Niemiecka firma Adam Audio aktywowała program ochrony przed bankructwem. W jego ramach ma zostać przeprowadzona restrukturyzacja niezbędna do pozyskania zasobów pieniężnych pozwalających na dalsze funkcjonowanie. Klaus Heinz, prezes i założyciel firmy, wydał oświadczenie, z którego wynika, że przyczyną kłopotów finansowych był niestabilny wzrost. „Rozwój nastąpił zbyt szybko, pojawiło się też wiele nowych produktów wymagających inwestycji kapitałowych, którymi nie dysponowaliśmy”. Heinz dodał też, że trwają rozmowy z potencjalnymi inwestorami, którzy są bardzo zainteresowaniu współpracą (czemu się wcale nie dziwię, choćby z uwagi na szereg patentów posiadanych przez Adam-a) ale żadne konkretne ustalenia nie zostały podjęte. Heinz konkluduje swoje oświadczenie słowami: „Zostaniemy tam gdzie jesteśmy i z tymi ludźmi, których zatrudniamy”.
Za wcześnie, żeby cokolwiek komentować, ale odnoszę wrażenie, że pierwszym sygnałem odnośnie takiego obrotu sprawy było odejście współzałożyciela i szefowej finansów Adam Audio, i stworzenie przez nich własnej firmy Eve Audio. Syndrom przeinwestowania na ścieżce wzrostowej nie jest niczym nowym w branży pro-audio. Tak było swego czasu z firmami Alesis czy Mackie, które miały pod koniec lat 90. pozycję gigantów nad gigantami i w ciągu roku-dwóch spadły do ligi okręgowej, z której wyciągali ich kolejni właściciele. Sądzę jednak, że Adam ma tak silną pozycję, że nie grozi mu zejście z rynku czy znacząca utrata klientów. Poza tym nie rozproszył swoich zasobów na szereg różnych projektów (jak to było ze wspomnianymi Alesis i Mackie), ale robi to, na czym się zna najlepiej, czyli produkuje świetne monitory. W moim odczuciu aktualne kłopoty wynikają głównie z przekonania Klausa Heinza o własnej nieomylności w kwestiach kierunku rozwoju produktów. Podobny kryzys w pewnym momencie miała też firma Genelec (choć nie było tam mowy o bankructwie) – nawet jego źródło miało te same podstawy („jesteśmy najlepsi i nic nas nie rusza”). A teraz już tak łatwo nie ma, jak 10 lat temu. Wokół jest wiele świeżych idei, nowych koncepcji, ciekawych pomysłów, zatem trzeba za nimi podążać, i to bardzo szybko…
grudzień 2014
TDR Kotelnikov – nowy kompresor (free)
Tokyo Dawn Labs, grupa która już zdobyła duże uznanie wśród producentów muzycznych swoim znakomitym, i do tego całkowicie bezpłatnym kompresorem TDR Feedback Compressor, znów wkracza na arenę, tym razem z kompresorem masteringowym TDR Kotelnikov. Nie bardzo wiem, którego Kotelnikova chciała uczcić grupa TDL, czy pomysłodawcę spadochronu, czy matematyka, czy też naukowca, ale nie to w tym wszystkim jest najważniejsze. Mamy tu szerokopasmowy kompresor o bardzo dużych możliwościach w zakresie definiowania dynamiki sygnału. I choć przyzwyczailiśmy się do tego, że tzw. kompresory masteringowe są tak płytkie w działaniu, że słyszą je tylko ci, którzy nimi kręcą, a słyszą głównie dlatego, że dużo za nie zapłacili, to jednak Kotelnikov jest tutaj wyjątkowy, i zasady jego wykorzystania postaram się zaprezentować na wideo, które pojawi się na 0dB.pl w ciągu kilku dni. Na razie ściągajcie, próbujcie i rozkoszujcie się przejrzystością brzmieniową tego procesora, który niczego nie emuluje i niczego nie naśladuje, tylko po prostu działa w zakresie ograniczania i kontroli dynamiki.
A jeśli ktoś chce mieć jego bardziej rozbudowaną wersję, to może zakupić TDR Kotelnikov GE, czyli w wersji dla dżentelmenów (co to o pieniądzach nie rozmawiają, tylko je po prostu mają), w dżentelmeńskiej cenie 40 euro.