Nigdy nie byłem do końca przekonany do tzw. kalibracji akustyki pomieszczeń. Zacząłem zmieniać zdanie używając narzędzia Sonarworks, ale system Trinnov Nova sprawił, że uwierzyłem w ich skuteczność.
korekcja
Świadoma praca z korekcją
Wszelkie przepisy na dobre brzmienie, obejmujące jakieś konkretne ustawienia korekcji, są bezużyteczne. Owszem, jest kilka tzw. magicznych częstotliwości, w które ingerencja zazwyczaj przynosi oczekiwane efekty i jest dobrym punktem wyjścia. Ale tylko dlatego, że każde źródło sygnału, głównie instrumenty akustyczne i elektryczne, ma swoją specyfikę widmową. Z korekcją trzeba pracować w sposób świadomy, a nie mechaniczny.
I tak, podstawy werbla niemal zawsze będziemy szukać w okolicach 200 Hz, bo niżej strojony werbel to już prawie kocioł, a wyżej to pikolo. Duży bęben to okolice 40-70 Hz, w zależności od tego, jaka to jest muzyka i co ma stanowić fundament naszej kompozycji. Gitara basowa niespecjalnie lubi 200 Hz, bo tam będzie kolidować z werblem w transjentach, oraz z gitarami i wokalem na wybrzmiewaniu, a w 500 Hz brzmi na ogół bardzo staroświecko. I tak dalej.
Więc tak, są pewne reguły, ale nie warto się ich uczyć na pamięć. Warto natomiast nauczyć się rozpoznawać częstotliwości. Umieć z dość dużą dokładnością powiedzieć, czego nam brakuje, a czego jest za dużo. Identyfikacja pasm to jedna z podstawowych umiejętności, które musimy nabyć.
Proponuję korzystać ze strony www.audiocheck.net i tam raz na jakiś czas pobawić się w zgadywanie pasm na bazie sygnałów testowych oraz rzeczywistej muzyki. Gdy uzyskujecie 100% poprawności w przypadku podziału oktawowego, czyli dziesięciu pasm, wtedy sugeruję przejście na pasma dwutercyjne, czyli czternaście pasm – już jest trudniej, ale zdecydowanie bliżej do tego z czym mamy do czynienia na co dzień.
Ja doskonale wiem, że współczesne korektory mają możliwość izolacji wybranego zakresu i pozwalają na tzw. przemiatanie w poszukiwaniu tej częstotliwości, która nam przeszkadza. I funkcja ta świetnie się sprawdza przy wyszukiwaniu rezonansów, które zawsze gdzieś się czają w instrumentach akustycznych czy elektrycznych, albo kumulacji pasm w większej grupie ścieżek. Tego nie unikniemy. Choćbyśmy nie wiem jak precyzyjnie dopracowali aranżację, to zawsze pojawi się taki moment, że jakieś pasmo jednej ścieżki nałoży się na to samo z innej ścieżki i spowoduje chwilowy wzrost poziomu sygnału, albo zmniejszenie, gdy akurat pojawi się w przeciwnej fazie. I tutaj czym skromniejsza aranżacja, tym czystszy może być nasz miks i tym głośniej możemy zrobić poszczególne jego elementy bez krzywdy dla dynamiki.
Wierzysz w to, co słyszysz? Przeczytaj, zobacz, posłuchaj!
Jeśli naprawdę zależy Ci na tym, aby Twoje produkcje brzmiały doskonale, przy jak najmniejszym wysiłku i zachowaniu pełnej świadomości tego, co robisz z dźwiękiem, to po prostu musisz to obejrzeć i wysłuchać.
Zobacz wideo
Zaczniemy od eksperymentu, który będzie trwał 36 sekund. Nad korekcją dla pojedynczych śladów, grup i całych miksów na pewno pracujesz znacznie dłużej, więc poświęć proszę ten czas na jego wysłuchanie – najlepiej w słuchawkach i przy takiej głośności, z jaką zazwyczaj pracujesz z muzyką.
Eksperyment opiera się na fragmencie sygnału różowego szumu, który dwukrotnie powielam. Do środkowego fragmentu użyję korekcji z trzema filtrami wycinającymi wąskie pasmo dla 1,5, 3 i 6 kHz. Trzeci fragment podzielę na pięć fragmentów. Żeby nie było wątpliwości, odsłuchamy wszystkie klipy bez korekcji, aby upewnić się, że brzmią tak samo.
A teraz odsłuchamy całość, aby wprowadzić nasze uszy w stan, w jakim zazwyczaj funkcjonują przy pracy z muzyką.
Zastanówmy się nad tym, co się właśnie stało. Mieliśmy brzmienie początkowe, potem trochę kręciliśmy korekcją i zaraz potem znów wróciliśmy do tego brzmienia. Teraz to słychać bardzo wyraźnie, więc dlaczego wcześniej materiał po korekcji wydał się jakiś dziwny. Co więcej, każdy z kolejnych fragmentów już po części z korekcją też brzmiał inaczej. Powtórzmy ten eksperyment, zwracając uwagę na zmianę brzmienia szumu.
Wybrałem do tego eksperymentu szum różowy, ponieważ na nim najłatwiej jest wychwycić wszelkie zmiany w równowadze pasm, a ponadto pokrywa on całe spektrum audio w taki sposób, że wydaje nam się neutralny brzmieniowo. Jest swoistą białą kartką papieru, na której widać każde pociągnięcie pędzlem.
Lampowy korektor MCAudioLab EQ1
Czy korektory typu Pultec naprawdę mają w sobie „to coś”, czego nie mają żadne inne? Przekonajmy się na przykładzie „rozszerzonego Pulteca”, jakim jest EQ1 polsko-włoskiej firmy MCAudioLab
Włosko-polska firma MCAudioLab coraz lepiej radzi sobie na naszym rynku. Choć wśród producentów znad Wisły jest spora konkurencja, to urządzenia MCAudioLab są jednymi z nielicznych całkowicie budowanych ręcznie.
To przydaje im ekskluzywności i specyficznego posmaku vintage. Tym bardziej, że Manuel, właściciel firmy doskonale zna się na rzeczy i nie ogranicza się wyłącznie do powielania już sprawdzonych rozwiązań, czego doskonałym przykładem jest testowany niedawno przez nas fantastyczny procesor Mid-Side o nazwie Luna.
Co mamy dzisiaj? Otóż mamy Pulteca. Wróć! Chciałem powiedzieć, że mamy EQ1, który w pewien sposób nawiązuje do klasycznego rozwiązania korekcji firmy Pulse Techniques, lepiej znanej jako Pultec, czyli EQP-1A.
Nie chciałbym nikogo zanudzać ciekawą skądinąd historią tego praojca wszystkich korektorów, ale to nie jest tak, że tego typu urządzenia robił wyłącznie Pultec. Wielu amerykańskich producentów w tamtym czasie miało w swojej ofercie podobny sprzęt, w tym General Electric, Langevin, Altec, Aerovox, Melcor, Gates oraz RCA, ale w większości przypadków nie był to sprzęt dla studiów nagrań i na pewno nie o takiej funkcjonalności.
I tak się złożyło, że do końca lat 60., zanim na dobre w naszej branży zagościły tranzystory i zdecydowanie bardziej niż Pultec funkcjonalne narzędzia do korekcji częstotliwości, EQP-1A był jednym z najchętniej używanych.
Co ciekawe, jego głównym przeznaczeniem było przetwarzanie już zmiksowanych nagrań – o pracy na ścieżkach nikt wtedy jeszcze nie myślał. Brzmienie uzyskiwało się mikrofonem, ustawieniem, instrumentem i grającym na nim muzykiem. Korektory na śladach stały się niezbędne dopiero wtedy, gdy zaczęto nagrywać z bliskim omikrofonowaniem źródeł. Bezpośrednie przystawienie mikrofonów do bębnów, wzmacniaczy czy nawet ust wokalistek i wokalistów zapoczątkował dopiero Les Paul, a rozwinęli tacy producenci jak Joe Meek czy Phil Spector.
I znowu odbiegłem od meritum. Dajcie mi temat, mikrofon i słuchaczy, a macie trzy godziny z głowy.
Otóż EQ1 jest jednokanałowym, trzypasmowym korektorem opartym na trzech pasywnych filtrach i całkowicie lampowym wzmacniaczu, który kompensuje tłumienie wynikające z pracy filtracji. Niektórzy się pewno zastanawiają, skąd w skądinąd pasywnych korektorach regulacja Boost, czyli wzmocnienia. Przecież układy pasywne nie wzmacniają, a w najlepszym przypadku jedynie nieznacznie tłumią. Wszystko zależy od poziomu odniesienia.
Wtyczki, bez których nie wyobrażam sobie pracy
Konkretne procesory, konkretne zastosowania, konkretne utwory i konkretne miejsca. Pokazuję w działaniu te wtyczki, których używam zawsze i wyjaśniam, dlaczego to robię.
W programie:
Sprawdź, czego używasz; Zrób spis wtyczek; Szkice w preprodukcji; FabFilter Pro-Q 3; Filtracja przechyłowa; „Koloryzująca“ Blanka; Korekcja typu Pultec; Genialny API 560; Clariphonic – perła w koronie; FETpressor – kompresor roboczy; Sprośny Vulf i Niezastąpiony Novatron; Wokal i LA-2A;
Event Horizon i Loudmax – siły specjalne; Diabelski Surreal Machines Crack.
Przy okazji robienia porządków w komputerze po przejściu na MacBooka M1 i zupełnie nowy system zewnętrznej pamięci, całkowicie oparty na technologii SSD uznałem, że to dobry moment, by podzielić zestaw swoich 1.700 wtyczek na ulubione, inne niż ulubione, używane raz do roku i takie, których używam zawsze i wszędzie.
Zrobiłem tak: przejrzałem wszystkie swoje sesje od czasów albumu Komunikaty z 2017 roku, robiąc listing użytych w sesjach wtyczek – zarówno na etapie produkcji jak i miksu oraz finalizacji. W programie Reaper, z którego korzystam zdecydowanie najczęściej, jest to o tyle proste, że wystarczy użyć polecenia Open Project i zaznaczyć opcję ładowania sesji bez aktywnych wtyczek. Nie musimy wówczas czekać, aby wszystko się załadowało, a nazwy wszystkich procesorów pokażą się w oknie informacyjnym, z którego można je skopiować do pliku tekstowego. Owszem, można też użyć Project Bay i zakładki FX, ale jest w niej problem ze skopiowaniem tekstu. A tak, po prostu kopiuję tekst, wrzucam do jakiegoś edytora TXT i przenoszę np. do Worda. Żeby ten bałagan usystematyzować używam funkcji zastępowania, czyli znajdź i zamień. Usuwam tabulatory w polu znajdź wpisując znak tabulatora, czyli dash T, a pole zamień zostawiam puste. Klik w zamień wszystko i tabulatory znikają. Teraz zastępuję dwukropek i spację, tutaj reprezentowaną po prostu spacją, znakiem tabulatora, by można było stworzyć tabelę z podziałem za pomocą tabulacji. Pozostaje jeszcze tylko oddzielenie nazwy producenta do oddzielnej kolumny poprzez zamianę spacji oraz nawiasu otwierającego znakiem tabulatora, oraz zastąpienie nawiasu końcowego niczym.
Taki tekst można już zamienić na tabelę, a tabelę łatwo sortować według kolumn z nazwami wtyczek, nazwami producentów itd.
Jest z tym trochę grzebania, ale uwierzcie mi – to mocno otwiera głowę w kontekście stosowanych przez nas narzędzi.
Wyszła mi lista obejmująca blisko 60 wtyczek, a to, co mnie samego zaskoczyło, to minimalistyczny zestaw instrumentów wirtualnych. To dlatego, że przed zasadniczą produkcją przygotowuję sobie różne szkice, żeby mieć jakiś punkt zaczepienia, ot choćby tak jak tu. Są tu już jakieś zalążki bębnów, akordów, jakieś próby aranżacji, taki ogólny charakter całości. I bardzo często właśnie na tym etapie zamykam już kwestie instrumentów, zgrywając ich partie do plików audio. Trochę po to, aby na dalszym etapie prac już nie mieć do czynienia z kapryśnymi niekiedy syntezatorami czy samplerami, ale głównie dlatego, by odciąć się od preprodukcji. Ten szkic oczywiście zostawiam, ale do dalszych prac trafiają już ścieżki audio po, nazwijmy to może w ten sposób, reasamplingu.
Natomiast tam, gdzie brzmienie instrumentu będzie kluczowe dla aranżacji aż do samego końca łącznie z finalizacją, tam zostawiam instrument. I tak najczęściej jest właśnie z Addictive Drums 2, który jest moim podstawowym bębnem, czy takimi syntezatorami jak Dune, DX-7 V czy MODO Bass, którym wspieram bas elektryczny, oraz dominującymi partiami zaprogramowanymi w Kontakcie lub Reaktorze firmy Native Instruments. I właśnie te dwa ostatnie należą do wtyczek, z którymi nie mógłbym się nigdy rozstać. W ich bibliotekach mam wszystko czego potrzebuję i wykręcam w nich każde soniczne marzenie. To one są dla mnie początkiem i końcem, a że często grają kluczowe partie, pozostają w sesji do samego końca. Najczęściej używam bibliotek Spitfire, Heavyocity, Sample Logic i Scarbee, ale mam też mnóstwo ciekawych darmówej i róznych rzeczy, na które kiedyś tam trafiłem. Z kolei Reaktor to dla mnie warsztat ślusarski, w którym mogę sobie stworzyć co tylko chcę i kiedy chcę.
Jeśli chodzi o najczęściej używaną wtyczkę, to jest nią oczywiście FabFilter Pro-Q 3 – mój podstawowy korektor. Dlaczego Pro-Q 3. Nie będę opowiadał kocopołów o brzmieniu i takich tam innych historiach. To jest po prostu doskonałe narzędzie, w którym mogę zobaczyć widmo sygnału, porównać pasma kilku ścieżek dla uchwycenia kłopotliwych kumulacji, zaaplikować filtrację dynamiczną i generalnie nadać dźwiękowi takie brzmienie, jakiego chcę. Niekiedy na jednej ścieżce korektorów może być nawet kilka, każdy do czego innego. Nie wolno dopuścić do tego, aby korektor pracował z sygnałem międzypróbkowym powyżej 0dBfs, a Pro-Q 3 ma mierniki działające z nadpróbkowaniem, więc cały czas mamy wiarygodny poziom wskazań.
Korektory, których używam wyłącznie do nadawania ścieżkom kolorytu, a nie kształtowania brzmienia, to AudioFB Blanka, niezbyt ładny, ale potrafiący wydobyć w aranżacji każdy przytłumiony dźwięk. Do szerokiego oddziaływania, zwłaszcza w niskim basie, nie znalazłem niczego lepszego od dobrych korektorów typu Pultec, czyli wtyczek tego typu w wydaniu Universal Audio lub, jeśli chcemy użyć czegoś darmowego Ignite Amps. Wszystkie funkcjonują mniej więcej podobnie i używa się ich głównie do ciekawego wyeksponowania basu przy jednoczesnym spłaszczeniu niemal zawsze kłopotliwego niskiego środka w okolicach 200 Hz.
Z uwagi na podział częstotliwości filtrów, korektor API 560 jest idealny do przesterowanych gitar. Dwa ruchy i natychmiast uzyskujemy to, czego szukamy.
No i wreszcie perła w koronie, czyli działający równolegle korektor Clariphonic DSP MKII – do rozjaśniania, nadawania blasku, polerowania, szlifowania, uwypuklania i generalnie wszelkich prac, które aplikujemy po lakierowaniu dźwięku.
Wiadomo, że każdy ma taki swój uniwersalny kompresor do pilnowania poziomów, zwiększania wyrazistości śladów czy nawet różnych zabiegów specjalnych. Moim jest PSP FETpressor – od lat, zawsze i wszędzie – swoista odmiana kompresji 1176.
Ale trzeba mieć też kompresory o jakimś charakterze, a tych używam sporo. Najbardziej bezczelnym jest Goodhertz Vulf Compressor. Używam go tam, gdzie potrzebuję czegoś naprawdę ordynarnego i sprośnego sonicznie.
Mój drugi uniwersalny kompresor, ale już taki, w którym można kreować barwę, jest Kush Audio Novatron. To jak Distressor, LA-2A, 1176 oraz API 2500 w jednym.
Wokal niemal zawsze musi przejść przez IK Multimedia White 2A. Spośród wielu różnych emulacji LA-2A wybieram tę, bo daje natychmiastowe efekty i brzmi najjaśniej. Jeśli natomiast szukam czegoś bardziej wysublimowanego, to włączam Tube-Tech CL 1B mk II. To przepięknie brzmiący kompresor, o doskonale dobranych krzywych dynamiki, ale trzeba mu poświęcić sporo czasu. Bardzo łatwo bowiem można z nim przejść z nieba do piekła, zatem należy się mocno pilnować. Ale jeśli szukacie nowoczesnego, bardziej funkcjonalnego LA-2A, to Tube-Tech jest właśnie tym kompresorem.
Idźmy dalej: Kush Audio AR-1 oraz Royal Compressor. Oba w bardziej lub mniej oczywisty sposób związane są ze studiem Abbey Road, więc już wiadomo o co chodzi. A chodzi o powłóczystą, głęboką, beatlesowską kompresję, która nie bawi się w szczegóły, tylko prasuje wszystko jak leci, nie niszcząc za bardzo wyższych częstotliwości.
I na koniec tej części mojej historii o wtyczkach, bo to oczywiście nie wszystkie narzędzia z których prawie zawsze korzystam, kilka perełek, zahaczających o darmówki. Dlaczego? Event Horizon dostępny jest w Reaperze za darmo, ale ja kupiłem jego wersję komercyjną, bo ma interfejs graficzny i po prostu chciałem odwdzięczyć się w jakiś sposób firmie Stillwell Audio. Obsługa jest prosta – ustawiamy poziom maksymalny, którego sygnał nie może przekroczyć, a następnie wielkość wzmocnienia przed limiterem, które wywoływać będzie zaokrąglanie lub obcinanie wierzchołków. Wszystko działa konkretnie, sensownie i adekwatnie brzmieniowo. Podobnie jest z bezpłatnym LoudMax, który jednak jest już limiterem przejrzystym brzmieniowo – definiujemy nieprzekraczalny poziom, włączamy kontrolę poziomów międzypróbkowych i wzmacniamy sygnał w razie potrzeby. Używam go głównie jako regulatora poziomu sygnału z przeźroczystym sonicznie ogranicznikiem.
Aktualny status Surreal Machines Crack nie do końca jest mi znany, ale swego czasu był do pobrania za darmo. To prawdziwy szatan, niekiedy bijący funkcjonalnie na głowę kosztowne procesory obwiedni głośności, czyli takie wyspecjalizowane kompresory dające więcej możliwości w kształtowaniu ataku i wybrzmiewania. Tu dodatkowo możemy przetworzyć sygnał w kilku trybach, z najbardziej agresywnym Maximizer włącznie, gdy jakiejś ścieżce już nic nie pomaga i to jedyna metoda jej uwypuklenia w miksie.Aha, i jeszcze jedno. Już od ponad dwóch lat nie instaluję wersji VST 2. Format ten odchodzi do lamusa i zostanie nam tylko VST 3. Zatem nie zaśmiecajcie sobie dysków dwójkami, bo niedługo programy DAW już przestaną je obsługiwać.
Zawodowy interfejs audio dla podcasterów
Przyjrzeliśmy się jeszcze bliżej interfejsowi PreSonus Revelator iO 24 (959 zł) i potwierdziło się wszystko to, o czym była mowa w naszym teście tego urządzenia: obecnie nie ma nic lepszego do szeroko rozumianego podcastingu czy też – mówiąc innymi słowy – do współpracy z aplikacjami komunikacyjnymi na każdej platformie.
Nieco lepiej mają jednak użytkownicy Windows, ponieważ interfejs domyślnie instaluje się wraz z dwoma portami wirtualnymi, z których sygnały można swobodnie domiksować do torów wyjściowych.
W przypadku Mac trzeba wcześniej uruchomić tryb Multi, a wtedy dostępne jest jedynie próbkowanie pojedyncze, czyli 44,1 lub 48 kHz.
Ze swoim DSP, znakomitą jakością wykonania, dobrej klasy torami sygnałowymi i przebogatym pakietem darmowego oprogramowania Revelator iO 24 wciąż jednak prezentuje sobą numer jeden wśród tego typu narzędzi. Z powodzeniem można z niego korzystać nawet w zastosowaniach profesjonalnych. Zawodowcy mogą się naprawdę zdziwić, co to urządzenie potrafi.
Na naszym kanale YouTube, a także poniżej, zamieściliśmy właśnie klip prezentujący konfigurację tego interfejsu do pracy z takimi systemami jak Zoom, Spotify, OBS oraz Meet, tak w przypadku Mac, jak i PC. Osoby początkujące w tym temacie powinny się z tym zapoznać, bo niekiedy trzeba będzie uruchomić bardzo abstrakcyjne myślenie… I nie jest to efekt złej konstrukcji, ale stopnia złożoności tego interfejsu.
Produkcja muzyczna od podstaw już w sprzedaży
Po oficjalnym debiucie wydawnictwa DVD pt. „Produkcja muzyczna od podstaw”, który miał miejsce podczas djSHOP.PL Workshop Day, płyta jest już dostępna w otwartej sprzedaży w cenie 60 zł plus koszty wysyłki. Tutaj możecie zobaczyć zwiastun prezentujący ten ponad 4-godzinny materiał, a tutaj zapoznać się ze szczegółowym spisem jego zawartości. Bez fałszywej skromności dodam, że jest to pierwsza tego typu publikacja multimedialna w języku polskim, która tak szeroko prezentuje przekrój zagadnień związanych z produkcją muzyczną w środowisku cyfrowej stacji DAW. Choć niektóre tematy omawiane są w oparciu o programy Reaper i Cubase, to z uwagi na uniwersalność tychże tematów z powodzeniem można przenieść je na grunt każdej innej wykorzystywanej przez Was platformy programowej.
Produkcja muzyczna od podstaw (DVD)
Po kilku miesiącach właśnie zostały zakończone prace na wydawnictwem DVD pt. Produkcja muzyczna od podstaw, którego jestem autorem. Jest to płyta, na której zamieściłem 16 filmów poświęconych tematom związanym z obsługą programów DAW, kompresją, korekcją oraz z pracą z miksem (grupy, wysyłki, inserty itp.), MIDI itp. (szczegółowy spis zawartości poniżej). W sumie są to 4 godziny i 12 minut materiału, dzięki któremu – mam nadzieję – praca z obróbką dynamiki, korekcją i kompleksowym miksem materiału muzycznego stanie się prosta i oczywista, a podejmowanie decyzji o zakupach nowych produktów do Twojego studia znacznie łatwiejsze.
Oficjalna premiera tego wydawnictwa będzie miała miejsce 19 maja na djSHOP.PL Workshop Day we Wrocławiu, gdzie będzie też można kupić pierwsze egzemplarze po promocyjnej cenie.
Wirtualne procesory vintage (freeware)
Nowość firmy Peavey dla domowych studiów nagrań
PV 6USB i PV 8USB to nowe miksery firmy Peavey wręcz idealnie przystosowane do pracy w domowym studiu nagrań. Pierwsze co zwraca w nich uwagę to zastosowanie przedwzmacniaczy mikrofonowych o wyjątkowo niskich zniekształceniach nieliniowych (0.0007%), co otwiera im drogę do wykorzystania przy nagraniach mikrofonowych, od których wymagamy wyjątkowej czystości brzmienia. Niezbyt powszechną praktyką w mikserach tej klasy jest też wyposażenie 3-drożnych korektorów kanałowych w filtr niskiego środka, z częstotliwością pracy 450 Hz.Czytaj dalej