Niektórzy podśmiewają się z użytkowników FL Studio (dawniej Fruity Loops, ale prawnicy firmy Kellogs, tej od płatków śniadaniowych, uznali, że nazwa narusza ich prawa do produktu Froot Loops Cereal Straw i od jakiegoś czasu Image-Line stosuje mniej interesującą nazwę FL Studio). Niekiedy sami użytkownicy trochę ze wstydem przyznają, że korzystają z tego programu. Ale prawda jest taka, że jest to znakomite narzędzie do kreowania muzyki, wyposażone w doskonałe wtyczki, pozwalające uzyskać nowoczesne i intrygująco brzmiące dźwięki. A jeśli ktoś ma jakieś zastrzeżenia co do tego programu, to wystarczy tylko wspomnieć, że dziennie notuje się ok. 30.000 pobrań (10 milionów rocznie!) wersji demo. Dodajmy, że w pełni funkcjonalnej – jedynymi ograniczeniami jest brak możliwości otworzenia zapisanej sesji (ale można ją wyrenderować np. jak WAV); w niektórych wtyczkach pojawiają się też okresowe szumy.
Teraz właśnie wchodzi na rynek FL Studio w wersji 11. Po szczegóły odnośnie nowych funkcji odsyłam na stronę FL Studio, a tu ograniczę się jedynie do refleksji, że FL Studio wyraźnie zmierza w tę samą stronę co Ableton Live, pozwalając na „odpalanie” klipów różnymi metodami – oprócz myszy i klawiatury można to robić kontrolerami MIDI takimi jak APC20/40, Launchpad, Lemur, Block, Maschine/Mikro, padKONTROL, Traktor Kontrol i szereg innych. Obsługiwane są też gesty i ekran dotykowy Windows 8, a daleko posunięte zmiany pokazały się w funkcji playlisty (kolejny ukłon w stronę pracy na żywo). Mamy edytor Warp, który pracuje z monofonicznym i polifonicznym materiałem plasterkując go i poddając rekwantyzacji dla wprowadzenia nowej jakości do rytmów. FL Studio kusi też potencjalnych nabywców atrakcyjną ceną (w wersji Producer 151 euro, choć pełna wersja ze wszystkimi wtyczkami – także jako VST/AU – kosztuje już 695 euro) oraz dożywotnią, bezpłatną aktualizacją do każdej kolejnej nowej wersji. FL Studio to naprawdę poważny software i choć może kiedyś nie wyglądał tak „dostojnie” jak inne programy DAW, to w niczym nie ujmuje mu to potencjału, jako kreatywnego narzędzia dla muzyków. Zresztą obejrzyjcie poniższe prezentacje. Wiele rzeczy robi tu spore wrażenie.
kwiecień 2013
Theremin bohaterem komiksu
Dziwne rzeczy dzieją się na świecie, skoro Leon Theremin, a w zasadzie Lew Sergiejewicz Termen, rosyjski wynalazca, twórca instrumentu zwanego – od jego nazwiska, którego używał w USA – thereminem, stał się bohaterem komiksu. Jest w nim nie tylko podróżnikiem w czasie, ale też szpiegiem i twórcą różnego typu gadżetów godnych co najmniej Jamesa Bonda. Rzeczywistość jednak nie odbiegała aż tak bardzo od komiksowej fikcji, ponieważ Termen był najprawdopodobniej sowieckim szpiegiem, a w dodatku twórcą wielu urządzeń do szpiegowania, między innymi czegoś w rodzaju współczesnych laserowych mikrofonów (wtedy wykorzystując skupioną wiązkę podczerwieni), które z dużej odległości wychwytują drgania powierzchni wywoływane np. przez ludzką mowę (Sowieci w ten sposób wiedzieli co się dzieje w moskiewskich ambasadach takich państw jak Francja, USA czy wielka Brytania). W klasycznej muzyce rockowej theremin znalazł zastosowanie między innymi w utworach takich wykonawców jak The Beach Boys (Good Vibrations – choć tam użyty został jego klon o nazwie Tannerin), Led Zeppelin (Whole Lotta Love i No Quarter), The Rolling Stones (na płytach Between the Buttons i Their Satanic Majesties Request). Osoby zainteresowane samym komiksem odsyłam na stronę wydawcy, czyli firmy Monkeybrain.
Informacje o tej ciekawostce znalazłem na stronie CDM.
Wirtualna emulacja TB-303 (freeware)
Użytkownik znany na forum KVR jako Antto (Anton Liubienow Sawow z Bułgarii) udostępnił na tymże forum swoje dzieło, jakim jest wtyczka VSTi o nazwie Venom VB-303 – wręcz z fotograficzną dokładnością oddana kopia słynnego syntezatora basowego firmy Roland. Jest tam wprawdzie jeszcze kilka rzeczy, które trzeba uzupełnić i poprawić, ale już można cieszyć uszy „kwaśnym” brzmieniem, jeśli ktoś taki akurat typ dźwięku lubi. Wtyczka powstała w oparciu o SynthEdit, ale napisano ją bardzo przyzwoicie i wyposażono w całą gamę przydatnych funkcji, możliwości konfiguracji i dostosowania do własnych preferencji. Dla osób zakręconych na punkcie tego typu syntezatorów to prawdziwa gratka. Zaznaczyć trzeba, że nie jest to debiut tej wtyczki, ponieważ wcześniej była dostępna w wersjach poniżej 1.0, ale tym razem mamy sporo zmian i udoskonaleń (w tym nowy interfejs graficzny), które szczegółowo wypunktowano w liczącej sobie 32 strony instrukcji obsługi dołączonej do pakietu. Jeśli ktoś wytrzyma ok. 4 minuty kręcenia kilkoma gałkami na tym samym brzmieniu to zachęcam do obejrzenia poniższego filmu, gdzie starałem się pokazać możliwości filtru i obwiedni. Trzeba też dodać, że wiele dodatkowych funkcji, w tym efekt zniekształcenia Heartless Fuzz, trymery do regulacji co ciekawszych parametrów (m.in. czasu Slide i częstotliwości wzbudzenia filtru) znajdziemy na tylnym panelu po kliknięciu umieszczonego w prawym górnym rogu przycisku Rear.
Fenomenalny kompresor za bezcen (dosłownie)
O kompresorze Tokyo Dawn Lab Feedback Compressor już nieraz pisałem na 0dB.pl. Jest mi niezmiernie miło poinformować wszystkich miłośników tego procesora (oraz te osoby, które jeszcze o nim nie słyszały), że właśnie ukazała się ostateczna wersja II tej wtyczki i jeśli ktoś jej nie pobierze i nie zainstaluje, to spokojnie może to sobie zaliczyć jako grzech, który trzeba potem wyznać podczas spowiedzi. Plug-in dostępny jest zarówno dla PC (VST 32/64) jak i Mac VST/AU 32/64) i może pracować w wersji mono (na śladach) i stereo (na grupach i sumie). Jakość tego narzędzia spokojnie można określić jako masteringową, a funkcjonalność mianem wszystkomogącego. Jego wewnętrzna architektura jest 64-bitowa (zmiennoprzecinkowa, więc praktycznie bez żadnych ograniczeń jeśli chodzi o dynamikę), a wprowadzane opóźnienie wynosi równo 184 sample dla 44,1 i 48 kHz lub 8 sampli dla wyższych częstotliwości próbkowania. To, co mnie szczególnie urzekło w tym procesorze, to… wszystko. Zarówno struktura (feed-backward) jak i dostępność kontrolek i ich możliwości regulacji zasługują na same pochwały. Rzeczy, których nie znajdziecie w innych kompresorach to np. unikalna funkcja poddawania zabiegowi nadpróbkowania tylko tej części sygnału, która podlega kompresji – ta bez kompresji przechodzi nietknięta. Zresztą możemy posłuchać co kompresor nam skompresował wciskając przycisk Delta. Możliwość niezależnego ustawiania czasów powrotu dla szczytów sygnału i sygnału uśrednionego daje nieosiągalne dla innych kompresorów możliwości kształtowania brzmienia – daleko większe niż wszelkie kolana (choć takowe tu też jest) czy inne patenty typu overeasy. Ponadto już w kompresorze możemy mieszać sygnał przetworzony z nieprzetworzonym bez martwienia się o latencję. Niskie tony zbyt mocno wpływają na kompresję? Żadem problem – aktywujemy Side-Chain HP Filter, ustawiamy nachylenie, częstotliwość odcięcia, a nawet to, jak bardzo ów Side-Chain będzie wpływał na stereofonię. Cóż tu więcej pisać: ściągać, instalować i próbować. Z tym kompresorem możemy zapomnieć o wielu innych – nawet tych, za które trzeba płacić w sumach trzycyfrowych (w dolarach lub euro).
Fajne zdjęcia fajnych studiów nagrań
Chcesz pooglądać sobie zdjęcia fajnych studiów nagrań (rzecz jest legalna i dozwolona do lat 18, więc bez obawy…)? Szukasz inspiracji jak urządzić własną pracownię? A może chcesz podejrzeć jakich klocków używają w najlepszych – lub wręcz przeciwnie – domowych studiach? Polecam zajrzeć na stronę Mainroom Pro. Osoby, których fascynuje ten temat mogą spędzić długie godziny podziwiając zgromadzone tam zasoby. Nie ma tego może przesadnie dużo, ale strona jest rozwojowa i dopiero zaczyna swą egzystencję w sieci. A jeśli ktoś chce, to może wysłać też zdjęcia swojego studia. A co, Polacy nie gęsi i swe studia mają, prawda?
Trzecia odsłona u-he Tyrell N6 (freeware PC i Mac)
Niemiecki magazyn internetowy Amazona.de udostępnił najnowszą wersję jednego z najciekawszych bezpłatnych syntezatorów wirtualnych jakim jest Tyrell N6. Jest to jego trzecia odsłona, a twórcą tego instrumentu jest nie kto inny jak sam Urs Heckmann (u-he). Wtyczkę w wersji dla komputerów PC i Mac można pobrać ze strony amazona.de. Dostępne są wersje 32- i 64-bitowe, tak VST2 jak i VST3. Wśród syntezatorów freeware mało który jest mu w stanie dorównać pod względem brzmieniowym, funkcjonalnym i możliwości w zakresie kreowania brzmień. Płynne przestawianie przebiegów oscylatorów, zaawansowane możliwości wyboru źródła modulacji, dość ciekawie (choć nie porywająco) brzmiący filtr, fantastyczny efekt chorusa (równie dobry trudno jest znaleźć w komercyjnych, specjalizowanych wtyczkach), interesująco rozwiązana matryca modulacji i dwie obwiednie, z których każda może pracować w różnym trybie – wszystko to daje obraz otwartego na eksperymenty syntezatora. Zdecydowanie polecam.
Hi-endowy interfejs SPL w skromnej obudowie
O tym, że SPL produkuje znakomite procesory efektowe i masteringowe oraz wtyczki wiedzieliśmy już od dość dawna. Ale teraz dowiedzieliśmy się, że w ofercie tej firmy pojawią się też interfejsy audio. Pierwszy nosi nazwę Crimson, podłączany jest do komputera przez USB i wyposażony w wysokiej klasy przedwzmacniacze, pełny system monitoringu nagrywanego/odtwarzanego sygnału oraz funkcjonalny kontroler odsłuchu, a wszystko to w cenie 549 euro. Fakt – cena dość wysoka, ale miejmy nadzieję, że związana z nią będzie równie wysoka jakość, do której SPL nas przyzwyczaił. Twórcy interfejsu obiecują, że zastosowali przy jego tworzeniu najnowsze technologie, a jakość dźwięku powali wszystkich na kolana. Szczegóły? 24 bity, 192 kHz, analogowa elektronika pracująca z poziomem liniowym zasilana napięciem symetrycznym 18V (co przekłada się na znacznie większy zapas dynamiki niż w tradycyjnych rozwiązaniach 15-woltowych). Poziom wyjściowy sygnału do +24 dB (ufff – można grać prosto w wieloślad szpulowy…). Co więcej, dla przedwzmacniaczy mikrofonowych zastosowano 30-woltowe zasilanie symetryczne i zbudowano je w całości na podzespołach dyskretnych ustawiając klasę pracy przedwzmacniaczy w trybie A. Mamy tu zatem prawdziwy hi-end, z którym nie jest się w stanie równać żaden kompaktowy interfejs audio na świecie. Ponadto dwa wejścia instrumentalne, dwa oddzielne wzmacniacze słuchawkowe, niezależne wyjścia na dwa zestawy monitorów, wejście i wyjście MIDI oraz wejście i wyjście S/PDIF.
Nowym produktem SPL jest też interfejs Madison. Ma on 16 wejść i 16 wyjść, które podłączamy przez protokół MADI (kabel MADI może mieć długość do 2 km!). W urządzeniu zastosowano najwyższej klasy przetworniki A/C i C/A, próbkowanie możliwe jest do 192 kHz, a rozdzielczość bitowa do 24 bitów. Mamy do wyboru cztery poziomy referencyjne sygnału liniowego (15/18/22/24 dB), do tego żadnych wiatraków, mały pobór mocy (30 W), opcjonalne zasilanie awaryjne (redundantne) i złącza analogowe w wygodnym i powszechnie stosowanym w studiach formacie TDIF. Cena 1.499 euro.
Pro Tools 11: 64 bity i rendering offline
Firma Avid zapowiedziała wprowadzenie na rynek nowej wersji systemu Pro Tools. Jedenastka ma zupełnie nowy silnik obróbki audio o nazwie AAE Avid Audio Engine o 64-bitowej architekturze, co oznacza wyraźnie większą wydajność w porównaniu do Pro Tools 10 i możliwość obsługi przez wtyczki większej ilości pamięci RAM. Udostępniono też funkcję zgrywania sesji w trybie offline, co znacząco przyspiesza cały proces (zrzuty ekranowe udostępnione przez producenta pokazują, że proces może się dokonywać nawet do 100 razy szybciej niż w czasie rzeczywistym). W mikserze (tylko w wersji HD 11) pojawiły się nowe mierniki z nowymi opcjami podglądu i wskazań. Do dyspozycji mamy różnego typu skale i balistykę, które każdy może dopasować do własnych potrzeb i preferencji. PT11 ma też możliwość większej integracji z wideo dzięki odtwarzaniu formatów MXF HD, Avid DNxHD (i innych HD) bez konieczności transkodowania materiału. Stało się to możliwe dzięki implementacji tego samego modułu odtwarzania, który znajdziemy w Avid Media Composer. Gdybym był złośliwy, to powiedziałbym, że wszystkie te funkcje (może za wyjątkiem odtwarzania wideo w profesjonalnych formatach HD) od wielu lat były dostępne w znacznie tańszych programach DAW. Ale nie będę, i nie powiem…
Massive: przepis na intrygujący pad (kurs z promocją)
Od ubiegłego tygodnia w Empikach na terenie całego kraju (oraz w Sklepie 0dB.pl) można kupić mój najnowszy kurs w postaci płyty DVD szczegółowo opisujący obsługę syntezatora Native Instruments Massive. W zamieszczonym poniżej filmie (który nie pochodzi z tego kursu, został stworzony wyłącznie na potrzeby niniejszego wpisu), chciałem zaprezentować Wam możliwości tego wspaniałego instrumentu w jednym tylko, bardzo konkretnym zadaniu, jakim było stworzenie pulsującego, rozmytego brzmienia typu pad, a jednocześnie zachęcić Was do zainteresowania się całym kursem, na który składa się 14 profesjonalnie przeprowadzonych lekcji. Znajdziecie w nim, krok po kroku, sposoby na okiełznanie Massive’a. Syntezator ten na pierwszy rzut oka wydaje się mało intuicyjny, ale gdy znajdziemy do niego odpowiednie „klucze” (wszystkie ukryte w kursie na DVD) wówczas Massive okazuje się zaskakująco prosty i wyjątkowo intuicyjny w obsłudze, zwłaszcza gdy wiemy, w którą stronę zmierzają poszukiwania naszego nowego brzmienia. Wtedy bardzo szybko zapomnicie o presetach i zajmiecie się tym, czym powinien zajmować się każdy kreatywny muzyk – tworzeniem własnych struktur brzmieniowych. Sam syntezator można z powodzeniem wykorzystywać w każdym rodzaju muzyki, tytułowy Dubstep jest w przypadku tego kursu jedynie stylistyką, wewnątrz której został zbudowany główny utwór na tej właśnie płycie. Tutorial Dubstep z syntezatorem Massive koncentruje się przede wszystkim na procesie kreowania brzmienia w tym świetnym narzędziu od Native Instruments. Dodam jeszcze, że wraz z kursem na płycie zamieszczono ciekawą i przydatną bibliotekę pętli w ogólnie pojętej stylistyce dubstep (10 różnych pakietów), pochodzących z oficyny wydawniczej Loopmasters. Uwaga: pod koniec filmu pojawia się informacja o promocji – korzystając z niej można zaoszczędzić 10 zł!