Dronos (nie mylić z donosem) Drone Machine, to baaardzo nietypowy instrument. I przez tę swoją nietypowość wręcz zachwyca. Codziennie przeglądam każdy nowy freeware, który pojawia się w Sieci, sprawdzam, i zazwyczaj z niesmakiem szybki usuwam z komputera. Co ciekawsze opisuję na blogu, ale od czasu do czasu zdarzają się takie perełki jak ta. Instrument de facto jest komercyjny i w pełnej wersji kosztuje 12 euro, ale w wersji bezpłatnej (VST dla Windows, pobieramy stąd) też można z niego skorzystać, choć z pewnymi ograniczeniami. Oprócz pojawiającego się co chwila „ekranu powitalnego” wersja bezpłatna jest jednogłosowa i nie pozwala na wyrenderowanie dźwięku w tradycyjny sposób. Wprawdzie można włączyć domyślny interfejs użytkownika, jeśli kogoś denerwują co chwila znikające regulatory, a dźwięk zarejestrować poprzez nagranie wyjścia z DAW, ale znacznie prostsze, łatwiejsze i bardziej uczciwe będzie kupno instrumentu. Wytwarza on brzmienia, które mają symulować niestabilne układy elektroniczne, czyli takie, które uległy wzbudzeniu lub są zakłócone przez trzaski. Ale robi to w bardzo muzyczny sposób, okraszając dźwięk schowanymi pod maską efektami.
Ewidentną wadą Dronosa jest spory apetyt na moc obliczeniową. Kręcące się wiatraczki, ciężka grafika i sporo DSP wewnątrz robi swoje. Zaletą natomiast jest bardzo ciekawe brzmienie. Z doświadczenia wiem, że tego typu dźwięki przydają się od czasu do czasu, a generowanie ich za pomocą standardowych syntezatorów czy poszukiwanie bibliotek z odpowiednimi samplami to niepotrzebna strata czasu. I wtedy Dronos jest jak znalazł. Nie dostanie ode mnie żadnych gwiazdek, bo jako freeware jest mało praktyczny.