Wpisy autora

Stefan Głowacki

Drums Anywhere, czyli zagraj na wszystkim

Opublikowano przez

Drums AnywhereDrums Anywhere to innowacyjna aplikacja, która praktycznie dowolną powierzchnię (blat stołu lub patelnię) zamieni w pełnoprawny zestaw perkusyjny. Brzmi niewiarygodnie i równie niewiarygodnie wygląda, ale jeżeli wierzyć filmikowi zamieszczonemu w sieci to chyba nawet działa, i to całkiem nieźle.

Do poprawnego działania aplikacji potrzebujemy właściwie tylko mikrofonu (najlepiej typu piezo) oraz komputera. Mikrofon przypinamy do dowolnej powierzchni, na której oznaczamy miejsca, które przypiszemy wybranym padom w programie. Gdy w nie uderzymy pałeczką, dłonią lub dowolnym innym przedmiotem z głośników naszego komputera odezwie się brzmienie akustycznych bębnów, maszyny perkusyjnej lub jakiejkolwiek, załadowanej przez nas próbki dźwiękowej: własnej lub zaczerpniętej z biblioteki wchodzącej w skład oprogramowania.Czytaj dalej

Modulus 002 – polifoniczny syntezator przyszłości

Opublikowano przez

modulus002Nowy brytyjski syntezator o nieco futurystycznej nazwie Modulus 002 pojawi się na rynku prawdopodobnie już pod koniec lipca. Od razu warto zaznaczyć, że instrument ten z racji swojej ceny skierowany jest do profesjonalistów i to – dodajmy – tych dobrze zarabiających… Za cenę wynoszącą prawie 4000 euro będzie można jednak zakupić instrument niezwykły i w pewnym sensie bezkompromisowy.
Modulus 002 to zdecydowanie produkt klasy premium, zbudowany z bardzo estetycznych i wysokojakościowych elementów, wyposażony w pięciooktawową, półważoną klawiaturę Fatar z funkcją aftertouch. Instrument ma 12-głosową polifonię i co za tym idzie dwanaście partii multitimbral.

Syntezator dysponuje dwoma cyfrowymi oscylatorami na głos, dwoma suboscylatorami i taką samą liczbą generatorów LFO. Dlaczego w instrumencie tej klasy umieszczono oscylatory cyfrowe? Jak argumentują jego twórcy, są one przede wszystkim dużo bardziej stabilne i niezawodne, a zestrojenie takiej liczby generatorów analogowych (w sumie chyba 72) graniczyłoby z cudem. Dzięki takiemu rozwiązaniu Modulus oferuje również 50 dodatkowych przebiegów fal, co znacząco zwiększa jego możliwości w zakresie kreowania barw. Poza oscylatorami cały tor syntezy instrumentu jest analogowy.Czytaj dalej

Roland AIRA – karty zostały odkryte

Opublikowano przez

aira_fullPrzyznać trzeba, że luty 2014 roku stał się miesiącem zdominowanym przez firmę Roland. Skutecznie i pomysłowo prowadzona przez koncern kampania promocyjna, została zwieńczona pojawieniem się na rynku czterech nowych produktów z serii AIRA.
Roland to firma, która w swojej historii stworzyła wiele udanych syntezatorów analogowych mających ogromny wkład w rozwój muzyki, zwłaszcza elektronicznej. Na temat pionierskich czasów Detroit i małej muzyczno–obyczajowej rewolucji (zwanej nawet czasem Second Summer of Love), którą trochę przypadkowo spowodowały między innymi słynne TR – 909 i TB – 303 powstało już sporo książek i filmów dokumentalnych. Smutne fakty (choć pewnie nie dla wszystkich) są jednak takie, że japoński koncern dosyć mocno odciął się od swojej historii i przez kilka ostatnich dekad nie wypuścił na rynek niczego analogowego. W zeszłym roku coś jednak drgnęło. Może miało to związek z mianowaniem na nowego prezesa firmy Junichi Miki, może Roland pozazdrościł Korgowi sukcesu wskrzeszonego MS-20, a może wreszcie posłuchał „głosu ludu” przez lata wołającego na forach internetowych o nowe wersje klasycznych instrumentów?
Pojawienie się nowej serii wywołało u potencjalnych użytkowników sporo entuzjazmu i tyleż samo konsternacji. Z jednej strony Roland wreszcie powraca do swojej świetnej historii, z drugiej jednak długo oczekiwane analogi okazują się wcale nie być analogami… Dla jednych to duży zawód, dla innych powód do radości, bo wszystkie produkty z logo AIRA pojawią się na rynku w wyjątkowo atrakcyjnych cenach.
Cała seria AIRA bazuje na nowym silniku brzmieniowym Rolanda, nazwanym Analog Circuit Behavior. Mamy więc tu do czynienia z modelowaniem analogowym, czyli odtworzeniem zachowania obwodów analogowych za pomocą techniki cyfrowej. Japońscy inżynierowie skłonili się ku temu rozwiązaniu, kategorycznie twierdząc, że technologia cyfrowa jest po prostu bardziej elastyczna i lepiej odpowiadająca naszym czasom, a nowe instrumenty będą tak wiernie kopiować swoich poprzedników, że o wyższość instrumentów analogowych nad cyfrowymi (i vice versa) spierać się nie ma sensu. Czy mieli rację, osądzić trzeba samemu, a na razie pomóc w tym może na przykład taki test:

Seria AIRA składa się z czterech instrumentów: SYSTEM–1, TR–8, TB-3 i VT–3. Każdy z nich oparto na jakimś rolandowskim klasyku, nie zapominając jednak o tym, że żyjemy już w wieku XXI, dlatego innowacji pojawiło się tu sporo. Na dokładniejsze oceny i specyfikacje przyjdzie jeszcze czas, na początek jednak może warto zrobić nieco pobieżny przegląd serii.Czytaj dalej

Izotope BreakTweaker – wtyczkowy instrument perkusyjny

Opublikowano przez

breaktweakerNowy instrument firmy iZotope jest efektem współpracy z producentem muzyki trance Brianem Transeau, szerzej znanym jako BT. BreakTweaker to połączenie syntezatora perkusyjnego, sekwencera oraz narzędzia do zaawansowanej edycji pętli rytmicznych. Z pewnością idealnie nada się do tworzenia skomplikowanych, glitchowo-dubstepowych bitów, opartych na wszelakich cięciach, zgrzytach i podciągnięciach.
BreakTweaker to instrument perkusyjny, który chyba łatwo może pretendować do miana „wszystko w jednym”. Tworzenie barw odbywa się za pomocą generatora, który pracuje na bazie syntezatora wavetable lub próbek dźwiękowych. Pętle rytmiczne możemy tworzyć za pomocą pokładowego sekwencera, obsługującego sześć ścieżek, zaś rozbudowane efekty dźwiękowe wytwarza silnik MicroEdit, który poszczególne uderzenia tnie na tysiące małych kawałeczków, umożliwiając dodatkowo edycję wysokości dźwięków. Za wynalazcę tej techniki – będącą także jedną z odmian syntezy granularnej – uznawany jest właśnie BT, który współpracował już z iZotope przy produkcji popularnej wtyczki Stutter Edit.
BreakTweaker to kompleksowe narzędzie to produkcji pętli rytmicznych, z pewnością idealne dla wszystkich, którzy lubią skomplikowane efekty brzmieniowe osiągać w sposób łatwy, prosty i przyjemny. Bo – nie oszukujmy się – technika stutter edit raczej do najprostszych nie należy…
Stefan Głowacki

Działającą bez ograniczeń przez 10 dni wersję demo można ściągnąć stąd. Po 10 dniach przełączy się w tryb demo, co pewien czas przerywając pracę ciszą. W ciągu 10 dni intensywnej pracy można stworzyć własną kolekcję różnego typu breaków, więc propozycja iZotope choćby z tego względu może zasługiwać na uwagę.

Colour – pierwszy modularny saturator analogowy

Opublikowano przez

colourStworzenie taniego i w pełni analogowego saturatora (nie mylić z wózkiem na kółkach, z którego w PRL sprzedawano tzw. gruźliczankę) wydaje się przedsięwzięciem dosyć trudnym, żeby nie powiedzieć niemożliwym, jednakże dzięki kilku nowatorskim rozwiązaniom udało się to chyba inżynierom z DIY Recording Equipment. Colour jest modułem w formacie 500, który – najprościej mówiąc – służy do nasycenia sygnału. Obsługa urządzenia jest wręcz banalna, bowiem sprowadza się praktycznie tylko do ustawienia stopnia nasycenia. Cała zabawa zaczyna się jednak przy wyborze rodzaju saturacji jaką chcemy zaaplikować do naszego sygnału audio.
Twórcy urządzenia podchodząc do sprawy obrazowo, różne odmiany nasycenia nazwali kolorami, tak więc dla użytkowników modułu to wybór koloru będzie determinował charakter brzmienia. Nie o kreatywność nazewniczą tu jednak chodzi, lecz o to, że moduł stworzono na wzór systemu modularnego, dając użytkownikom możliwość samodzielnej wymiany dowolnego koloru ze swojej palety. W tym momencie istnieją trzy moduły saturacji: taśmowa (oparta na diodach germanowych), „metaliczna” (z transformatorami Cinemag) oraz „zniekształcająca”. W przyszłości ma być jednak ich więcej (nowe kolory tworzyć też można samemu – o ile oczywiście ktoś zna się na robocie inżynierskiej).
Cel twórców Colour polegał na tym żeby stworzyć wysokiej klasy sprzęt analogowy (z możliwością rozbudowy) za niską cenę, a ta przedstawia się naprawdę atrakcyjnie: gotowe i zmontowane urządzenie wraz z trzema „kolorami” kosztuje 295 dolarów, zaś zestaw do samodzielnego montażu 175 dolarów. Zamówienia można składać poprzez stronę producenta. Twórcy modułu czekają na zamówienia, których musi uzbierać się przynajmniej 100, żeby produkcja w ogóle ruszyła. W tym momencie sfinansowane jest ponad 80% projektu, więc możemy być raczej dobrej myśli. Poniżej filmik z prezentacją modułu.

MOTU 828x – interfejs audio ze złączem Thunderbolt

Opublikowano przez

motu 828Firma MOTU wprowadza na rynek nową i nieco zmodyfikowaną wersję swojego popularnego interfejsu 828 (jego poprzednie wcielenie to 828mk3 Hybrid). Model 828x pokazuje, że producent patrzy w przyszłość, bowiem popularne dotychczas w urządzeniach tej firmy złącze FireWire zastąpiono nowoczesnym i ultraszybkim portem Thunderbolt. Oczywiście nie zapomniano także o użytkownikach nie posiadających najnowszych zdobyczy technologii, montując tradycyjne złącze współpracujące z formatem USB 2.0.
Interfejs umieszczono w – typowej dla firmy MOTU – wytrzymałej, aluminiowej obudowie. Wyposażono go w dwa wejścia mikrofonowe typu combo, osiem symetrycznych wejść i wyjść liniowych, 16 kanałów cyfrowych pracujących na dwóch złączach optycznych, dwa wyjścia XLR, porty S/PDIF, worldclock oraz MIDI. W sumie mamy zatem 28 wejść i 30 wyjść (przy próbkowaniu 96 kHz liczba portów cyfrowych zmniejsza się o połowę). Urządzenie może pracować z maksymalną częstotliwością próbkowania do 192 kHz.
Dzięki pokładowemu procesorowi DSP interfejs ma kilka przydatnych narzędzi, takich jak procesor dynamiki, korektor czy pogłos, którymi możemy sterować bezpośrednio z panelu czołowego 828x, bez pośrednictwa komputera. Cena urządzenia w USA to 850 dolarów.
Stefan Głowacki


P.S. Przy okazji tej informacji pozwolę sobie dorzucić kilka uwag od siebie. W swojej pracy korzystałem już z wielu różnych interfejsów audio, z bardzo różnych przedziałów cenowych i muszę przyznać, że długi czas nie mogłem znaleźć takiego urządzenia, które spełniłoby wszystkie moje wymagania – dość specyficzne z uwagi na charakter pracy. Jeśli sprzętowo wszystko było dobrze, to pojawiały się problemy ze sterownikami. Jeśli sterowniki działały poprawnie na kolejnych systemach operacyjnych i różnych aplikacjach audio, to zawsze były jakieś problemy z torem sygnałowym, poziomem wyjścia słuchawkowego, brakiem regulacji jakiegoś istotnego dla mnie parametru (interfejsu często używam do pomiarów, co stawia przed nim nieco inne wymagania), mało wytrzymałą konstrukcją, trudnym w obsłudze panelem zarządzania czy wreszcie plączącym się zasilaczem. Nie traktujcie tego proszę jako formy ukrytej reklamy, ale moje wieloletnie poszukiwania odpowiadającego mi urządzenia zakończyłem jakiś czas temu na MOTU Track 16 i muszę przyznać, że przez cały czas użytkowania jestem wręcz zauroczony tym interfejsem. Jest bardzo elastyczny w konfiguracji, dobry jakościowo, solidnie wykonany, wyjątkowo funkcjonalny (m.in. dzięki możliwości sterowania kluczowymi parametrami z poziomu panelu czołowego – np. genialna funkcja wyciszania sygnału na wyjściu: wystarczy nacisnąć gałkę) i bez mrugnięcia diodami współpracuje z każdym oprogramowaniem pozwalając zejść z latencją do 64 sampli. Trochę irytująca jest „pyta” zakończona złączami z bardzo niewyraźnymi napisami, ale poza tym nie mam uwag. Piszę o tym dlatego, że w mojej prywatnej opinii MOTU produkuje jedne z najlepszych interfejsów jeśli chodzi o domowe i projektowe studio nagrań, nawet z ambicjami do pracy w studiach produkcyjnych. Może nie wszyscy o tym wiedzą, ale MOTU ma swojej ofercie także interfejsy wideo, a zatem doświadczenie tej firmy w zakresie przetwarzania wszelkiego typu sygnałów jest naprawdę bardzo duże. Z tego względu proponuję bliżej przyjrzeć się ofercie tego producenta, który – takie odnoszę wrażenie – nie jest tak znany w Polsce jak inne marki produkujące interfejsy audio.
Tomasz Wróblewski

Brute LFO – wykorzystaj iPada w systemie modularnym

Opublikowano przez

brute lfoBrute LFO to prosta ale bardzo przydatna i nowatorska aplikacja działająca w środowisku iOS, dzięki której możemy sterować dowolnym syntezatorem sprzętowym, posiadającym wejście CV. Brzmi dosyć niewiarygodnie, ale działa i to nawet całkiem sprawnie.

Brute LFO to generator niskich częstotliwości, który posiada w sumie trzy niezależne oscylatory. Dzięki parametrom dostępnym w głównym oknie aplikacji możemy zmieniać przebieg generowanych przez nie fal (dostępne są przebiegi: kwadratowy, sinusoidalny i piłokształtny), odstrajać i zmieniać fazę oscylatora nr 2 oraz dodatkowo modulować dwa pierwsze oscylatory za pomocą trzeciego. Trzy oscylatory o różnych parametrach i przebiegach fal dają możliwość wykreowania naprawdę interesujących efektów brzmieniowych. Zwłaszcza jeśli dodamy do nich pady dotykowe (czyli swoisty już znak rozpoznawczy wielu iPadowych aplikacji), dzięki którym ruchem jednego palca zmienimy szybkość i natężenie modulacji.

Brute LFO łączy się z zewnętrznymi urządzeniami za pomocą… wyjścia słuchawkowego (o ile nie posiadamy interfejsu audio współpracującego z urządzeniami przenośnymi). Trudno dać wiarę, ale takie połączenie (testowane z syntezatorem Moog Subphatty) rzeczywiście działa i daje całkiem zadowalające rezultaty. W porównaniu do innych (sprzętowych) źródeł modulacji Brute LFO brakuje może trochę mocy (sygnał jest zwyczajnie słabszy), ale aplikacja stanowi całkiem ciekawą propozycję i z pewnością przydać się może jako dodatkowy generator LFO. Zwłaszcza, że kosztuje niecałe 4€.

Poniższy filmik prezentuje działanie aplikacji z syntezatorem Arturia Minibrute.

Bitwig Studio już na początku 2014 roku?

Opublikowano przez

Bitwig studioJedna z bardziej wyczekiwanych premier na rynku oprogramowania muzycznego wydaje się być coraz bliższa i bardziej realna. Wszyscy, którzy zdążyli się już zniechęcić i zwątpić w to czy Bitwig Studio w ogóle pojawi się na rynku mogą chyba odetchnąć z ulgą. Po dwóch latach kuszących zapowiedzi niemieccy programiści ogłosili właśnie na swoim profilu facebookowym ostatnią fazę beta testów i zapowiedzieli oficjalną premierę programu na styczniowych targach NAMM.

Bitwig Studio to cyfrowa stacja robocza kreowana na głównego konkurenta Ableton Live, co jest dosyć zrozumiałe jeśli weźmiemy pod uwagę zarówno sam wygląd programu (podział na dwa widoki: linearny i nielinearny) jak i to, że pracują przy nim byli programiści Abletona. Na dokładne specyfikacje przyjdzie jeszcze czas, warto jednak nastawiać oczy i uszy, bo Bitwig Studio zapowiada się bardzo interesująco. Twórcy programu postawili przede wszystkim na łatwość i wygodę pracy, tworząc kompletne narzędzie do produkcji muzycznej, z całą gamą pokładowych efektów i instrumentów pracujących na wzór systemu modularnego. Nie obędzie się także bez kilku nowatorskich rozwiązań, takich jak na przykład „ścieżki hybrydowe” – które pozwalają pracować równocześnie na klipach audio i MIDI oraz „edycję warstwową”, która pozwala na równoczesny podgląd wielu ścieżek poddawanych edycji.

Pozostaje mieć nadzieję, że na zapowiedziach się nie skończy i Bitwig Studio 1.0 rzeczywiście trafi do sprzedaży w pierwszych miesiącach 2014 roku. Poniżej jeden z najnowszych filmów, jaki udostępnili twórcy Bitwig na swoim profilu YouTube, pokazujący możliwości programu w zakresie zgrywania i plasterkowania.

Sonic Academy KICK – zrób sobie stopę

Opublikowano przez

kickStopa to bez wątpienia brzmieniowy fundament większości utworów, dlatego możliwość stworzenia jej barwy od podstaw wydaje się być nieoceniona. Naprzeciw temu zapotrzebowaniu wyszli programiści Sonic Academy tworząc wirtualny syntezator o wszystko mówiącej nazwie KICK.
Istnieje rzecz jasna wiele metod pozwalających stworzyć dobre brzmienie stopy, często bywają to jednak metody czasochłonne, wymagające precyzyjnego (i mozolnego) dopasowywania do siebie kolejnych warstw sampli lub partii syntezatorowych. KICK to niezwykle użyteczna i prosta w obsłudze wtyczka, która pozwala na szybkie i precyzyjne wykreowanie dowolnego właściwie brzmienia bębna basowego.
Wtyczka składa się z dwóch głównych części: syntezatora generującego falę sinusoidalną oraz samplera. W sekcji syntezatora możemy precyzyjnie określić kształt obwiedni wysokości dźwięku oraz ADSR. Sampler zaś odpowiedzialny jest za górną warstwę brzmieniową stopy (stąd widoczna przy nim nazwa „click”) i pozwala na kontrolę wysokości oraz głośności wybranej próbki. Na pokładzie wtyczki znajduje się kilkadziesiąt gotowych próbek brzmieniowych, jednakże nic nie stoi na przeszkodzie żeby załadować własne brzmienia. Ponadto syntezator oferuje prosty, jednopasmowy korektor oraz efekt distortion.
Praca z wtyczką jest bardzo łatwa i intuicyjna, a stworzenie pożądanego brzmienia zajmuje w zasadzie parę minut. Dzięki pomysłowo zaprogramowanemu interfejsowi obwiedni wysokości dźwięku możemy bardzo precyzyjnie określić strój naszej stopy, a także ustawić dowolny przebieg harmoniczny fali sinusoidalnej. Stwarza to naprawdę duże możliwości w zakresie kreowania barwy i jest dużo prostsze niż praca z klasycznymi syntezatorami perkusyjnymi.
Wtyczka sygnowana jest przez Nickiego Romero, co nie oznacza jednak, że nadaje się tylko do tylko do agresywnej house’owej stylistyki (choć bez wątpienia sprawi przyjemność fanom tego gatunku). Prostota i możliwości tego instrumentu naprawdę uwodzą, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę jego cenę, która wynosi jedyne 29 euro.

Ploytec PL2 – duofoniczny mini syntezator

Opublikowano przez

pl2Nastała prawdziwa moda na mikrosyntezatory. πλ², czyli Pi L do kwadratu – bo tak brzmi pełna nazwa tego urządzenia – to kolejny instrument, który pojawił się właśnie na rynku. Za jego produkcję odpowiedzialna jest mała niemiecka firma Ploytec, dotychczas zajmująca się tworzeniem sterowników USB audio praktycznie dla wszystkich producentów interfejsów audio. Niewiele większy od pudełka zapałek, PL2 jest całkowicie kontrolowalny i zasilany przez port MIDI. Obsługiwać syntezator możemy więc za pomocą zewnętrznego kontrolera lub edytora zainstalowanego na naszym komputerze. Instrument działa w trybie monofonicznym lub duofonicznym (czyli potrafi zagrać dwa dźwięki naraz), a za tor syntezy odpowiedzialne są dwa oscylatory generujące fale o przebiegu kwadratowym. Dodatkowo, syntezator wyposażono w dwa filtry: cyfrowy i analogowy, oraz obwiednię i LFO, które automatycznie zsynchronizują się z zewnętrznym sekwencerem. PL2 ma 64 komórki pamięci, w których 32 pozycje zajmują gotowe presety, zaś pozostałe 32 przeznaczono do zapisu barw użytkownika.
Jak brzmi PL2 można posłuchać na stronie producenta, gdzie znajdują się godne polecenia krótkie utwory demonstracyjne. Powinny zadowolić wszystkich tych, którzy poszukują brudnych basów i przesterowanych brzmień perkusyjnych w stylistyce lo–fi rodem z berlińskiego elektro. A to wszystko jedynie za 99 euro. Zamówienia można składać poprzez stronę www producenta.