Bitwig Studio – recenzji część pierwsza

Opublikowano przez

bitwig_1Wprawdzie cała recenzja Bitwiga pojawi się w majowym numerze EiS – a mam nadzieję, że będzie wystarczająco wyczerpująca i wyjaśniająca wiele zagadnień – ale nie mogłem się powstrzymać i chciałem się podzielić z Wami jej pierwszą częścią. Potem dodam drugą, a po resztę zapraszam do majowej Estrady.

Pojawienie się Bitwiga nie było żadną niespodzianką. Program anonsowany był już od ponad trzech lat i od początku było wiadomo, że jego twórcy zamierzają pójść drogą, którą wytyczył Ableton Live. Postanowili to jednak zrobić na swój sposób. Autorami Bitwiga są programiści pracujący wcześniej w firmach Ableton (Live) i Vember (Surge i Shortcircuit), czyli niemiecko-szwedzka koalicja, na czele której stanęli Dominik „Dom” Wilms i Claes Johanson, a także Pablo Sara, Nicholas Allen i Volker Schumacher. Firma ma swoją siedzibę w Berlinie, a od kwatery Abletona dzieli ją 7 minut drogi na piechotę…

Podstawowe informacje
W założeniach twórców Bitwig ma być nowoczesnym programem DAW, w którym pojawią się wszystkie funkcje, jakich potrzebują współcześni artyści i producenci – głównie z kręgu muzyki elektronicznej – a które w innych aplikacjach są niedostępne lub mają formę nie do końca sprzyjającą kreatywnej pracy. Bitwig powstawał przez blisko cztery lata i jest programem stworzonym praktycznie od zera. Specjalnie dla niego skonstruowano własną platformę programistyczną, na bazie której dopiero budowano pozostałe elementy. Od początku Bitwig miał być wielosystemowy, pozwalając pracować na komputerach Windows, Mac, a także Linuks, przy czym struktura programu jest taka, że wszelkie dokonywane w nim zmiany odnoszą się jednocześnie do trzech jego wersji. Jak mówi Wilms, tworząc firmę od podstaw i pisząc oprogramowanie od przysłowiowej czystej kartki papieru mieli ten komfort, że można było przyjąć praktycznie dowolne założenia wstępne, uwzględniające systematyczny rozwój na długie lata do przodu.
Program bazuje na 64-bitowym, zmiennoprzecinkowym silniku audio i funkcji ładowania wtyczek w oddzielnych procesach, dzięki czemu usterka w funkcjonowaniu wtyczki nie powoduje zawieszenia całego programu. Bitwig udostępnia też funkcję pracy wielomonitorowej z uwzględnieniem sześciu trybów (Display Profile): Large i Small dla jednego monitora, trzy tryby pracy na dwóch monitorach z uwzględnieniem różnych konfiguracji, oraz tryb trzymonitorowy. Przyjęcie takiej strategii wynika z faktu, że Bitwig jest programem, w którym wszystko dzieje się w obrębie jednego okna, z wydzielonymi czterema sekcjami przeznaczonymi do konkretnych zadań. Sekcje te możemy w określonych sytuacjach skalować lub całkowicie wyłączać, aby przy zaawansowanej edycji skupić się na określonym elemencie sesji (np. edytorze pianolowym z interesującą funkcją edycji ekspresji dla poszczególnych nut lub całej aranżacji ze ścieżkami automatyki). Okno globalne aplikacji także podlega skalowaniu (włącznie z trybem pełnoekranowym), z zachowaniem wielkości poszczególnych kontrolek i wskaźników.
W oddzielnych oknach otwierają się jedynie oryginalne interfejsy wtyczek zewnętrznych, czyli nie stworzonych przez Bitwiga. W tym samym jednak czasie ich uproszczone interfejsy są widoczne w oknie kontenera wtyczek, więc możemy z nich korzystać także bez wglądu w interfejs stworzony przez autorów wtyczki.
Ważną cechą programu jest możliwość otworzenia wielu projektów w ramach jednej aplikacji i przemieszczania między nimi wszystkich wybranych elementów, takich jak klipy, wtyczki czy całe ścieżki. Można to robić w trakcie odtwarzania jednej z sesji, która bierze udział w tej swoistej wymianie, czyli wybierać jakieś ciekawsze elementy i przenosić je poprzez przeciąganie do drugiej sesji, do której tempa automatycznie się dopasowują. Przełączenie z jednej sesji na drugą wymaga zatrzymania odtwarzania, kliknięcia na zakładkę sesji docelowej i uruchomienia w niej silnika audio (przycisk z logiem Bitwig w lewym górnym rogu), co trwa dosłownie sekundę.
Podobnie jak Ableton Live, Bitwig oferuje narzędzie do pracy z klipami, tzw. Clip Louncher (nazwijmy go kolokwialnie „odpalaczem”), czyli alternatywny sekwencer dedykowany głównie do pracy na żywo, szybkiego kreowania pomysłów na aranżacje czy odpalania klipów do odtwarzanej aranżacji z automatycznym zachowaniem tempa i odpowiedniego rytmicznie punktu startu. Trzeba przy tym zaznaczyć, że klipy w oknach aranżacji i odpalacza mogą być różne, a wszystkie można dodawać, przemieszczać i usuwać w czasie odtwarzania, improwizując do woli i świetnie się przy tym bawiąc.
Tym, co różni Bitwiga od Live, jest możliwość jednoczesnego wglądu w układ ścieżek i panel klipów, z opcją pracy w obu naraz. Poza tym przenoszenie klipów między tymi sekwencerami znacząco przyspiesza cały proces pracy nad utworem. Układ okna można też zorganizować tak, że uzyskujemy dostęp zarówno do panelu Louncher, panelu aranżacji liniowej oraz miksera.
Niesłychanie istotną cechą Bitwiga jest bardzo rozbudowany, a jednocześnie prosty w obsłudze system automatyki. Dla każdego parametru, czy to w ramach miksera, ścieżek, klipów czy wtyczek, możemy tworzyć linię automatyzacji. Możemy też komasować szereg różnych parametrów do postaci kontrolera makro, i sam kontroler poddać automatyce, zmieniając jednocześnie wszystkie przypisane doń elementy. Ciekawą funkcję pełni wtyczka XY Effects, do której możemy przypisać cztery dowolne wtyczki i ruchami w płaszczyznach X i Y aplikować ich wzajemne proporcje (morfing), nagrywając lub programując nasze manipulacje do postaci krzywej automatyki.
W zakresie edycji MIDI mamy wszystkie funkcje potrzebne do sprawnego nagrywania i programowania partii plus kilka rzeczy naprawdę ekstra. Jedną z nich jest możliwość mikro-odstrojenia dla pojedynczych nut, która pozwala uzyskać zarówno subtelne wibrato czy efekt „pływania” wysokości dźwięku, jak i dzikie przestrajanie typowe dla dubstepowych basów. Funkcja ta odnosi się jednak tylko dla instrumentów i samplerów Bitwiga, i nie jest obsługiwana w przypadku zewnętrznych wtyczek VSTi/AUi. Dla pojedynczych nut możemy też stosować graficzne obwiednie głośności, panoramy i dowolnego innego parametru (lub parametrów, jeśli zastosujemy makro), co np. pozwala zmieniać częstotliwość filtru lub jego rezonans w ramach trwania danej nuty. Wszystkie te automatyzacje można kopiować wraz z nutami, zatem stworzenie zwariowanych odstrojeń, filtracji i przesyconych efektami partii instrumentalnych staje się wyjątkowo proste, bez konieczności żmudnego programowania obwiedni i automatyki dla całej partii MIDI. A jeśli już uzyskamy satysfakcjonujący nas efekt, wtedy jednym kliknięciem zgrywamy tak zaprogramowany klip MIDI do postaci klipu audio, z uwzględnieniem szeregu różnych ustawień (z wtyczkami lub bez, przed tłumikiem, po tłumiku itp.).
Mając powyższe na względzie, i jednocześnie pamiętając o tym, że w Bitwigu można otworzyć wiele sesji jednocześnie, bardzo łatwo możemy podzielić naszą pracę na etap kreowania klipów w MIDI w jednej sesji, a następnie przenoszenia ich po zgraniu do postaci audio do drugiej sesji, w której dokonujemy wstępnej aranżacji i nagrywania dodatkowych ścieżek audio. Możemy potem przejść do trzeciej sesji, gdzie tworzymy kompletny miks. A wszystko to cały czas w obrębie jednego programu, z jednoczesnym dostępem do każdego etapu naszej pracy i możliwością dokonania niezbędnych korekt. Pozostaje jedynie żałować, że nie można zapisać wszystkich tych sesji pod postacią jednego wielosesyjnego projektu.

Tak to wygląda w ogólnych zarysach, a więcej szczegółów wkrótce.

3 komentarze do wpisu „Bitwig Studio – recenzji część pierwsza

Skomentuj nana Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wszystkie pola są wymagane.