Wpisy autora

Tomasz Wróblewski

Umarł Pluggo, niech żyje Live! (ale co z sierotami…?)

Opublikowano przez

Rezygnacja firmy Cycling’74 z dalszego wspierania rozwijanego od 2005 roku formatu Pluggo postawiła w trudnej sytuacji kilku developerów tworzących swoje produkty w oparciu o ten właśnie język. Jednym z nich jest duet TriTone Digital, czyli Salvator Vouakouanitou (Trinity Studios LTD we Francji) i Damon Whittemore (ValveTone w USA). W obliczu zastanej sytuacji panowie zdecydowali się na przekodowanie swoich wtyczek tak, by mogły one pracować pod kontrolą hostów RTAS, VST i AU bez pośrednictwa Pluggo.
Na pierwszy ogień poszedł korektor ValveTone ’62 oparty na algorytmie stworzonym przez Salvatora sześć lat temu. Co ciekawe, wtyczka ta powstała sześć lat temu wyłącznie do prywatnego użytku jej autora i dopiero po jakimś czasie uznał on, że warto ją udostępnić także innym realizatorom.
Zupełnie nowym produktem jest ClassicTone-PEV. Jego struktura bazuje na aplikacji korektora Neumann PE stosowanego do masteringu materiału audio pod kątem jego przygotowania do tłoczenia na płytach winylowych (tutaj można znaleźć schemat oryginalnego urządzenia ale w nieco nowszej wersji, zbudowanego w oparciu o układy scalone) .
Zarówno ValveTone ’62 jak i ClassicTone-PEV kosztują 85 dolarów, a ich zakupu można dokonać korzystając ze strony internetowej producenta.

Komentarz
Środowisko Max/MSP jest dość popularne wśród muzyków, zwłaszcza eksperymentujących z dźwiękiem, jednak firma Cycling’74 stanęła przed problemem małej opłacalności wspierania trzech różnych specyfikacji plug-inów dla dwóch różnych platform komputerowych, przy dość szybko zachodzących zmianach w systemach operacyjnych Windows i Mac OS X. Dostosowywanie środowiska Pluggo do pracy pod kontrolą różnych hostów stawało się kosztowne i czasochłonne, a do tego doszła także spora zapaść na rynku oprogramowania audio. Stąd też decyzja firmy o rezygnacji ze wspierania Pluggo i skupieniu się na nowym projekcie – integracji Maxa z programem Live. W ten sposób powstał, ogłoszony na styczniowych targach NAMM, Max for Live – narzędzie do kreowania dodatków dla sekwencera firmy Ableton. Przedstawiciele Cycling’74 nie kryją, że wybrali Live z tego względu, iż z developerami tej firmy mają świetny kontakt i widzą przyszłość w rozwoju jej flagowej aplikacji, co widać na wideo prezentującym możliwości wynikające ze współpracy obu firm.
Jest też inny, mniej oficjalny powód. Ableton to aktualnie jedna z nielicznych niezależnych firm programistycznych na rynku. Takie potęgi jak Cakewalk, Steinberg czy Digidesign już od jakiegoś czasu są częścią dużych korporacji (Roland, Yamaha, Avid), a w przypadku Ableton jest zupełnie odwrotnie – to producenci sprzętu zabiegają o to, by mieć w swojej ofercie kontrolery umożliwiające współpracę z Live: Focusrite zaprezentował niedawno Launchpad, Akai narobiło sporo zamieszania swoim APC40, Allen & Heath oferuje miksery didżejskie z funkcją bezpośredniej współpracy z Live, przykłady można mnożyć. Zresztą lista nagród jakie otrzymał ten program jest długa (zobacz wszystkie), a sama aplikacja uważana jest za jeden z najciekawszym wielośladowych programów audio jaki kiedykolwiek pojawił się na rynku.

Specjalny Virus na święta

Opublikowano przez

Tuż przed gwiazdką fani firmy Access będą mogli kupić syntezator Virus TI Desktop w specjalnej wersji WhiteOut. Dostępnych będzie tylko 100 egzemplarzy tego instrumentu, a każdy z nich będzie miał wygrawerowany laserowo indywidualny numer seryjny. Pod względem konstrukcji wersja Virus TI Desktop WhiteOut jest taka sama jak Virus TI2 Desktop, ale obudowa instrumentu przypomina modele Virus TI Snow/Polar.

Stąd można pobrać broszurę PDF ze zdjęciami i szczegółowymi informacjami o wersji WhiteOut.

Komentarz
Wszyscy użytkownicy syntezatorów Virus zaraz po ogłoszeniu tej informacji nie szczędzili firmie Access cierpkich słów, zarzucając jej, że skupia się na mało przydatnych gadżetach i budowaniu wokół siebie medialnego szumu, zamiast zająć się poprawkami w systemie operacyjnym instrumentów i usunięciem artefaktów dźwiękowych, pojawiających się niekiedy podczas dokonywania zmian parametrów.

AIR Structure z brzmieniem Fantoma

Opublikowano przez

Od poniedziałku dostępna będzie biblioteka brzmień dla syntezatora AIR Structure, zawierająca 319 gotowych zestawów brzmieniowych oraz ponad 5 gigabajtów pojedynczych, niezapętlonych próbek podzielonych na 12 grup. Wszystkie brzmienia i sample pochodzą ze stacji roboczej Roland Fantom (zobacz spis brzmień).

Użytkownik ma pełną kontrolę nad wieloma parametrami brzmienia (nawet w przypadku korzystania z instrumentu Structure Free), a część zestawów zawiera również blok efektów. Cały set skonstruowano tak, by w jego skład wchodził pełen zestaw presetów. Dzięki temu można przełączać poszczególne brzmienia bez konieczności ich ładowania.
Pakiet kosztuje 35 funtów (wersja download) lub 45 funtów (DVD z wysyłką).
Tutaj można obejrzeć film z prezentacją pakietu.
Komentarz
Mamy tu do czynienia z ciekawym mariażem sprzętu i oprogramowania, polegającym na tym, że spróbkowane brzmienia stacji roboczej Roland Fantom można edytować korzystając z kontrolek syntezatora wirtualnego AIR Structure. Jest to zatem coś w rodzaju sprzętowego ducha w wirtualnym ciele…

Darmowe wtyczki RTAS!

Opublikowano przez
Firma Blue Cat Audio, producent szeregu ciekawych procesorów wtyczkowych w formatach VST i AU, od pewnego czasu pracuje nad plug-inami RTAS (Real Time Audio Suite) dla systemu Pro Tools. Właśnie ukazał się jej pierwszy produkt, i do tego całkowicie bezpłatny – Freeware Pack.
W paczce znajdziemy dziewięć wtyczek. Cały zestaw może pracować w komputerach PC i Mac OS X (10.5 i wyższy), w formatach VST, RTAS (beta), Audio Unit i DirectX.

Komentarz
Mieszkający w Paryżu Guillaume Jeulin, założyciel firmy Blue Cat Audio, to klasyczny przykład developera, który żyje swoją pracą i wkłada w nią całą swoją energię. Guillaume znany jest z częstych uaktualnień swoich produktów i stosowania ciekawych rozwiązań programistycznych. Jego produkty można przerabiać pod względem wizualnym, korzystając z dedykowanego algorytmu Blue Cat’s Skinning. Użytkownicy mogą się także wymieniać własnymi projektami interfejsów graficznych.

Komponuj dla iPhone’a!

Opublikowano przez

iPhone Mobile Ringtone Composer 3.00 to aplikacja pozwalająca konwertować pliki MIDI na format dzwonków iPhone, a także umożliwiająca tworzenie własnej muzyki i zapisywanie jej w postaci plików m4r, mmf i MP3. Czytelny i prosty interfejs użytkownika znakomicie ułatwia pracę z aplikacją. Wersja demo pozwala na eksport pierwszych pięciu sekund kompozycji. Za pełną wersję programu trzeba zapłacić nieco ponad 20 euro.

  • Wersja demo
  • Kup program
  • Komentarz
    Tempo, w jakim swojego czasu rozwijał się rynek sprzedaży dzwonków do telefonów zaskoczyło nawet specjalistów. W tłustych latach ogólny zysk ze sprzedaży tych produktów szacowano na 720 mln dolarów w samych tylko Stanach Zjednoczonych. Ale wszystko co dobre szybko się kończy. Zwykli użytkownicy telefonów komórkowych potrafią już sami zainstalować odpowiedni utwór/dzwonek i nie chcą już kupować gotowców. W ten właśnie sposób łamane są prawa autorskie wykonawców, których muzyka niemiłosiernie rzęzi z małych przetworników telefonów. I po co nam były te 24 bity, 192 kHz, dynamika 118 dB i wyszukiwanie subtelnych niuansów brzmienia lamp oraz transformatorów, skoro i tak końcowy produkt skończy jako dzwonek w czyjejś komórce…?

    Koniec legendy

    Opublikowano przez

    Legendarny gramofon Technics SL1200, który stał się podstawowym wyposażeniem najsłynniejszych didżejów na świecie i synonimem kultury didżejskiej, kończy swoją długą, 35-letnią karierę! Firma Panasonic, właściciel marki Technics zapowiedziała, że w lutym 2010 roku definitywnie wstrzymuje produkcję modeli SL-1200 i SL-1210. Gramofony te produkowane były w kilkunastu odmianach i mimo tego, że wszyscy producenci tego typu sprzętu na świecie starali się zaoferować urządzenia, które mogłyby zastąpić słynnego Technicsa, to jednak SL-1200 i SL-1210 pozostały bezdyskusyjnymi liderami rynku.

    Polecamy zapoznanie się z historią SL-1200.

    Komentarz

    Zakończenie produkcji kultowych eselek to wyraźny znak końca pewnej epoki. Gramofony analogowe swój złoty wiek w świecie didżejskim mają już za sobą. Wygoda i możliwości jakie oferują odtwarzacze cyfrowe oraz systemy komputerowe sprawiły, że popyt na tradycyjne gramofony znacząco się zmniejszył. Technics SL-1200 był pierwszym masowo produkowanym gramofonem o bezpośrednim napędzie (bez sprawiającego wieczne kłopoty paska pośredniczącego), wyposażonym w kwarcową stabilizację prędkości obrotowej, zaawansowaną korekcję ustawienia ramienia, mechaniczny układ zapobiegający wypadaniu igły z rowka, podświetlanie płyty i suwakowy regulator obrotów. Choć przeznaczony był na intensywnie rozwijający się wtedy rynek hi-fi, to prawdziwe sukcesy odniósł wśród nowej wówczas grupy użytkowników, jakimi byli didżeje i skreczerzy. Wyjątkowo solidna konstrukcja, odporność na zakłócenia mechaniczne i sprzężenia akustyczne, nieprzeciętna żywotność oraz znakomity dźwięk sprawiły, że świetnie sprawdzał się w dyskotekach, w których trudno o komfortowe warunki pracy dla tak delikatnej konstrukcji jaką jest gramofon. To nie jedyny przypadek gdy produkt kierowany na rynek konsumencki trafił w gusta zupełnie innych użytkowników. Tak było z monitorami Yamaha NS-10 czy z przeznaczonymi do innych zadań automatami Rolanda TB-303 i TR-909. To najlepszy dowód na to, że rynek rządzi się swoimi prawami i czasem trudno jest przewidzieć, jak dany produkt zostanie przyjęty przez klientów. W każdym razie tak było kiedyś, bo dziś mamy do czynienia z tak mocno nasyconym rynkiem, że trudno jest znaleźć jakąkolwiek wolną niszę. Chyba mamy już za sobą te romantyczne czasy, gdy przez przypadek powstawały genialne urządzenia, a na zapleczach sklepów i w garażach konstruowano sprzęt i instrumenty, które zmieniły oblicze muzyki…

    Komputer w roli akompaniatora

    Opublikowano przez
    Firma Microsoft ma w swojej ofercie ciekawy produkt przeznaczony dla muzyków i osób muzykujących. Jest to Songsmith (tylko dla systemów Windows), który na bazie głosu z mikrofonu generuje automatyczny akompaniament. Technologię kryjącą się za tym „czarodziejskim” programem udostępniła firma PG Music (producent popularnej aplikacji Band in a Box), a brzmienia pochodzą z biblioteki Garritana.

    Polecamy też stronę Robert Songsmith, na której Songsmith został wykorzystany do odtwarzania podkładów piosenek grupy The Cure.
    Jak to działa? Wybierasz styl muzyczny, zaczynasz śpiewać do mikrofonu podłączonego do komputera, a program sam dopasuje odpowiednią tonację i progresję akordów.
    Songsmith dostępny jest w wersji trial i pozwala na sześć godzin niczym nie zakłóconej pracy. Potem, jeśli nam się spodobał, trzeba za niego zapłacić ok. 30 dolarów
  • Stąd można pobrać aplikację
  • Film z prezentacją autorstwa Zacka Scotta
    • Komentarz
      Choć Songsmith wygląda trochę jak zabawka i kolejny gadżet do tzw. komputerów multimedialnych, to jednak nawet zawodowcy mogą znaleźć dla niego szereg ciekawych zastosowań. W pierwszej kolejności przychodzi na myśl wykorzystanie programu jako swego rodzaju notatnika pomysłów melodycznych, i to nie tylko wokalnych, ale też instrumentalnych. Program może okazać się również bardzo ciekawym narzędziem uatrakcyjniającym lekcje muzyki, dającym o wiele więcej możliwości niż zwykłe karaoke, a przy tym dostarczającym wiele zabawy i rozwijającym zainteresowanie śpiewem (nie wyłączając rymowania) •

      Wypróbuj edytor Melodyne

      Opublikowano przez
      Melodyne jawi się jako znak czasów – program, który potrafi naprawić każdy dźwięk i sprawić, by przestało istnieć pojęcie nieudanej sesji… Niemiecka firma Celemony właśnie udostępniła wersję demo edytora Melodyne, który został wyposażony w technologię DNA (Direct Note Access). Dzięki niej niemożliwe stało się możliwe – uzyskujemy dostęp do pojedynczych nut w strukturach wielodźwiękowych. Możemy więc nie tylko poprawiać jednogłosowe solówki ale też fałszywie zagrane akordy czy pojedyncze partie w całych sekcjach instrumentalnych. Możliwości tego genialnego programu są jednak znacznie większe. Zresztą sprawdźcie to sami:
    • Melodyne editor dla Mac OS X
    • Melodyne editor dla Windows
    • Melodyne w wersji demo (samodzielna aplikacja i wtyczka) pozwala na obróbkę materiału o maksymalnie 10-sekundowej długości, przy czym program stand-alone nie pozwala na zapisywanie wyników pracy.

        Komentarz
        Melodyne to produkt, który razem z takimi wynalazkami jak syntezator, programy DAW. ACID czy MP3 będzie uznawany za kamień milowy w historii technologii produkcji muzycznej. Jest to jeden z tych produktów, które potrafiły zmienić oblicze współczesnej muzyki. Pozostaje tylko pytanie, czy aby nie jest to zmiana na niekorzyść. Część użytkowników będzie z niego korzystać wyłącznie jako narzędzia wspomagającego i przyspieszającego pracę, niektórzy uznają je również za wyjątkowo kreatywny program, pozwalający uzyskać intrygujące efekty artystyczne, ale większość uzna je po prostu jako „ulepszacz talentów”, który z beznadziejnie śpiewającej, ale odpowiednio wyglądającej gwiazdki uczyni królową parkietów. Pokusa wykorzystania prostego w użyciu i efektywnego w działaniu programu będzie tak wielka, że zaśpiewana lub zagrana partia wokalno-instrumentalna będzie przez niektórych producentów traktowana jako swego rodzaju bank sampli, z których będzie można ulepić finalną ścieżkę. Efektywność działania Melodyne jest tak duża, że w większości przypadków nikt nie zauważy, że najwięcej pracy przy nagraniu nie wykonał wcale wykonawca, lecz producent. Już teraz niektóre studia nagrań zatrudniają osoby, które zajmują się tylko i wyłącznie edycją nagranych partii za pomocą takich aplikacji jak Auto Tune. Czynią to z prostego powodu – zwiększa się krąg potencjalnych klientów studia. I tu dochodzimy do zasadniczego problemu, jakim jest coraz mniejszy związek między muzykalnością i talentem wykonawców a efektem końcowym, jakim jest nagranie. Ale to temat na zupełnie inną opowieść…

        Pro Tools żegna się z PCI i PCI-X

        Opublikowano przez
        Nieciekawa wiadomość dla wszystkich użytkowników Pro Tools TDM, którzy mają komputery Macintosh z epoki przed-intelowskiej z kartami PCI/PCI-X. Jak informuje firma Digidesign aktualna wersja oprogramowania Pro Tools, czyli 8.0.1, jest ostatnią obsługującą peryferia z serii MIX, czyli 888|24 I/O, 882|20 I/O, 1622 I/O, 24-bitowy ADAT Bridge I/O, a także komputery PowerPC Mac, interfejs Mbox (pierwsze modele, Mbox 2 i wyższe będą pracować z nowym oprogramowaniem) oraz Expansion|HD Chassis.

          Czas na zmiany…

          Czas szykować się do zmiany komputera. Najlepiej od razu na taki, który będzie miał 8-rdzeniowy procesor, ponieważ szykowana na przyszły rok aktualizacja Pro Tools będzie oferowała lepsze wykorzystanie jednostek wielordzeniowych do natywnej obsługi DSP.
          Decydując się na upgrade programu Pro Tools musimy wymienić nie tylko komputer, ale i karty. Przesiadka ze sprzętu PCI na PCIe w przypadku trzech kart (jedna Core i dwie Accel) uszczupli nasze konto bankowe o mniej więcej 9.000 zł. Dodając do tego ok. 10.000 zł na nowy komputer luksus pracy na najnowszym oprogramowaniu Pro Tools będzie nas kosztował 19.000 zł.

            Jest jednak nadzieja

            Można pokusić się o skorzystanie z oferty firmy Magma, która oferuje rozszerzenie PE6R4 (za 2.200 dolarów), wyposażone w sześć slotów PCI i PCI-X (także dostępne w radośnie niskiej cenie karty Farm). PE6R4 można podłączyć do nowego maka przez PCI Express i dzięki temu zaoszczędzimy 9.000 zł mogąc korzystać ze starych kart pod nowym Pro Tools-em. Choć Avid zapowiada wsparcie dla produktu Magma to jednak trzeba się liczyć z tym, że ta „przelotka” nie zapewni takiej wydajności jak nowe karty.
            Magma

              Wypróbuj Pro Tools 8.0.3

              Na stronie Digidesign można znaleźć przedpremierowe wersje PT 8.0.3 w odmianach M-Powered, HD i LE (dla systemu Snow Leopard), dostępne za darmo dla zarejestrowanych użytkowników wersji 8.0. W przypadku LE będzie potrzebny kod autoryzacyjny od 8.0, a w przypadku HD i M-Powered kluczyk iLok. Firma M-Audio udostępniła już drivery pod Snow Leopard dla MobilePre USB i Fast Track Ultra 8R. Sterowniki do pozostałych interfejsów znajdują się w fazie beta. O wszystkich problemach związanych ze Snow Leopard i Pro Tools sporo piszą użytkownicy na forum Digidesign. Wersja przedpremierowa Pro Tools 8.0.3 nie do końca obsługuje wtyczki Hybrid, Strike, Structure, Transfuser oraz Velvet, i nie współpracuje stabilnie z peryferiami wideo Avida, więc należy ją traktować raczej jako ciekawostkę, a nie funkcjonalne narzędzie pracy.

                Zostajemy przy 32 bitach

                Wiadomo już, że PT 8.0.3 nie będzie wspierał nowych technologii Apple, takich jak technologii GrandCentral (lepsze wykorzystanie procesora wielordzeniowego – Digidesign twierdzi, że ich rozwiązanie wcale nie jest gorsze) i OpenCL (wspomaganie grafiki, które według twórców Pro Tools utrudnia obsługę strumieni audio w środowiskach wymagających niskiej latencji). Pro Tools 8.0.3 pozostaje 32-bitową aplikacją, a przedstawiciele Digidesign oficjalnie nie planują przejścia na 64 bity.

                  Komentarz
                  Przeskok z Pro Tools 8.0.1 na 8.0.3 dla tych użytkowników, którzy pracują jeszcze na starszych makach będzie dość bolesny finansowo i stawia pod znakiem zapytania sensowność całej inwestycji. Nawet jeśli zdecydujemy się na nowy komputer to pozostaje jeszcze kwestia wymiany kart. Oferta firmy Magma wygląda atrakcyjnie ale jest to swego rodzaju półśrodek, a nie ostateczne załatwienie sprawy. W lepszej sytuacji są tutaj właściciele stacji roboczych postawionych na komputerach PC, którzy wydadzą mniej na upgrade sprzętu. Dla niektórych nie do końca przekonanych do maków (a są w ogóle tacy…?) może to być silny impuls zachęcający ich do przejścia na Windows, który to system w wersji 7 wygląda bardzo obiecująco jeśli chodzi o audio, czemu już wkrótce przyjrzymy się znacznie uważniej. Choć OS X w dalszym ciągu powszechnie uważany jest za wzorcowy system operacyjny, to jednak developerzy oprogramowania audio nie zostawiają suchej nitki na magikach z Apple, którzy co rusz coś zmieniają w systemie zmuszając ich do ciągłej aktualizacji swoich produktów. Zamiast więc pisać nowe wtyczki i aplikacje developerzy mnóstwo czasu poświęcają na poprawki w już funkcjonujących softach, by nadążyć za zmianami w kolejnych jabłczanych drapieżnikach.

                  Tagi: