MOTU Track 16 (recenzja)

Opublikowano przez

Amerykańska firma MOTU działa na rynku wyjątkowo aktywnie. W krótkich odstępach czasu pojawiły się jej nowe interfejsy, a za moment otrzymamy flagowy program DAW tej firmy, czyli Digital Performer w wersji 8, którą będzie można uruchomić także na komputerach z systemem Windows. To może być prawdziwy przełom w historii MOTU, która do tej pory kojarzona była głównie z „makową stroną mocy obliczeniowej”. Teraz to się zmienia, a kolejnym przykładem tej ewolucji jest Track 16.

Konstrukcja
Nowy interfejs MOTU nie ma formy typowej dla wcześniejszych urządzeń tego producenta, czyli modułów w mniejszym lub większym stopniu przystosowanych do montażu w szafce rak. Wzorem wcześniej zaprezentowanego MicroBook II urządzenie ma format tabletop (przystosowany do pracy na biurku), ze wszystkimi manipulatorami znajdującymi się na górnym panelu.
Tu nie ma mowy o żadnych kompromisach – korpus to jednolity aluminiowy odlew; aluminiowa jest też płyta czołowa interfejsu. Wszystkie przyciski służące do obsługi są podświetlane (z możliwością wyboru sześciu różnych schematów kolorystycznych!), a duża gałka do zmiany i zatwierdzania parametrów także wykonana z metalu. Na przednim panelu znajdziemy wejście gitarowe (o dużej impedancji), wejście liniowe 3-4 oraz dwa wyjścia słuchawkowe – TRS 6,3 mm oraz TRS 3,5 mm. Z tyłu znajdują się gniazda USB 2.0 i FireWire – to coraz częściej spotykana w interfejsach wyższej klasy funkcja pozwalająca na wybór tego portu współpracy z komputerem, który nam bardziej odpowiada i zapewnia wyższą wydajność. Tutaj umiejscowiono też wejście i wyjście cyfrowe w formacie ADAT, które mogą też pracować jako optyczne porty S/PDIF. Poza tym wszystkie wejścia i wyjścia, w tym także gniazda do podłączenia zewnętrznego zasilacza, wyprowadzono na wielowtyku. Zasadniczą częścią interfejsu jest gruby kabel z jednej strony zakończony wtyczką wielostykową a z drugiej wiązką złączy wejściowych i wyjściowych.
Wspominając o zasilaniu należy zaznaczyć, że choć interfejs nie może być zasilany z komputera przez port USB, to może się to odbywać za pośrednictwem złącza FireWire, pod warunkiem, że nie jest to miniaturowe złącze 4-stykowe. Interfejs ma na przednim panelu dedykowany przycisk włącznika zasilania – jego krótkie wciśnięcie aktywuje proces rozruchu urządzenia (trwa on ok. 5 sekund), a dłuższe przytrzymanie, podczas którego wszystkie ścieżki diodowe zaczną się sekwencyjnie zapalać od zewnątrz do wewnątrz, spowoduje jego wyłączenie. W czasie testów okazało się też, że złącze służące do podpięcia zewnętrznego zasilacza jest bardzo słabym punktem interfejsu. Poruszenie wtyczką w gnieździe powoduje niekiedy zanik zasilania i wyłączenie urządzenia, co w tej klasy sprzęcie nie powinno mieć miejsca. Miejmy nadzieję, że to tylko wada testowanego egzemplarza, ale tego typu złącze powinno być znacznie lepiej zabezpieczone.

 
 
Wejścia i wyjścia
Choć można mieć pewne zastrzeżenia co do długości i jakości kabla, z jednej strony zakończonego wielowtykiem, a z drugiej gniazdami wejściowymi i wyjściowymi (jest zbyt krótki i zbyt sztywny), to jednak w pełni nam to zrekompensuje liczba dostępnych portów. Mamy tu bowiem dwa wejścia mikrofonowe XLR (Mic 1 i Mic 2), wejście dla drugiego instrumentu elektrycznego (Guitar 2) oraz dwa symetryczne wejścia liniowe, dwa wyjścia liniowe i dwa wyjścia główne – wszystkie z tych trzech par w postaci symetrycznych gniazd TRS 6,3 mm. Komplet gniazd uzupełnia wejście i wyjście MIDI w formacie DIN5. Poszczególne gniazda są opisane mało widocznymi wytłoczeniami na ich korpusach, więc przy słabym oświetleniu nie obejdzie się bez latarki.
Ogółem, wliczając w to 8 wejść i 8 wyjść cyfrowych w formacie ADAT, MOTU Track 16 zgodnie ze swoją nazwą oddaje nam do dyspozycji 16 wejść i 16 wyjść audio. Trzeba jednak zauważyć, że choć wyjść fizycznych jest 16, to jednak dwa wyjścia słuchawkowe pracują z tym samym sygnałem, dlatego liczba portów wyjściowych widzianych z poziomu aplikacji będzie o jedną parę stereo mniejsza. Liczba portów cyfrowych pozostaje też w ścisłej zależności od wybranego trybu i częstotliwości próbkowania. Jeśli zdefiniujemy je jako S/PDIF, wówczas będziemy mieli tylko 2 wejścia i 2 wyjścia optyczne (z próbkowaniem do 96 kHz włącznie). W trybie ADAT przy próbkowaniu 96 kHz liczba wejść i wyjść optycznych spada z 8 do 4 (tzw. tryb S/MUX). Trzeba koniecznie zaznaczyć, że cyfrowe wejścia i wyjścia działają niezależnie od siebie, to znaczy, że możemy mieć włączone wejście i wyłączone wyjście, albo obsługiwać wejście w trybie stereo S/PDIF z próbkowaniem 96 kHz i w tym samym momencie wyjście w trybie ADAT (4 kanały), także z próbkowaniem 96 kHz.

CueMixFX
Już na wstępie trzeba zaznaczyć, że Track 16 wyposażony jest we własny moduł DSP, który pozwala na realizację takich zadań jak miksowanie w czasie rzeczywistym (odsłuch nagrywanego sygnału bez opóźnień), stosowanie korekcji i kompresji w każdym torze sygnałowym, a także pogłosu w trybie równoległym (wysyłkowym). CueMixFX jest aplikacją, która zarządza pracą całego DSP w odniesieniu do interfejsu, realizując jednocześnie funkcję miksera wobec sygnałów odsłuchiwanych i nagrywanych.
Mikser podzielony jest na trzy sekcje, do których dostęp mamy klikając jedną z trzech zakładek w górnej części: INPUTS, MIXES i OUTPUTS. Pierwsza z nich daje dostęp do regulacji parametrów wszystkich wejść fizycznych w interfejsie. Zakładka MIXES pozwala nam wybrać jeden z ośmiu miksów, a każdy z nich może być wysłany do wybranych portów wyjściowych, których regulatory znajdziemy w zakładce OUTPUTS.
W każdym torze wejściowym możemy regulować czułość wejścia. Dla wejść mikrofonowych regulujemy ją w zakresie 53 dB, co po dodaniu dostępnego tłumienia 20 dB daje nam imponujący zakres regulacji czułości wynoszący 73 dB. Dla wejść instrumentalnych zakres regulacji czułości wynosi 22 dB. Wejścia liniowe pozwalają stłumić sygnał wejściowy o 96 dB (względem poziomu nominalnego) i wzmocnić go o 22 dB. Mamy także możliwość wzmocnienia poziomu sygnału na wejściach cyfrowych o maksymalnie 12 dB. Podwójne kliknięcie na regulator czułości TRIM ustawia go automatycznie w pozycji 0. Dla wejść mikrofonowych i instrumentalnych będzie to czułość minimalna, a dla wejść liniowych i cyfrowych czułość nominalna (sygnał z wejść przechodzi bez wzmocnienia ani tłumienia).
Przyciskiem FOCUS przywołujemy dany kanał do regulacji, która odbywa się w oknie z prawej strony interfejsu. Tu także podzielono je na zakładki: CHANNEL, EQ, DYNAMICS, METER i REVERB. W zakładce Channel znajdziemy szereg zaawansowanych funkcji, które stawiają interfejs MOTU na zupełnie innej półce niż w przypadku wielu innych producentów podobnych urządzeń. Pracując w trybie stereo możemy bowiem regulować szerokość bazy przestrzennej (choć nie mamy niestety klasycznej regulacji panoramy na obu kanałach), możemy jednym przyciskiem zamieniać kanały, a także aktywować pracę z matrycowaniem w trybie Mid-Side.
W głównym oknie możemy dokonywać graficznej edycji korekcji, a ponadto aktywować funkcję analizatora FFT i spektrogram. Możemy więc aplikować korekcję bezpośrednio na prezentowanym właśnie graficznym obrazie charakterystyki częstotliwościowej, a granice działania poszczególnych filtrów, odpowiadające dobroci danego filtru i widoczne na wykresie analizatora, pozwalają nam dość precyzyjnie określić obszar, na jaki filtr będzie oddziaływać. Należy przyznać, że to bardzo funkcjonalne i świetnie sprawdzające się w praktyce rozwiązanie. Ponadto cały układ współrzędnych możemy skalować w pionie, by lepiej móc obserwować drobne korekty.
Równie interesująco przedstawia się sekcja kompresora, a w zasadzie dwóch kompresorów, ponieważ mamy tu do czynienia z emulacją kompresora VCA oraz kompresji (levelera) typu LA-2A. Oba są załączane niezależnie od siebie, więc można używać tylko jednego z nich lub dwóch włączonych jeden za drugim (pierwszy jest VCA, a drugi leveler, który może wtedy pracować w trybie limitera).

Interesujące dodatki
Bardzo interesujące rzeczy znajdziemy w menu Devices. Są to w pełni funkcjonalne narzędzia działające w odrębnych oknach, a należą do nich profesjonalny analizator widma wraz ze spektrografem, równie zawodowy dwukanałowy oscyloskop oraz miernik korelacji sygnału stereo. Jest nawet prawdziwy miernik fazy, który znakomicie ułatwi nam ustawianie pozycji mikrofonów przy wielokanałowych nagraniach np. perkusji. I wreszcie, jako swoista, ale wyjątkowo apetyczna wisienka na torcie, znajdziemy tu też rasowy tuner gitarowy. Wszystkie te narzędzia możemy włączać na wybranych kanałach.
Ale żeby było jeszcze ciekawiej, wieloma funkcjami CueMixFX (poziomy, wyciszanie, solo, panorama, czułość, wybór gotowych konfiguracji) możemy sterować z poziomu kontrolera sprzętowego z uwzględnieniem protokołów sterowania HUI, Mackie Control, Mackie Control Exp lub Radikal Technologies SAC-2K.

Podsumowanie
Aktualnie, jeśli chodzi o możliwość obsługi 16 wejść i wyjść audio Track 16 to absolutna światowa czołówka. Mając w pamięci kilka niedoróbek (całkowicie niezabezpieczone gniazdo zasilania, sztywny i zbyt krótki kabel z interfejsu do gniazd, mało widoczne oznakowanie samych gniazd, drobne „oszustwo” jeśli chodzi o liczbę niezależnych torów wyjściowych) MOTU Track 16 w pełni zasługuje na wyróżnienie. To aktualnie bezdyskusyjny lider na rynku 16-wejściowych interfejsów audio.

Pełną wersję tekstu znajdziecie w listopadowym numerze miesięcznika Estrada i Studio

Cena: 2.499 zł

Dystrybucja: Lauda-Audio

4 komentarze do wpisu „MOTU Track 16 (recenzja)

  1. 0dB.pl

    Katox :

    A brzmieniowo i wydajnościowo lepiej od RME Babyface?

    Mamy tu już do czynienia z bardzo zbliżonym poziomem funkcjonalnym i brzmieniowym. W mojej opinii preampy MOTU są nieco ciekawsze, ale ja je stosuję głównie do nagrań lektorskich, a przy innych typach nagrań może być różnie. RME jest nieco wydajniejszy od MOTU jeśli pod uwagę weźmiemy wielkość bufora (w RME można zejść nieco niżej). MOTU z kolei ma znacznie prostszy i bardziej intuicyjny w obsłudze mikser (ten w RME sprawia, że czujemy się jak piloci Boeinga), a poza tym sterowanie z poziomu samego interfejsu MOTU i obecność głównych mierników w urządzeniu to prawdziwy luksus. I nie zapominajmy, że Track 16 chodzi zarówno po FireWire jak i USB – w maku np. po FireWire chodzi lepiej i wydajniej, a poza tym możemy przez fajerkę podać zasilanie. No i MOTU ma więcej wejść/wyjść. Ale RME to też porządna marka i produkt, więc trudno tu wskazać wyraźnego lidera.

  2. gold account

    W codziennej pracy użytkownicy z pewnością docenią możliwość zmiany próbowania bez konieczności restartu urządzenia. Wielkie usługi, zwłaszcza w zastosowaniach filmowych, odda też funkcja precyzyjnego ustawiania częstotliwości próbkowania – po prostu w odpowiednim oknie wpisujemy częstotliwość z dokładnością do pojedynczego herca i cała sesja pracuje wolniej lub szybciej bez obciążania procesora komputera. Uzupełniając interfejs o 8-kanałowy przetwornik ADAT (np. Marian ADCON) stajemy się właścicielami rasowego systemu wielośladowego z 16 wejściami analogowymi (w tym czterema, a z ADCON-em sześcioma funkcjonalnymi wejściami mikrofonowymi), 16 wyjściami, portem MIDI i wejściem synchronizacji wordclock. To całkiem nieźle, zważywszy na cenę tych urządzeń. 16-śladowe studio nagrań, które można oprzeć na każdym, w miarę nowoczesnym komputerze wyposażonym w port USB 2.0? Trudno sobie wyobrazić lepsze rozwiązanie.

Dodawanie komentarzy do tego artykułu zostało wyłączone [?]