Melodyne Editor: Photoshop dla muzyków (recenzja)

Opublikowano przez

Technologia Direct Note Access wywołała nie tylko sporo zamieszania w światku produkcji muzycznej, ale też skłoniła do przemyśleń na temat przyszłości. Wygląda na to, że jest to najbardziej zaawansowane narzędzie, jakie pojawiło się od czasu pierwszych programów DAW, przez wielu uważane za największy przełom w zakresie cyfrowego audio. Przyjrzyjmy mu się nieco bliżej i sprawdźmy jak jest w rzeczywistości.

O Melodyne DNA, czy to w postaci stand-alone, czy też jako wtyczka, należy myśleć jak o stereofonicznym edytorze audio, do którego importujemy pliki dźwiękowe w standardowych formatach, rozdzielczości i częstotliwości próbkowania. Już w fazie importu (np. przez przeciągnięcie pliku do okna edycji) w większości przypadków rozpoznaje on tonację materiału muzycznego, tempo, a także jego charakter (rytmiczny, melodyczny lub harmoniczny). Zaraz po zaimportowaniu automatycznie rozpoczyna się proces analizy pliku, którego czas pozostaje w ścisłej zależności od długości i zawartości przetwarzanego materiału.

Melodyne DNA oferuje wyjątkowo inteligentny algorytm detekcji, ale nie oczekujmy, że tam, gdzie np. bas i gitara zagrają dźwięk C, tam otrzymamy dwa oddzielne zdarzenia, które możemy edytować. Owszem, w wielu wypadkach tak jest, ale dużo zależy od tego, jak bardzo dźwięki te różnią się pod względem barwy. W złożonych aranżacjach musimy się liczyć z tym, że nie zawsze będziemy mieli dostęp do materiału precyzyjnie rozbitego na pojedyncze nutki. Zdarzają się też sytuacje, że dźwięk, o którym wiemy na pewno, że jest to np. C3, wylądował po detekcji, nie wiedzieć czemu, jako C2, F, lub jeszcze gdzie indziej. Nie jesteśmy jednak całkowicie bezbronni, ponieważ producent wyposażył edytor w tryb Note Assignment, pozwalający ręcznie skorygować wysokość źle zdekodowanych dźwięków. Współpracujący z nim Monitoring Synthesizer, czyli syntezator odtwarzający dźwięk o wysokości zaznaczonej przez nas nuty, pomaga w ustawieniu dźwięków, które w wyniku analizy znalazły się nie na tych miejscach, na których powinny się znaleźć. Zmiana wysokości nut w trybie Note Assignment nie wiąże się bowiem ze zmianą wysokości ich dźwięku. W ten sposób tylko wskazujemy programowi, gdzie naszym zdaniem ta konkretna nuta powinna się znaleźć. Od tego bowiem zależy skuteczność edycji, jaką wobec niego zastosujemy. Nieprawidłowa detekcja wysokości dźwięków nie zdarza się często, ale musimy się liczyć z tym, że niekiedy czeka nas trochę prac ręcznych.

Problemem związanym z użyciem narzędzia ręcznej edycji jest to, że każdorazowe jego włączenie wymazuje zawartość bufora Undo, zatem nie możemy cofnąć nietrafnie zastosowanej edycji. Co gorsza, program w żaden sposób nas o tym nie informuje.
Materiał dźwiękowy w formie czystej, i ten sam materiał już po analizie dokonanej przez edytor może się różnić brzmieniowo. Dzieje się tak, ponieważ przetworzony sygnał jest swego rodzaju wirtualną kopią pliku audio i nie jest już jednorodną strukturą, ale zbiorem zdefiniowanych cyfrowo zdarzeń, czymś w rodzaju cyfrowej fotografii przedmiotu.

W ośmiu przypadkach na dziesięć Melodyne w trybie automatycznym jest w stanie prawidłowo rozpoznać materiał muzyczny i praktycznie nie wymaga większych korekt. Czasem jednak, gdy klip audio jest rozbudowany harmonicznie albo występują tam większe fluktuacje wysokości dźwięków, modulacji czy czasu ich trwania, będziemy potrzebować dodatkowej obróbki. Gdy już się z nią uporamy, pora przejść do zasadniczego etapu naszej pracy, czyli edycji wysokości dźwięków, składu formantowego, modulacji, przejść pomiędzy dźwiękami, długości, ustawiania miejsc początków i zakończeń, a także głośności. Każdy z tych elementów regulujemy niezależnie od innych, i to jest ta właśnie funkcja, która decyduje o potędze tego programu.
Na dobrą sprawę praca w oknie Melodyne niespecjalnie różni się od pracy z typowym sekwencerem w oknie edytora pianolowego. Różnica jest taka, że klipy nie są ciągami komunikatów sterujących wyzwalaniem konkretnych zdarzeń, ale „żywym” dźwiękiem, na którego otwartych trzewiach dokonujemy manipulacji.

Sama edycja odbywa się bardzo płynnie, a jej efekty są w wielu wypadkach wyjątkowo muzyczne i praktycznie niesłyszalne. Zauważyłem, że w prawidłowo zanalizowanym materiale wielośladowym zmiany dźwięków w zakresie trzech półtonów są nie do wychwycenia nawet przez wprawne ucho. Ale wysokość dźwięku to nie jedyna rzecz, która ma wpływ na końcowy efekt. Sporo zależy od przejścia między dźwiękiem poprzedzającym, a dźwiękiem edytowanym. Jeśli występuje ono bez dodatkowych ubarwień, zwłaszcza takich jak glissando, to rzecz odbywa się bezboleśnie. Gdy jednak początek dźwięku fluktuuje częstotliwościowo, ma niestabilny poziom lub ginie w odgłosach o charakterze impulsowym, wtedy może być różnie. Niekiedy algorytm odstrojenia odmawia pracy i nawet minimalna zmiana wysokości dźwięku sprawia, że zaczyna on brzmieć metalicznie. Jest na to lekarstwo – wracamy do etapu detekcji i tak długo pracujemy nad jego ustawieniami, aż uda nam się zmusić algorytm do poprawnej pracy. Czasem jednak nie ma wyjścia, i dany dźwięk, a niekiedy także dźwięki sąsiednie, musimy skopiować z innego miejsca utworu i wkleić je w miejsce tych opornych.

W narzędziach edycyjnych brakowało mi jednej rzeczy, a mianowicie możliwości edycji obwiedni głośności poszczególnych dźwięków. Możemy zmienić głośność całego dźwięku lub całkowicie go wyciszyć, ale nie ma możliwości edycji zgłośnienia czy wyciszenia. Doskonale natomiast sprawdzają się narzędzia typu makro, takie jak automatyczny wybór dźwięków o tej samej wysokości czy kwantyzacja wysokości i rytmiki.

Pełny tekst recenzji znajdziecie w kwietniowym numerze magazynu Estrada i Studio, a póki co zapraszamy do posłuchania prezentacji na SoundCloud. Zainteresowanych zakupem programu zachęcamy do kontaktu z firmą Audiostacja (można powołać się na 0dB.pl :-))

3 komentarze do wpisu „Melodyne Editor: Photoshop dla muzyków (recenzja)

  1. Pingback: Melodyne ciąg dalszy | applemusic.pl

  2. Pingback: Melodyne ciąg dalszy | Frankowe wiadomosci

  3. Pingback: » Melodyne ciąg dalszy dasdasdas

Dodawanie komentarzy do tego artykułu zostało wyłączone [?]