając rymowania) •

      Wypróbuj edytor Melodyne

      Opublikowano przez
      Melodyne jawi się jako znak czasów – program, który potrafi naprawić każdy dźwięk i sprawić, by przestało istnieć pojęcie nieudanej sesji… Niemiecka firma Celemony właśnie udostępniła wersję demo edytora Melodyne, który został wyposażony w technologię DNA (Direct Note Access). Dzięki niej niemożliwe stało się możliwe – uzyskujemy dostęp do pojedynczych nut w strukturach wielodźwiękowych. Możemy więc nie tylko poprawiać jednogłosowe solówki ale też fałszywie zagrane akordy czy pojedyncze partie w całych sekcjach instrumentalnych. Możliwości tego genialnego programu są jednak znacznie większe. Zresztą sprawdźcie to sami:
    • Melodyne editor dla Mac OS X
    • Melodyne editor dla Windows
    • Melodyne w wersji demo (samodzielna aplikacja i wtyczka) pozwala na obróbkę materiału o maksymalnie 10-sekundowej długości, przy czym program stand-alone nie pozwala na zapisywanie wyników pracy.

        Komentarz
        Melodyne to produkt, który razem z takimi wynalazkami jak syntezator, programy DAW. ACID czy MP3 będzie uznawany za kamień milowy w historii technologii produkcji muzycznej. Jest to jeden z tych produktów, które potrafiły zmienić oblicze współczesnej muzyki. Pozostaje tylko pytanie, czy aby nie jest to zmiana na niekorzyść. Część użytkowników będzie z niego korzystać wyłącznie jako narzędzia wspomagającego i przyspieszającego pracę, niektórzy uznają je również za wyjątkowo kreatywny program, pozwalający uzyskać intrygujące efekty artystyczne, ale większość uzna je po prostu jako „ulepszacz talentów”, który z beznadziejnie śpiewającej, ale odpowiednio wyglądającej gwiazdki uczyni królową parkietów. Pokusa wykorzystania prostego w użyciu i efektywnego w działaniu programu będzie tak wielka, że zaśpiewana lub zagrana partia wokalno-instrumentalna będzie przez niektórych producentów traktowana jako swego rodzaju bank sampli, z których będzie można ulepić finalną ścieżkę. Efektywność działania Melodyne jest tak duża, że w większości przypadków nikt nie zauważy, że najwięcej pracy przy nagraniu nie wykonał wcale wykonawca, lecz producent. Już teraz niektóre studia nagrań zatrudniają osoby, które zajmują się tylko i wyłącznie edycją nagranych partii za pomocą takich aplikacji jak Auto Tune. Czynią to z prostego powodu – zwiększa się krąg potencjalnych klientów studia. I tu dochodzimy do zasadniczego problemu, jakim jest coraz mniejszy związek między muzykalnością i talentem wykonawców a efektem końcowym, jakim jest nagranie. Ale to temat na zupełnie inną opowieść…