Targi we Frankfurcie, jakich nie znacie…

Opublikowano przez

Rytm wszystkiemu co dzieje się w naszej branży nadają praktycznie dwa wydarzenia: styczniowe targi NAMM i odbywające się pod koniec marca targi we Frankfurcie – Musikmesse i Prolight+Sound. Te frankfurckie, nie wiedzieć czemu, mają rangę oddzielnych imprez, choć tak naprawdę trudno odróżnić gdzie są jedne, a gdzie drugie. Dlatego dla ułatwienia wszyscy określają je mianem Messe.
W zasadzie nie wiadomo które targi są większe. Teoretycznie Frankfurt, bo i więcej hal, i sam obiekt, tak na oko, z pięć razy taki jak centrum kongresowe w Anaheim. Pod względem branży MI zdecydowanie dominuje Kalifornia. Tam natomiast nie ma ciężkiego sprzętu, który jest firmowym znakiem Frankfurtu. Obie imprezy starają się nie wchodzić sobie w paradę, a sami wystawcy tak układają plan premier, aby w styczniu nie wystrzelać się z nowości. A jeśli już wszystko co mieli zaprezentowane zostało w Anaheim, to na Frankfurt zwykle szykują jakiegoś królika w kapeluszu, ot tak, dla zasady.
Nowości zaprezentowane na targach zazwyczaj nie pojawiają się w sprzedaży wcześniej niż jesienią. Są oczywiście wyjątki, i tu zwykle przoduje Wielka Trójka, czyli Korg, Roland i Yamaha. Z pozostałymi bywa różnie. Niektórzy złośliwcy żartują, że tak naprawdę NAMM to skrót od Not Available Maybe May, czyli „teraz niedostępne, może w maju”. I często mają rację, przy czym chodzi o maj w przyszłym roku… Bywa też tak, że nowości prezentowane są „na rybkę”, tylko po to, by wybadać reakcję dystrybutorów, sklepów i zwykłych gapiów na nowy produkt. Są również firmy, które z premedytacją, od lat, prezentują jeden i ten sam produkt jako nowość. Do legendy przejdzie chyba nowy Hammond, który z uporem godnym lepszej sprawy od kilku lat pokazuje (chyba nawet wciąż te same) „nowe” organy B3, których nikt nigdy nie widział, nikt nigdy nie odebrał, ani nikt nigdy nie sprzedał. Za to paru już zapłaciło…

Nawał nowych produktów prezentowanych na targach, zwłaszcza we Frankfurcie, jest tak duży, że nie ma chyba nikogo, kto mógłby kiedykolwiek powiedzieć, że zobaczył wszystko. Często dopiero po zakończeniu targów można się dowiedzieć, że pokazano tam coś, co w jakiś niewiarygodny sposób umknęło naszej uwadze. Dlatego niektórzy wystawcy ułatwiają życie mediom i zwiedzającym przyklejając na nowych produktach duże nalepki NEW. Bywa i tak, że nalepki te wiszą na sprzęcie, który zdążył już się zestarzeć, ale równie często są to urządzenia mające jedynie powłokę zewnętrzną – w środku nic nie ma, bo nowy produkt nie wszedł nawet w fazę prototypu…

Ciekawą sprawą, jeśli chodzi o Frankfurt, jest obserwowanie w akcji branżowych dziennikarzy. Jedni biegają jak szaleni z rozwianym włosem, torbą wypełnioną giftami i butelkami napojów serwowanych na stoiskowych briefingach. Inni nie wystawiają nosa z Press Center, jedzą, piją, lulki palą, a o wszystkich nowościach dowiadują się przeglądając newsy na jednym z kilku komputerów przeznaczonych specjalnie dla prasy. Ale wszystkich żurnalistów zawsze, niezmiennie i od lat łączy jedno. To magiczna godzina 17.00. Magiczna dlatego, że właśnie wtedy zaczyna się tzw. happy hour, kiedy to wszystkie płyny dostępne są w prasowym barze całkowicie za darmo. W zasadzie całe targi mogłyby nie istnieć, byle by tylko była słynna happy hour. Wtedy właśnie następuje podlewana czym się da wymiana wrażeń, informacji, spostrzeżeń, plotek, podejrzeń i obserwacji. Wtedy w głowach pismaków lęgną się pomysły na nowe artykuły i na tematy relacji. Do prasowego baru tłumnie ściągają także wystawcy, do tego dołączają przedstawiciele targów, znajomi królika i wszyscy wtajemniczeni.

A już godzinę później w Press Center robi się pusto, ponieważ całe towarzystwo gromadnie udaje się na tzw. zajęcia w podgrupach. Tych najważniejszych informacji i kontaktów nie zdobywa się wcale w targowych halach, ale dopiero wieczorem, po oficjalnym zamknięciu targów. Są to jednak tak mało istotne szczegóły dziennikarskiej kuchni, że chyba nie ma sensu o nich pisać 🙂

Aha, prawie wyleciało nam z głowy… We Frankfurcie pokazano dziś kilka nowości, niektóre są nawet całkiem interesujące. Ale napiszemy o nich jutro. Teraz mamy ważne sprawy na głowie.