Kompresja na sumie w praktyce

Opublikowano przez

Bardzo trudno jest dokonać zgrania współczesnego miksu bez zastosowania kompresora na sumie. Robią tak praktycznie wszyscy, nawet jeśli nie do końca wiedzą dlaczego. Poniżej znajdziecie fragment z książki Mixing And Mastering With T-RackS autorstwa Boba Owsińskiego, w którym ten znany realizator wyjaśnia dlaczego powinniśmy stosować kompresję na całości i w jaki sposób ją odpowiednio ustawić.
„Znacząca większość znanych realizatorów miksu aplikuje kompresję na sumie dla uzyskania efektu sklejenia ścieżek, z których składa się cała produkcja. Generalnie rzecz biorąc głębokość tej kompresji jest niewielka i poziom tłumienia w takiej sytuacji nie przekracza jednego lub dwóch decybeli. Jednocześnie są też realizatorzy, którzy prezentują swoim klientom znacznie bardziej skompresowany miks, który w pewnym stopniu symuluje finalne brzmienie, jakie utwór osiągnie po etapie masteringu lub w trakcie emisji radiowej. Miks dla klienta uzyskuje się stosując podobne rozwiązanie jak w przypadku obróbki masteringowej, a więc włączając kompresor, a następnie, tuż za nim, limiter, która to para procesorów dynamiki pozwala podnieść ogólną głośność całego zgrania. Jednym z problemów zbyt głębokiej kompresji całego miksu jest to, że w ten sposób zostawia się mniej miejsca na obróbkę dokonywaną na etapie masteringu, praktycznie uniemożliwiając masteringowcowi dalsze zwiększenie głośności utworu.
W większości współczesnych gatunków muzycznych kompresory stosuje się do uzyskania plastycznego, bardzo bliskiego dźwięku. Cała sztuka polega na tym, by przepuścić odpowiednio dużo sygnału ustawiając odpowiedni czas ataku (Attack), a następnie uwypuklić ten efekt przy właściwą regulację czasu wycofania (Release).
Krótkie czasy ataku sprawiają, że dźwięk staje się mniej dynamiczny, a dłuższe czasy wycofania powodują powstawanie nie zawsze korzystnego efektu falowania dźwięku. Ponieważ odpowiednie ustawienie tych czasów ma krytyczne znaczenie dla końcowego efektu oto kilka wskazówek pozwalających uzyskać optymalne efekty. Jeśli w utworze mamy do czynienia z regularnym rytmem wybijanym przez perkusję, należy zwracać uwagę na to, co dzieje się z dźwiękiem werbla. Metoda ta sprawdza się także w przypadku kompresji pojedynczych instrumentów.
1) Wycisz wszystkie ścieżki i zostaw sam werbel. Zacznij od największego czasu ataku i najmniejszego czasu wycofania w kompresorze.
2) Stopniowo zmniejszaj czas ataku aż zauważysz, że dźwięk werbla zacznie się robić matowy. Zostaw regulator Attack w tym miejscu.
3) Wydłużaj czas wycofania (Release) tak, aby uzyskać efekt powrotu głośności do 90-100% poprzedniego stanu przed kolejnym uderzeniem werbla.
4) Włącz pozostałe elementy całego miksu i posłuchaj efektów. Zapewne potrzebne będą drobne korekty czasów ataku i wycofania, ale ogólne brzmienie powinno być już odpowiednio plastyczne.”

Bobby Owsiński jest dziennikarzem, autorem książek, producentem i konsultantem technicznym od wielu lat działającym w branży. W wolnej chwili zajrzyjcie na jego stronę internetową i blog.

Tyle wielki autorytet w tej niewątpliwie bardzo istotnej kwestii. Pozwoliłem sobie sprawdzić w praktyce tę metodę i stwierdziłem, że kilka rzeczy wymaga dookreślenia. Przede wszystkim różne kompresory różnie reagują i po przetestowaniu wielu różnych wtyczek wyszło mi na to, że najlepiej sprawdza się (to chyba nie jest niespodzianka…) SSL Stereo Bus Compressor. Mistrz nie określił w swym materiale dość istotnych parametrów, takich jak próg kompresji i jej głębokość (Threshold i Ratio). Pozwoliłem sobie ustawić Ratio na 4:1 (żeby usłyszeć kompresję i uzyskać miękki dźwięk), a próg obniżałem tak długo, aż uzyskałem 4 dB tłumienia przy każdym uderzeniu werbla (wszystkie pozostałe ścieżki były wyłączone). Czas ataku na maksimum, czas wycofania na minimum. Teraz stopniowo zmniejszam atak aż dźwięk staje się nieco sprasowany. Konieczna jest drobna korekta progu kompresji, żeby cały czas tłumienie nie przekraczało owych 4 dB. Teraz zwiększam czas wycofania i obserwuję wskazówkę miernika – ma ona opadać dość wolno, ale na tyle szybko, by przed następnym uderzeniem werbla dotarła prawie do zera. Teraz włączam i wyłączam kompresor porównując poziom sygnału. Ustawiam Make-Up tak, by był on taki sam. Jeśli macie kłopoty z określeniem różnicy poziomu to proponuję szybko, kilkakrotnie i bez liczenia kliknąć przycisk Comp In (lub inny, który wyłącza dany efekt), a następnie zamknąć oczy, by nie wiedzieć w jakiej pozycji jest przycisk, i klikać raz po raz porównując dźwięk (ta metoda sprawdza się zresztą w każdej sytuacji, więc polecam jej stosowanie). Powinniśmy usłyszeć, że przy włączonym kompresorze dźwięk werbla jest nieco spójniejszy i bardziej wygładzony. O to chodzi. Teraz włączamy wszystkie pozostałe ścieżki i obserwujemy wskazania miernika. Oczywiście wychyla się on bardzo daleko, więc znów korygujemy ustawienia progu kompresji Threshold, by wskazówka nie wychodziła za mocno poza 4 dB. Teraz porównując dźwięk z kompresorem i bez kompresora powinniśmy zauważyć, że w tym pierwszym przypadku wszystko jest zdecydowanie lepiej ze sobą sklejone i bardziej plastyczne. Pozostaje nam już tylko włączyć za kompresorem jakiś dobry limiter (polecam darmowy LoudMax) i ustawić próg jego zadziałania tak, by maksymalny poziom tłumienia nie przekraczał 3 dB. Efekt? Głośniejszy, lepiej ułożony, bardziej spójny i plastyczny miks, który w dalszym ciągu pozostawia masteringowcowi miejsce na jego czarodziejskie operacje, a brzmi znacznie ciekawiej niż zaraz po „zdjęciu z miksera”. Przykład przed i po poniżej.

19 komentarzy do wpisu „Kompresja na sumie w praktyce

  1. grobot

    Wszystko fajnie tylko co to za idiotyczny pomysł żeby plik przed masteringiem puszczać przez limiter. De facto nawet lekka kompresja na sumie powinna być już działką masteringowca. No chyba że sami wykonujemy ostateczne szlify.

    1. tadek

      grobot :

      Wszystko fajnie tylko co to za idiotyczny pomysł żeby plik przed masteringiem puszczać przez limiter. De facto nawet lekka kompresja na sumie powinna być już działką masteringowca. No chyba że sami wykonujemy ostateczne szlify.

      nieprawda

      1. janek

        alez prawda….owszem ostatnimi czasy pojawila sie jakas idiotyczna modda na zrobienie z dowolnego uworu teksanskiej masakry w tym zlimitowanie jej parokrotne tak zeby nie istnialo juz cos takiego (moze niektorzy nie slyszeli o czyms takim) jak dynamika! tak! to wbrew pozorom wazny czynnik.
        Plik porzadnie przygotowany do masteringu powinien byc plikiem o pelnej dynamice (badz prawie – tzn bardzo lekki kompresor (i raczej 2 a nie 4 decybele) na sumie jestem sobie w stanie wybrazic – choc lepiej pogadac o tym z masteringowcem ktory bedzie mial hardwareowa wersje kompresora z najwyzszej polki) ale limiter jest jakims dzikim wymyslem. Do tego plik wcae nie ma byc glosny. Spokojnie moze miec zapas kilku dB…

  2. bart

    Tadek czyli metoda opisana wyzej twojm zdaniem jest prawidlowa ? bo tez sie pierwszy raz spotkalem z twierdzenie ze limiter idzie na sume w trakcie mixu tzn slyszlem ze nie ktorzy mixuja od poczatku na sumie z limiterem chodz sam tak nie robie 😛 POZDro 4 All 🙂

    1. tadek

      dokładnie tak, pozwala to bliżej stwierdzić jak nasza produkcja zachowa się w procesie masteringu czyli uniknąć uwag od masteringowca typu stopa werbel czy wokal daj ciut głośniej. Zgrywając mix do masteringu można zmniejszyć kolano kompresora lub całkowicie go wyłączyć

  3. grobot

    Chyba zostałem źle zrozumiany. Co innego miksować z zapiętym limiterem na sumie, a co innego oddawać plik do masteringu po obróbce dynamicznej. Zapinanie limitera na sumie w trakcie miksu nie jest pozbawione sensu. Limiter zwieksza poziom RMS i „nasyca” brzmienie. Taka sytuacja pozwala niekiedy wychwycić błędy w proporcjach (np okazuje się nagle, że hi-hat jest za głośno). natomiast oddawanie miksu po całosciowej obróbce (czy to dynamicznej czy EQ) wydaje mi się niporozumieniem.
    P.S.
    Mam jeszcze jedną uwagę do prezentacji zamieszczanych na tym serwisie. Autorzy popełniają notoryczny błąd prezentując efekty działań procesorów dynamicznych w postaci plików, których poszczególne fragmenty mają różny poziom RMS. Jeżeli puścimy komuś jeden fragment w dwóch wersjach – przy czym druga wersja będzie np 2 dB głośniejsza lub nieco jaśniejsza w brzmieniu – to prawie zawsze osoba ta stwierdzi, że wersja nr 2 jest lepsza. To jedno z najbanalniejszych zjawisk psychoakustycznych. Aby porównanie dwóch wersji fragmentu dźwiękowego miało sens należy wyrównać ich poziom RMS.

  4. bart

    No tak wszystko sie zgadza ale jezeli trak odajemy do masteringu to chyba bez zadnych fx-ów na sumie bo z tego artykułu wynika ze mozna uzyc comp i lim na sumie przed odaniem do masteringu tylko czy to ma sens ???

  5. Mix

    SSL – jednak lepsze wyniki uzyskuję na sumie z zapiętym X-Comp firmy SSL co jednak nie ma porównania do kompresora, który w obecnej wersji występuje w programie firmy Cakewalk-Roland Sonar X1. Jak na razie nic tego nie przebija … może systemy DSP, ale tych nie mam jak sprawdzić.
    Pozdrawiam.

    p.s Co do limitera na sumie … wygładza, wg mojej opinii jednak za bardzo, oczywiście zależy jak głośny jest miks na sumie, ale jednak.
    Programy DAW oferują rendering materiału z funkcją Ditheringu, który w większości działa jak świetny limiter na sumie. W ostateczności wolę użyć funkcji clippera.

  6. grobot

    Limiting i dithering to dwie różne bajki. Dither to algorytmicznie generowny szum, którego zadaniem jest maskowanie specyficznych cyfrowych zniekształceń (szumów kwatyzacji). Limiter natomiast to procesor dynamiki, który ścinia wierzchołki sygnału zmiejszając tym samym dynamike nagrania. Jeżeli można więc mówić o wygładzaniu dźwięku w przypadku obu tych procesów to tylko w bardzo różnym od siebie sensie 🙂

    1. tadek

      grobot, oczywiście -tylko najlepsze jest to że mix pisał z takim przekonaniem że liczyłem na to że uzasadni swoją zacną teorię, widać nie chciał się pogrążać….

  7. 0dB.pl

    grobot :
    Mam jeszcze jedną uwagę do prezentacji zamieszczanych na tym serwisie. Autorzy popełniają notoryczny błąd prezentując efekty działań procesorów dynamicznych w postaci plików, których poszczególne fragmenty mają różny poziom RMS. Jeżeli puścimy komuś jeden fragment w dwóch wersjach – przy czym druga wersja będzie np 2 dB głośniejsza lub nieco jaśniejsza w brzmieniu – to prawie zawsze osoba ta stwierdzi, że wersja nr 2 jest lepsza. To jedno z najbanalniejszych zjawisk psychoakustycznych. Aby porównanie dwóch wersji fragmentu dźwiękowego miało sens należy wyrównać ich poziom RMS.

    Kompresję stosujemy właśnie po to, żeby zmienić proporcje między sygnałem szczytowym a sygnałem RMS więc nie ma fizycznej możliwości wyrównywania poziomu RMS przed kompresją i po kompresji – ten zawsze będzie inny ponieważ tak działa kompresor. To samo dotyczy korekcji – jeśli prezentuję działanie korektora, to nie mogę go pokazać tak, by nie zademonstrować że np. rozjaśnia on górę pasma. Podejrzewam, że chodzi Ci o samo wrażenie głośności tzn. nagranie z wyższym poziomem RMS powinno mieć nieco zmniejszony poziom szczytowy, by było przez nas subiektywnie odbierane jako nagranie o podobnym poziomie głośności. Tego nie robię w prezentacjach ale zawsze dbam o to, by fragmenty przed i po miały ten sam poziom szczytowy.

    1. grobot

      Chodziło mi właśnie o zmniejszenie poziomu szczytowego. Takie przygotowanie prezentacji daje dużo lepsze pole do porównań. Można to zilustrować następującym przykładem. Zakładając finalny limiter podczas masteringu (powiedzmy Waves L3) warto jednocześnie regulować parametr Threshold i Output Ceiling. Dzięki temu subiektywy poziom głośności nie ulega zmianie. Wciśnięcie Bypass nie owocuje wtedy spadkiem głośności i można łatwo porównać brzmnie przed i po limiterze. Kiedy znajdziemy właściwą wartość Threshold, ustawiamy Output Ceiling na -0.2 dB i gotowe. W przeciwnym razie zmiany poziomu zawsze działają dekoncentrująco, a ponadto tworzą wyżej wspomniany efekt „jest lepiej bo jest głośniej”. Wystarczy spojrzeć na wykres krzywych izofonicznych by zrozumieć, że wszelkie porównania mają sens tylko przy tym samym, subiektywnym poziomie głośności. Dzięki za odpowiedź. Pozdrawiam!

  8. Mix

    tadek :

    Dithering, który w większości działa jak świetny limiter na sumie,
    ———
    hmm jako limiter…czego

    W programach typu Sonar czy Live, renderuję miks bez limitera na sumie.
    Ustawiając dithering na Triangular, uzyskuję wyrenderowany plik 16 bitowy … bez „przesterowań … ” – taki plik na mierniku nie przekracza cyfrowego zera. Tak jakbym użył limitera na sumie ale z istotną różnicą dla brzmienia.
    Co to jest Dithering, wiem …
    Renderując w w/w programach plik muzyczny bez stosowania ditheringu , wyraźnie skala na mierniku poziomów przekracza „0”.
    Nie wiem czy to dithering czy zmiana bitów z 32,24 na 16 powoduje tego typu efekt, czy może sama funkcja ditheringu …
    Jednak działa …
    A jeśli błędnie nazywam powyższe funkcje, proszę mnie sprostować.

    Pozdrawiam.

  9. Specu

    Ci co mowia ze kompresja i limiter na sumie nie ma sensu, nie potrafia dobrze miksowac i wychodzi to przy zapieciu tych efektow na sume. Idzie sie leczyc, takie artykuly to skarb narodow.

    1. grobot

      Najlepiej powiedzieć, że tacy i owacy po prostu nie umieją miksować. Uwielbiam takich „speców”. Szkoda kolego, że nie użyłeś jakiś wielkich kwantyfikatorów. Hmm… Nie neguje kontrolowania miksu przy pomocy limitera na sumie. Cały ten artykuł i dyskusja poniżej były zresztą na inny temat.

  10. noski

    Ja bym sugerował aby w przyszłości, prezentując przykłady działania kompresora wyrównywać chociażby na oko (a lepiej na ucho) poziomy bo przyznam osobiście, iż poza tym, że początek przykładu jest cichszy a druga połowa głośniejsza, to wady/zalety ciężko mi stwierdzić…

  11. Gerry

    Jakkolwiek by nie kręcić to ciągle lepszy efekt uzyskuję Vintage Warmerem 2… z wtyczką PSP jest głośniej przy czym nic nie ginie w mikse i lepiej sie wszystko klei…

Dodawanie komentarzy do tego artykułu zostało wyłączone [?]