Wpisy oznaczone tagiem

software

Darmowa Yamaha DX7 dla PC, Mac i Linuksa

Opublikowano przez

dexedKolejną nową i darmową wtyczką, która pojawiła się w sieci jest Dexed – pobieramy ją z tej lokalizacji (szukać pod Binary downloads). Jest ona w jeszcze dość wczesnej fazie rozwojowej, ale zapowiada się interesująco. Przede wszystkim jest to wtyczka dla PC, Mac i Linuks, a to już duży plus. Poza tym jest dość wierną emulacją legendarnej Yamahy DX7, którą usłyszymy w większości nagrań z lat 80., zwłaszcza z kręgu tzw. muzyki new romantic. Problem z DX7 był taki, że muzycy nie bardzo wiedzieli jak ją programować, bo synteza FM bazująca na operatorach, w której filtr miał znaczenie drugorzędne, a często go w ogóle nie stosowano, była – i często jest dla wielu – nie do ogarnięcia. Z tego też względu wszyscy grali presetami i te same dźwięki można było usłyszeć w dziesiątkach piosenek. W zasadzie DX7 uformowała pewną stylistykę brzmieniową, którą obecnie utożsamiamy z pewnym okresem w historii muzyki. Co by jednak o tym syntezatorze nie mówić, jego możliwości w zakresie kreacji barw są praktycznie nieograniczone, i Dexed może nam pomóc w rozszyfrowaniu wielu zależności. Szczególnie ładnie brzmią tu wszelkiego typu dzwonki i łagodne pady. Te brzmienia mają w sobie coś magicznego, jakąś nostalgię i własny charakter (na pewno usłyszycie tam szereg barw znanych z płyt Yazoo). Dlatego właśnie warto ten syntezator wypróbować. Dla tych, którzy się wahają, czy pobierać, czy nie, poniżej krótki przegląd presetów, który w pewnym zakresie pokazuje możliwości instrumentu. Pod koniec prezentacji można usłyszeć jakie zmiany do brzmienia wprowadza rekonfiguracja operatorów. Zachęcam do bliższego przyjrzenia się temu instrumentowi, bo moim zdaniem synteza FM jest najmniej docenianą formą kreowania dźwięków, choć pod wieloma względami bije na głowę możliwości syntezatorów subtraktywnych.
Podsumowując: wtyczka powstała na frameworku JUCE na bazie silnika music-synthesizer-for-android, działa na platformach OS X, Windows i Linux jako VST/AU w wersji 32 i 64 bity, ma brzmienie bardzo zbliżone do oryginalnej DX7, 144 w pełni automatyzowane parametry, obsługuje SysEx dla DX7 (i pozwala ładować brzmienia tego instrumentu, których w sieci znajdziecie mnóstwo), a każdy oparator ma wskaźnik poziomu, co pozwala szybko zorientować się który z nich gra

Bitwig Studio – recenzji część druga

Opublikowano przez

Bitwig_edycja wielowarstwowaZgodnie z obietnicą zamieszczam drugą część recenzji programu Bitwig Studio, który w zasadzie nie jest programem DAW, ale DCW (Digital Creative Workstation). Tym razem opiszę moduł aranżera. Taka mała lektura na Święta, z życzeniami Zdrowych i Wesołych.

W aranżerze układamy nasze ścieżki zgodnie z powszechnie przyjętym, uznanym za standard odwzorowaniem liniowym, które swój początek wzięło od układu ścieżek na przesuwającej się taśmie wielośladowej. Od razu jednak widać, że Bitwig nie jest programem „studyjnym”, takim jak Pro Tools, Cubase, Logic czy Reaper. Po pierwsze – ścieżki nie mogą być dowolnie rozszerzane (są tylko dwa stany – kompaktowy i jeszcze mniejszy), a w ich nagłówkach nie znajdziemy praktycznie żadnych elementów, do których przyzwyczaili się użytkownicy cyfrowych wielośladów, nie licząc nazwy ścieżki, malutkiego wskaźnika poziomu, suwaka tłumika i przycisków solo, wyciszania, nagrywania i otwierania ścieżek automatyki dla śladu. Chcąc uzyskać dostęp do bardziej zaawansowanych funkcji ścieżki, należy kliknąć na jej nagłówku. Wtedy w panelu inspektora (okno z lewej strony) pokazują się wszystkie dostępne opcje, włącznie z oknem, w którym możemy aktywować wtyczki.Czytaj dalej

Bliskie spotkania z Bitwigiem

Opublikowano przez

bit_1To nie będzie szczegółowa recenzja, taką znajdziecie w majowym numerze EiS, bo potrzebuję jeszcze trochę czasu. Bitwig to trochę inna filozofia niż liniowe DAW i Live. Myślę nawet, że użytkownicy, którzy dobrze opanowali oba te typy oprogramowania, także będą potrzebować czasu na Bitwiga.
Uwagi natury ogólnej. Program nie jest dla początkujących. Jeśli ktoś oczekuje samograja, w który wrzuci kilka pętli i nawtyka wtyczek, to raczej nie. Wszystko się dzieje w jednym ekranie, ale podzielonym na moduły, przy czym trzeba się między tymi modułami poruszać – nie ma punktowego, centralnego sterowania. Zaznaczam klip – pojawia się okno jego właściwości i tam dokonuję bardziej zaawansowanych zmian – odstrojenie, tempo, funkcje dopasowania tempa lub nie (bardzo dobry algorytm timestretch HD, opracowany przez Bitwiga) i szereg innych działań na klipie. Okien nie przesuwamy, są na swoich stałych miejscach. To samo dotyczy ścieżki – chcemy regulować jej parametry, to klikamy na jej nagłówku i otwiera się okno właściwości z oknem do ładowania wtyczek. Zawsze jedno. Chcąc mieć wgląd w kilka, trzeba wejść do okna miksera, w którym możemy też mieć odpalarkę klipów, niezależną od naszej aranżacji. Można okno podzielić tak, że mamy i odpalarkę, i aranżację – możemy więc grać aranżację, a w odpowiednich miejscach uruchamiać klipy z odpalarki (myszką lub kontrolerem): na żywo fantastyczna rzecz.
Co mnie martwi: wysokość ścieżek w aranżacji nie daje się regulować, są tylko widok mały i mniejszy. Jak chcesz zobaczyć lepiej przebieg audio, to trzeba go dwukliknąć i otworzyć edytor, w którym jednak jest tylko dokładniejszy obraz przebiegu i możliwość aplikowania w nim różnych obwiedni. Świetna rzecz to obwiednia wysokości dźwięku z możliwością wyginania krzywej z wciśniętym Altem – można sobie dowolnie przekonstruować partie basowe, harmonie, płynne zmiany wysokości (np. w dubstepowym basie) itd. Okno edytora audio i MIDI można znacząco powiększyć, więc praca jest bardzo łatwa. Obwiedniowanie, automatyka, przypisywanie parametrów do zewnętrznych kontrolerów odbywa się błyskawicznie. Obwiednie się przyklejają do klipów, więc można je kopiować z gotową automatyką, choć tu jest jeszcze parę drobiazgów – czasami niektóre punkty po kopiowaniu nie ustawią się tam gdzie powinny. Rozbicie pętli audio na sample, utworzenie klipu MIDI, gotowego do edycji i sterowania kontrolerem samplera, i automatyczne przypisanie sampli do zdarzeń MIDI to kwestia jednego kliknięcia. Droga do rearanżacji materiałów audio jest szeroko otwarta, z zaawansowanymi możliwościami samodzielnego definiowania znaczników podziału i dobrze działającym automatem.
Skalowanie widoku sesji i edytora działa jak w Live, czyli myszką na pasku podziałki. Skalowanie z klawiatury działa słabo – powiększanie i pomniejszanie (w poziomie, bo w pionie nie ma) nie odnosi się do jakiegoś konkretnego punktu odniesienia, np. do punktu ustawienia kursora (tzn. za pierwszym razem tak, ale za drugim już działa z zupełnie przypadkowego miejsca).
Syntezatory mamy w sumie tylko trzy: Organ, Polysynth i FM-4 – nazwy mówią za siebie. Na jednej ścieżce instrumentalnej z poziomu okna ładowania wtyczek możemy obsadzić tylko jeden instrument, ale jeśli robimy to z okna z wtyczkami, korzystając z funkcji +, to można wstawiać do woli – taka trochę niekonsekwencja. Przy stawianiu nutek w edytorze MIDI nie słychać ich dźwięków, choć powinno tak być (tak wynika z opisu przycisku, który to uruchamia). Bardzo dobre wtyczki korekcji, kompresji, delaya, pogłosu i modulacyjne. Wszystkie fantastycznie dają się automatyzować i kontrolować zewnętrznie.
Program nie obciąża znacząco komputera – przy kilkunastu ścieżkach i wtyczkach praktycznie nic się nie dzieje z obciążeniem. Słabe jest natomiast okno kontroli obciążenia, bo niewiele się z niego można dowiedzieć.
Bitwig ma niesamowite możliwości i funkcje niespotykane w innych programach, dlatego trochę czasu musi minąć, zanim do wszystkich dojdę i je rozszyfruję. Ogólne wrażenia są takie, że w niektórych miejscach jest bardzo złożony i zaawansowany, a w innych wręcz ograniczony do minimum – trochę nie ma równowagi między różnymi funkcjami. Pracuje się jednak szybko, skutecznie i intuicyjnie. Świetny jest jednoczesny dostęp do edytora aranżacji i odpalarki klipów. Poza tym można uruchomić kilka sesji jednocześnie i przenosić myszką elementy pomiędzy sesjami, bez przerwy w aktualnie odtwarzanej. Przełączenie między sesjami zajmuje sekundę – trzeba po prostu wcisnąć przycisk aktywacji silnika w tej sesji, którą chcemy uruchomić – pozostałe się „wysprzęglają” i nie obciążają CPU.
Na razie tyle, zgłębiam dalej.

Bitwig – wciąż czekamy

Opublikowano przez

Odbyłem bardzo ciekawą rozmowę z Dominikiem Wilmsem (na targach we Frankfurcie), głównym twórcą i pomysłodawcą Bitwiga. Mimo moich usilnych starań nie udało mi się otrzymać wersji do testów prasowych. Dlaczego? pytam się Dominika. Przecież software już na pewno jest, a oficjalnie ma się pojawić raptem za nieco ponad tydzień. „Z powodu bugów” – usłyszałem. Cztery lata nad tym pracowaliście i na tydzień przed oficjalną premierą macie bugi? „Tak jest zawsze. Z tym że niektóre firmy decydują się na wypuszczenie software, a następnie przez rok czasu go poprawiają, a my chcemy mieć gotowy produkt. Poza tym cztery lata to normalny okres. Tyle czasu zajęło przejście z 8 na 9 w przypadku Live, tyle samo czasu potrzebował Logic. A my robiliśmy wszystko od podstaw. Zrobiliśmy platformę, która była platformą do programowania aplikacji. Wszystko po to, by było to jak najbardziej wszechstronne, funkcjonalne i działało na każdym komputerze, w tym na Linuksie”.
Ekipa w Bitwigu jest nastawiona bardzo optymistycznie i wierzy, że ich program osiągnie bardzo mocną pozycję na rynku. Pracowali nad nim dość długo, to fakt, ale jako zupełnie nowa aplikacja na rynku programów DAW może stać się bardzo ciekawą alternatywą dla innych. Wygląda na bardzo porządnie napisaną i bardzo funkcjonalną. Swojego czasu mieliśmy możliwość zapoznania się z wersją beta, ale – jak powiedział Dom – wiele się od tego czasu zmieniło, a software ewoluował.

Bezpłatne kursy SpectraLayers

Opublikowano przez

spectralayers21Edycja spektralna materiału audio nie jest zagadnieniem nowym, i kilka firm dość intensywnie zaczęło penetrować ten obszar oprogramowania (iZotope, Adobe, UI Software, Photosounder, Diamond Cut, a nawet Roland). Na ten moment jednak wydaje się, że najbardziej wszechstronnym i funkcjonalnym narzędziem do edycji spektralnej jest Sony SpectraLayers, aktualnie dostępny w wersji 2.1, którą dosłownie przed chwilą otrzymałem do testów, razem z najnowszym Sound Forge Pro Mac 2.0. SpectraLayers 2.1 różni się od wersji 2.0 kilkoma ciekawymi funkcjami, w tym narzędziem do redukcji/eliminacji pogłosu, poprawionym algorytmem redukcji szumów oraz opcją wysyłki odszumionego sygnału na oddzielną warstwę. Trzeba bowiem wiedzieć, że SpectraLayers pracuje na podobnej zasadzie jak Photoshop przy obróbce grafiki bitmapowej – możemy tworzyć różne warstwy, na każdej z nich edytować spektrum sygnału (także z użyciem wtyczek VST), a następnie zgrać całość do postaci pliku audio. SpectraLayers Pro 2.1 doskonale współpracuje z Sound Forge, teraz także z Sound Forge Pro Mac. A jak to wygląda w praktyce, przekonam się za kilka dni, gdy popracuję trochę z nowymi aplikacjami.
SpectraLayers otrzymał na właśnie zakończonych targach NAMM nagrodę Editor Choice od redakcji miesięcznika Sound on Sound. Z tej radości firma Sony postanowiła udostępnić zupełnie bezpłatnie komplet materiałów edukacyjnych w formie wideo (łącznie z rejestracjami webinariów), związanych z obsługą tego niesamowitego programu. Gorąco zachęcam wszystkich zainteresowanych tą tematyką do zapoznania się z zawartością tej strony. Można tam znaleźć mnóstwo interesujących informacji i porad na temat SpectraLayers i praktycznego zastosowania tej aplikacji.
Dodam tylko, że autorem SpectraLayers (początkowo Spectral Layers) jest mieszkający we Francji Robin Lobel (rocznik 1984), założyciel firmy Divide Frame, programista związany z rynkiem gier i produkcji filmowych. Stworzony przez niego SpectraLayers znalazł już zastosowanie w takich obrazach jak Men In Black 3, Total Recall, Twilight oraz The Hobbit. Program jest też wykorzystywany przez FBI. Ale to tajemnica…

Separacja wokalu: wreszcie coś działa!

Opublikowano przez

adx_traxSeparacja wokalu z kompletnych utworów, pozwalająca uzyskać niezależne pliki samego wokalu i samej warstwy instrumentalnej, od zawsze była wielkim marzeniem wielu osób. Taki wokal można potem wykorzystać w remiksach, a sam podkład muzyczny np. w karaoke lub do jakichś innych zbożnych celów. Różne firmy z różnym skutkiem podchodziły do tego tematu wielokrotnie, ale mam wrażenie, że wreszcie się komuś to udało. Tym kimś jest firma Audionamix, która specjalizuje się we wszelkiego typu separacjach, mając na swym koncie różnego typu pierwszoligowe produkcje filmowe z Hollywood. Na tegorocznych targach NAMM zaprezentowała ona aplikację o nazwie ADX Trax, której działanie naprawdę robi wrażenie. Aplikacja jest obecnie dostępna tylko dla komputerów Mac, a jej w pełni funkcjonalne, działające przez tydzień demo można ją pobrać ze strony producenta. Cała magia dzieje się w Chmurze, sama aplikacja zainstalowana w komputerze jest tylko klientem serwera, który dokonuje wszystkich działań. Przy sprawnym łączu internetowym (przyda się łącze symetryczne) całość dzieje się bardzo szybko i nie ma podstaw, żeby narzekać. Na początku Trax sam kreśli linię wokalu, którą „wyłowił” w nagraniu, ale my możemy ją dowolnie korygować korzystając z dostępnych narzędzi i podpowiedzi ze strony generatora dźwięku wiodącego. Edycja odbywa się trochę jak w Melodyne. Czym precyzyjniej zdefiniujemy linię wokalu, tym lepsze uzyskamy efekty. Poza tym mamy też opcje redukcji pogłosu, redukcji perkusji w wokalu i szereg innych ciekawych narzędzi. Po 15 minutach pracy, nawet nie zapoznając się z bardziej zaawansowanymi funkcjami tego narzędzia, udało mi się uzyskać takie oto rezultaty.

Jak słychać, sporo jest jeszcze do zrobienia, ale czym bardziej wgłębiam się w tę aplikację, tym mocniej wierzę, że można uzyskać efekty zapierające dech w piersiach. Tak jak wspomniałem – kluczem do sukcesu jest odpowiednie „wyrysowanie” linii wokalnej w edytorze (lub poprawienie tej, którą automatycznie zdekodował program), aby specjalne filtry wiedziały, co mają filtrować. Chyba zanosi się na sporą rewolucję w tym temacie. Opłata za program jest roczna i zaczyna się od 240 dolarów. Do końca lutego obowiązuje 20-procentowa zniżka.

Brute LFO – wykorzystaj iPada w systemie modularnym

Opublikowano przez

brute lfoBrute LFO to prosta ale bardzo przydatna i nowatorska aplikacja działająca w środowisku iOS, dzięki której możemy sterować dowolnym syntezatorem sprzętowym, posiadającym wejście CV. Brzmi dosyć niewiarygodnie, ale działa i to nawet całkiem sprawnie.

Brute LFO to generator niskich częstotliwości, który posiada w sumie trzy niezależne oscylatory. Dzięki parametrom dostępnym w głównym oknie aplikacji możemy zmieniać przebieg generowanych przez nie fal (dostępne są przebiegi: kwadratowy, sinusoidalny i piłokształtny), odstrajać i zmieniać fazę oscylatora nr 2 oraz dodatkowo modulować dwa pierwsze oscylatory za pomocą trzeciego. Trzy oscylatory o różnych parametrach i przebiegach fal dają możliwość wykreowania naprawdę interesujących efektów brzmieniowych. Zwłaszcza jeśli dodamy do nich pady dotykowe (czyli swoisty już znak rozpoznawczy wielu iPadowych aplikacji), dzięki którym ruchem jednego palca zmienimy szybkość i natężenie modulacji.

Brute LFO łączy się z zewnętrznymi urządzeniami za pomocą… wyjścia słuchawkowego (o ile nie posiadamy interfejsu audio współpracującego z urządzeniami przenośnymi). Trudno dać wiarę, ale takie połączenie (testowane z syntezatorem Moog Subphatty) rzeczywiście działa i daje całkiem zadowalające rezultaty. W porównaniu do innych (sprzętowych) źródeł modulacji Brute LFO brakuje może trochę mocy (sygnał jest zwyczajnie słabszy), ale aplikacja stanowi całkiem ciekawą propozycję i z pewnością przydać się może jako dodatkowy generator LFO. Zwłaszcza, że kosztuje niecałe 4€.

Poniższy filmik prezentuje działanie aplikacji z syntezatorem Arturia Minibrute.

PSP X-Dither

Opublikowano przez

PSP_X-DitherFirma PSPaudioware udostępniła swój najnowszy produkt. Tym razem nie jest to procesor dynamiki, korektor ani efekt. Rzeczy zaszły zdecydowanie dalej.
PSP X-Dither to wysokiej klasy masteringowy procesor do ditheringu, czyli służący do redukcji rozdzielczości bitowej materiału audio, np. z 24-bitowego pliku master do postaci 16-bitowej pod kątem płyty CD. Rzecz jest o tyle istotna, że nie można tak po prostu „uciąć” 8 bitów, ale ich brak zamaskować w taki sposób, by jak najmniej odbiło się to na brzmieniu materiału finalnego. W tym celu stosuje się specjalne algorytmy bazujące na dodawaniu odpowiednio ukształtowanego szumu, dzięki któremu najmłodsze bity są subtelnie „rozmywane”.

Procesor dostępny jest w postaci wtyczki AudioUnit, VST, RTAS i AAX. W przeciwieństwie do wielu innych tego typu narzędzi, których twórcy zalecają jedynie jednorazowe zastosowanie ditheringu na końcowym etapie pracy masteringowej, X-Dither może być też stosowany na etapach pośrednich, czyli na pojedynczych ścieżkach i grupach, także podczas produkcji.

Oto wypowiedź Boba Katza na temat nowego produktu PSPaudioware: „Nie sądziłem, że ktokolwiek może zrobić to, co zrobiła firma PSP. Stworzyli całą gamę szumów ditheringu, które pozwalają mi wykreować 16-bitowy materiał brzmiący niemal identycznie jak 24-bitowy plik źródłowy. W przypadku innych algorytmów ditheringu zawsze musiałem pójść na kompromis, którego efektem był dźwięk o innym charakterze tonalnym niż oryginał, albo mający mniejszą głębię, albo ze spłaszczonymi transjentami. Mając X-Dither mogę łatwo znaleźć idealny typ szumu dopasowany do muzyki, nad którą akurat pracuję”.

Demo procesora można pobrać ze strony PSP. Do 2 stycznia obowiązuje promocja cenowa – wtyczkę można kupić za 69 dolarów, a od 3 stycznia 2014 będzie już kosztować 89 dolarów (ceny netto).

Bitwig Studio już na początku 2014 roku?

Opublikowano przez

Bitwig studioJedna z bardziej wyczekiwanych premier na rynku oprogramowania muzycznego wydaje się być coraz bliższa i bardziej realna. Wszyscy, którzy zdążyli się już zniechęcić i zwątpić w to czy Bitwig Studio w ogóle pojawi się na rynku mogą chyba odetchnąć z ulgą. Po dwóch latach kuszących zapowiedzi niemieccy programiści ogłosili właśnie na swoim profilu facebookowym ostatnią fazę beta testów i zapowiedzieli oficjalną premierę programu na styczniowych targach NAMM.

Bitwig Studio to cyfrowa stacja robocza kreowana na głównego konkurenta Ableton Live, co jest dosyć zrozumiałe jeśli weźmiemy pod uwagę zarówno sam wygląd programu (podział na dwa widoki: linearny i nielinearny) jak i to, że pracują przy nim byli programiści Abletona. Na dokładne specyfikacje przyjdzie jeszcze czas, warto jednak nastawiać oczy i uszy, bo Bitwig Studio zapowiada się bardzo interesująco. Twórcy programu postawili przede wszystkim na łatwość i wygodę pracy, tworząc kompletne narzędzie do produkcji muzycznej, z całą gamą pokładowych efektów i instrumentów pracujących na wzór systemu modularnego. Nie obędzie się także bez kilku nowatorskich rozwiązań, takich jak na przykład „ścieżki hybrydowe” – które pozwalają pracować równocześnie na klipach audio i MIDI oraz „edycję warstwową”, która pozwala na równoczesny podgląd wielu ścieżek poddawanych edycji.

Pozostaje mieć nadzieję, że na zapowiedziach się nie skończy i Bitwig Studio 1.0 rzeczywiście trafi do sprzedaży w pierwszych miesiącach 2014 roku. Poniżej jeden z najnowszych filmów, jaki udostępnili twórcy Bitwig na swoim profilu YouTube, pokazujący możliwości programu w zakresie zgrywania i plasterkowania.

Sonic Academy KICK – zrób sobie stopę

Opublikowano przez

kickStopa to bez wątpienia brzmieniowy fundament większości utworów, dlatego możliwość stworzenia jej barwy od podstaw wydaje się być nieoceniona. Naprzeciw temu zapotrzebowaniu wyszli programiści Sonic Academy tworząc wirtualny syntezator o wszystko mówiącej nazwie KICK.
Istnieje rzecz jasna wiele metod pozwalających stworzyć dobre brzmienie stopy, często bywają to jednak metody czasochłonne, wymagające precyzyjnego (i mozolnego) dopasowywania do siebie kolejnych warstw sampli lub partii syntezatorowych. KICK to niezwykle użyteczna i prosta w obsłudze wtyczka, która pozwala na szybkie i precyzyjne wykreowanie dowolnego właściwie brzmienia bębna basowego.
Wtyczka składa się z dwóch głównych części: syntezatora generującego falę sinusoidalną oraz samplera. W sekcji syntezatora możemy precyzyjnie określić kształt obwiedni wysokości dźwięku oraz ADSR. Sampler zaś odpowiedzialny jest za górną warstwę brzmieniową stopy (stąd widoczna przy nim nazwa „click”) i pozwala na kontrolę wysokości oraz głośności wybranej próbki. Na pokładzie wtyczki znajduje się kilkadziesiąt gotowych próbek brzmieniowych, jednakże nic nie stoi na przeszkodzie żeby załadować własne brzmienia. Ponadto syntezator oferuje prosty, jednopasmowy korektor oraz efekt distortion.
Praca z wtyczką jest bardzo łatwa i intuicyjna, a stworzenie pożądanego brzmienia zajmuje w zasadzie parę minut. Dzięki pomysłowo zaprogramowanemu interfejsowi obwiedni wysokości dźwięku możemy bardzo precyzyjnie określić strój naszej stopy, a także ustawić dowolny przebieg harmoniczny fali sinusoidalnej. Stwarza to naprawdę duże możliwości w zakresie kreowania barwy i jest dużo prostsze niż praca z klasycznymi syntezatorami perkusyjnymi.
Wtyczka sygnowana jest przez Nickiego Romero, co nie oznacza jednak, że nadaje się tylko do tylko do agresywnej house’owej stylistyki (choć bez wątpienia sprawi przyjemność fanom tego gatunku). Prostota i możliwości tego instrumentu naprawdę uwodzą, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę jego cenę, która wynosi jedyne 29 euro.