Izraelska firma Waves zasłynęła niedawno prowokacjami polegającymi na podstawianiu studiom nagrań klientów, którzy pozyskiwali metodami szpiegowskimi dane na temat nielegalnych kopii wtyczek Waves zainstalowanych w komputerach pracujących w studiu. No wiecie – kamery w guziku, dyktafony, aparaty w okularach (nasi politycy wcale nie byli prekursorami w tej dziedzinie rozwijania stosunków międzyludzkich).
Właśnie zakończyły się pierwsze sprawy sądowe, jakie dwóm nowojorskim studiom wytoczyli prawnicy Waves. Reckless Music, LLC, d.b.a. Skyline Recording Studios NYC i Quad Recording Studios, Inc. oczywiście przerżnęły z kretesem, bo Waves ma prawników z najwyższej półki (Adorno & Yoss, LLC), a sąd – jak głosi oświadczenie – „bardzo poważnie podszedł do spraw ochrony własności intelektualnej, bez względu na to, czy chodzi o muzyków, wokalistów czy producentów oprogramowania muzycznego, dzięki którym przemysł nagraniowy może miksować i nagrywać swoją muzykę„.
Jestem zdecydowanym wrogiem piractwa, tym bardziej, że z wielu doskonałych narzędzi można korzystać całkowicie bezpłatnie, a stosowanie wtyczek Waves nie jest obowiązkowe (a wychodzi na to, że nawet jest karalne). Coś mi tu jednak nie pasuje w całym wyroku, bo odnoszę wrażenie, że złapano tego, którego najłatwiej złapać. W przypadku pierwszego studia z nielegalnej kopii korzystał jeden z klientów, ale sąd uznał, że studio odpowiedzialne jest za wszystko co się w nim znajduje, nawet jeśli klient zainstalował wtyczki bez wiedzy właścicieli. Drugie studio nawet się specjalnie nie broniło, tylko zadeklarowało, że od teraz już będą „100% crack free”, co zapewne oznacza, że przejdą na Linuksa…
Hmm dziwi mnie to, że właściciele studia nagrań piracą software… Przecież cena dobrej jakości programów jest często i tak ułamkiem kosztów jakie wydaje się chociażby na sprzęt…