Wpisy oznaczone tagiem

test

MOTU 828x – interfejs audio ze złączem Thunderbolt

Opublikowano przez

motu 828Firma MOTU wprowadza na rynek nową i nieco zmodyfikowaną wersję swojego popularnego interfejsu 828 (jego poprzednie wcielenie to 828mk3 Hybrid). Model 828x pokazuje, że producent patrzy w przyszłość, bowiem popularne dotychczas w urządzeniach tej firmy złącze FireWire zastąpiono nowoczesnym i ultraszybkim portem Thunderbolt. Oczywiście nie zapomniano także o użytkownikach nie posiadających najnowszych zdobyczy technologii, montując tradycyjne złącze współpracujące z formatem USB 2.0.
Interfejs umieszczono w – typowej dla firmy MOTU – wytrzymałej, aluminiowej obudowie. Wyposażono go w dwa wejścia mikrofonowe typu combo, osiem symetrycznych wejść i wyjść liniowych, 16 kanałów cyfrowych pracujących na dwóch złączach optycznych, dwa wyjścia XLR, porty S/PDIF, worldclock oraz MIDI. W sumie mamy zatem 28 wejść i 30 wyjść (przy próbkowaniu 96 kHz liczba portów cyfrowych zmniejsza się o połowę). Urządzenie może pracować z maksymalną częstotliwością próbkowania do 192 kHz.
Dzięki pokładowemu procesorowi DSP interfejs ma kilka przydatnych narzędzi, takich jak procesor dynamiki, korektor czy pogłos, którymi możemy sterować bezpośrednio z panelu czołowego 828x, bez pośrednictwa komputera. Cena urządzenia w USA to 850 dolarów.
Stefan Głowacki


P.S. Przy okazji tej informacji pozwolę sobie dorzucić kilka uwag od siebie. W swojej pracy korzystałem już z wielu różnych interfejsów audio, z bardzo różnych przedziałów cenowych i muszę przyznać, że długi czas nie mogłem znaleźć takiego urządzenia, które spełniłoby wszystkie moje wymagania – dość specyficzne z uwagi na charakter pracy. Jeśli sprzętowo wszystko było dobrze, to pojawiały się problemy ze sterownikami. Jeśli sterowniki działały poprawnie na kolejnych systemach operacyjnych i różnych aplikacjach audio, to zawsze były jakieś problemy z torem sygnałowym, poziomem wyjścia słuchawkowego, brakiem regulacji jakiegoś istotnego dla mnie parametru (interfejsu często używam do pomiarów, co stawia przed nim nieco inne wymagania), mało wytrzymałą konstrukcją, trudnym w obsłudze panelem zarządzania czy wreszcie plączącym się zasilaczem. Nie traktujcie tego proszę jako formy ukrytej reklamy, ale moje wieloletnie poszukiwania odpowiadającego mi urządzenia zakończyłem jakiś czas temu na MOTU Track 16 i muszę przyznać, że przez cały czas użytkowania jestem wręcz zauroczony tym interfejsem. Jest bardzo elastyczny w konfiguracji, dobry jakościowo, solidnie wykonany, wyjątkowo funkcjonalny (m.in. dzięki możliwości sterowania kluczowymi parametrami z poziomu panelu czołowego – np. genialna funkcja wyciszania sygnału na wyjściu: wystarczy nacisnąć gałkę) i bez mrugnięcia diodami współpracuje z każdym oprogramowaniem pozwalając zejść z latencją do 64 sampli. Trochę irytująca jest „pyta” zakończona złączami z bardzo niewyraźnymi napisami, ale poza tym nie mam uwag. Piszę o tym dlatego, że w mojej prywatnej opinii MOTU produkuje jedne z najlepszych interfejsów jeśli chodzi o domowe i projektowe studio nagrań, nawet z ambicjami do pracy w studiach produkcyjnych. Może nie wszyscy o tym wiedzą, ale MOTU ma swojej ofercie także interfejsy wideo, a zatem doświadczenie tej firmy w zakresie przetwarzania wszelkiego typu sygnałów jest naprawdę bardzo duże. Z tego względu proponuję bliżej przyjrzeć się ofercie tego producenta, który – takie odnoszę wrażenie – nie jest tak znany w Polsce jak inne marki produkujące interfejsy audio.
Tomasz Wróblewski

Monitor Behringera kasuje zestawy hi-end…

Opublikowano przez

B2031Ta informacja jest na tyle intrygująca, że postanowiłem przytoczyć ją w pełnym tłumaczeniu:
Doktor Earl R. Geddes, autorytet w projektowaniu głośników, przeprowadza w sposób naukowy niezależne, ślepe testy odsłuchowe oraz serie testów pomiarowych z uwzględnieniem charakterystyk kierunkowych, zrealizowanych w jego laboratorium. Niedawno trafiły do niego monitory Behringer Truth B2031A i w wyniku badań doktor Geddes uznał, że reprezentują one tę samą klasę co znacznie droższe od nich zestawy hi-endowe Linkwitz Orion. Jak napisał: „Byłem całkowicie pod wrażeniem efektywności monitorów Behringer. To bardzo zaawansowany projekt, którego konstrukcja wykazuje się szeregiem bardzo ciekawych rozwiązań”. Szef marketingu firmy Behringer stwierdził: „Jesteśmy zadowoleni, że dr Geddes osobiście zajął się testami monitorów B2031A, i nie jesteśmy zaskoczeni ich wynikami. Głośniki te są wykorzystywane przez najbardziej wymagających ekspertów z zakresu dźwięku na świecie”.
Tyle informacja prasowa. Doktor Geddes jest autorem książki o przetwornikach audio, pisywał dla magazynów zajmujących się tą tematyką i ma swoją firmę, która wytwarza różnego typu monitory oraz zajmuje się szeroko rozumianymi pomiarami. Wygłasza też odczyty i funkcjonuje w branży jako niezależny specjalista. Opinia, pod którą się podpisał, może się wielu osobom wydać na tyle kontrowersyjna, że mogą podejrzewać jakiś ukryty cel tej kampanii. Ale skoro pan doktor dysponuje pomiarami i ma wyniki ślepych testów, to nie bardzo jest z czym polemizować. Tym bardziej, że póki co nie można się z nimi zapoznać.

Looptrotter Sa2rate (recenzja)

Opublikowano przez

sa2rate-front_bigUdało mi się skończyć szczęśliwie wszystkie ciekawe rzeczy, które – jako Estrada i Studio – szykujemy dla Was na Święta, więc znalazłem chwilę na zamieszczenie ciekawego, moim zdaniem, materiału o nowym polskim produkcie (pełny tekst w grudniowym numerze EiS). Mowa o Looptrotter Audio Engineering Sa2rate. Looptrotter jest jedną z kilku polskich firm branży pro-audio, które ostatnimi czasy zrobiły dużo zamieszania na światowych, a na pewno europejskich rynkach. Łącząc oryginalność konstrukcji, wzorcową jakość wykonania i najwyższej klasy brzmienie z atrakcyjną ceną urządzenia marki Looptrotter dość szybko znalazły miejsce w wielu studiach nagrań.
W przeciwieństwie do wielu dostępnych na rynku urządzeń typu „vintage”, Sa2rate jest całkowicie autorską konstrukcją jego projektanta Andrzeja Starzyka, podobnie zresztą jak dwa poprzednie produkty tej firmy – mający już niemal kultowy status Monster Compressor oraz ośmiokanałowy Satur-8. Zaglądając do środka możemy podziwiać perfekcyjne wykonanie (niektóre zagraniczne firmy mogłyby się uczyć od naszych producentów jak się robi urządzenia pro-audio) oraz „tajemnicze” układy zalane czarną masą (z indywidualnie dobieranymi podzespołami dla uzyskania idealnie wyrównanej charakterystyki pracy obu torów).

W praktyce
Już na wstępie trzeba wyjaśnić, że Sa2rate nie jest tylko okrojoną o sześć kanałów wersją Satur-8 (swoją drogą gratulacje za świetny wybór nazw – niby tak samo, a nie to samo…). Wprawdzie samo rozwiązanie bazuje na podobnej koncepcji wyokrąglania szczytów sygnału na podobieństwo urządzeń lampowych, magnetofonów z zapisem taśmowym czy starych konsolet audio (można je potraktować nawet jako bardzo miękko działający limiter), to jednak wprowadzono tu rozwiązanie, którego nie znajdziemy w Satur-8. Polega ono na zaaplikowaniu przed układem saturacji filtracji półkowej w odniesieniu do niskich tonów, a następnie wykonaniu procesu odwrotnego, czyli podbiciu tych częstotliwości już po dokonaniu operacji nasycenia. Zabieg jest bardzo ciekawy, ponieważ w ten sposób unika się „oszukiwania” układu saturacji przez sygnały o największej energii, czyli najniższe basy. Dzięki temu skład częstotliwości harmonicznych na wyjściu urządzenia staje się dużo bardziej zrównoważony. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby nasycić także niskie tony – filtr nie jest bowiem na tyle głęboki, by je zbyt mocno odcinał. W mojej opinii to dosyć śmiałe rozwiązanie pozwoliło nadać brzmieniu Sa2rate specyficznego charakteru przy jednoczesnym zachowaniu doskonałej kontroli nad składem widmowym przetwarzanego dźwięku.Czytaj dalej

MOTU Track 16 (recenzja)

Opublikowano przez

Amerykańska firma MOTU działa na rynku wyjątkowo aktywnie. W krótkich odstępach czasu pojawiły się jej nowe interfejsy, a za moment otrzymamy flagowy program DAW tej firmy, czyli Digital Performer w wersji 8, którą będzie można uruchomić także na komputerach z systemem Windows. To może być prawdziwy przełom w historii MOTU, która do tej pory kojarzona była głównie z „makową stroną mocy obliczeniowej”. Teraz to się zmienia, a kolejnym przykładem tej ewolucji jest Track 16.

Konstrukcja
Nowy interfejs MOTU nie ma formy typowej dla wcześniejszych urządzeń tego producenta, czyli modułów w mniejszym lub większym stopniu przystosowanych do montażu w szafce rak. Wzorem wcześniej zaprezentowanego MicroBook II urządzenie ma format tabletop (przystosowany do pracy na biurku), ze wszystkimi manipulatorami znajdującymi się na górnym panelu.
Tu nie ma mowy o żadnych kompromisach – korpus to jednolity aluminiowy odlew; aluminiowa jest też płyta czołowa interfejsu. Wszystkie przyciski służące do obsługi są podświetlane (z możliwością wyboru sześciu różnych schematów kolorystycznych!), a duża gałka do zmiany i zatwierdzania parametrów także wykonana z metalu. Na przednim panelu znajdziemy wejście gitarowe (o dużej impedancji), wejście liniowe 3-4 oraz dwa wyjścia słuchawkowe – TRS 6,3 mm oraz TRS 3,5 mm. Z tyłu znajdują się gniazda USB 2.0 i FireWire – to coraz częściej spotykana w interfejsach wyższej klasy funkcja pozwalająca na wybór tego portu współpracy z komputerem, który nam bardziej odpowiada i zapewnia wyższą wydajność. Tutaj umiejscowiono też wejście i wyjście cyfrowe w formacie ADAT, które mogą też pracować jako optyczne porty S/PDIF. Poza tym wszystkie wejścia i wyjścia, w tym także gniazda do podłączenia zewnętrznego zasilacza, wyprowadzono na wielowtyku. Zasadniczą częścią interfejsu jest gruby kabel z jednej strony zakończony wtyczką wielostykową a z drugiej wiązką złączy wejściowych i wyjściowych.
Wspominając o zasilaniu należy zaznaczyć, że choć interfejs nie może być zasilany z komputera przez port USB, to może się to odbywać za pośrednictwem złącza FireWire, pod warunkiem, że nie jest to miniaturowe złącze 4-stykowe. Interfejs ma na przednim panelu dedykowany przycisk włącznika zasilania – jego krótkie wciśnięcie aktywuje proces rozruchu urządzenia (trwa on ok. 5 sekund), a dłuższe przytrzymanie, podczas którego wszystkie ścieżki diodowe zaczną się sekwencyjnie zapalać od zewnątrz do wewnątrz, spowoduje jego wyłączenie. W czasie testów okazało się też, że złącze służące do podpięcia zewnętrznego zasilacza jest bardzo słabym punktem interfejsu. Poruszenie wtyczką w gnieździe powoduje niekiedy zanik zasilania i wyłączenie urządzenia, co w tej klasy sprzęcie nie powinno mieć miejsca. Miejmy nadzieję, że to tylko wada testowanego egzemplarza, ale tego typu złącze powinno być znacznie lepiej zabezpieczone.Czytaj dalej

Eve Audio SC205 (recenzja)

Opublikowano przez

W historii przemysłu pro-audio bardzo często zdarzało się, że założyciele lub współzałożyciele firmy, która odniosła rynkowy sukces, zakładali inne firmy, o podobnym profilu, ale o nieco innej filozofii produktów. Tak też stało się w przypadku firmy Adam Audio, której współtwórca i były prezes Roland Stenz oraz Kerstin Mischke, była szefowa marketingu, założyli wspólnie nową firmę o nazwie Eve Audio, produkującą monitory studyjne.
Charakterystyczną cechą monitorów Eve Audio są woofery z wyjątkowo sztywną membraną z kompozytu na bazie struktury plastra miodu (SilverCone – stąd nazwa aktualnie dostępnych modeli: SC). Nowością w monitorach Eve Audio jest gałka na panelu czołowym, która jest typowym enkoderem z funkcją przycisku, otoczonym diodami sygnalizującymi pozycję. Gałką tą regulujemy nie tylko głośność, ale też wyciszamy monitory i regulujemy ustawienia trzech typów filtrów.
Elektronika monitorów w znacznej mierze opiera się na DSP i konwersji analogowo-cyfrowej zrealizowanej za pośrednictwem wysokiej klasy przetworników Burr-Brown. Na drodze cyfrowej realizowane są przede wszystkim dostępne w monitorze filtry oraz odpowiednie korekcje fazy sygnału.
Aktualnie na stronie internetowej firmy Eve Audio znajdziemy całą gamę modeli monitorów oraz subwooferów, z których w czasie pisania tego tekstu dostępne były tylko dwa: SC204 z 4-calowym wooferem oraz SC205, który jest przedmiotem niniejszej recenzji.Czytaj dalej

Event 2020BAS V3 (recenzja)

Opublikowano przez

W kwietniowym numerze magazynu Estrada i Studio właśnie ukazał się test monitorów Event 20/20BAS V3. Poniżej zamieszczam kilka wyjątków z tego artykułu wraz ze spostrzeżeniami Tomka Hajduka, których już nie zdążyliśmy opublikować w druku.

Event 20/20 to jedne z najdłużej produkowanych monitorów aktywnych w branży pro-audio. Pierwsza ich wersja ukazała się na rynku w 1995 roku i choć aktualnie dostępna wersja V3 sporo różni się od oryginału, to jednak kształt, wymiary oraz w pewnym zakresie brzmienie pozostały niezmienione. Od kiedy właścicielem marki Event stał się australijski Røde, produkty tej firmy wróciły w glorii chwały do najbardziej prestiżowych studiów nagrań na świecie. Pierwszymi monitorami Eventa pod nowym kierownictwem były fenomenalne zestawy Opal (patrz test w EiS 5/2010). Przy wszystkich swoich zaletach i wybitnych walorach brzmieniowym monitory te mają jeden problem – są stosunkowo drogie (ok. 6 tys. zł za sztukę).
Z tego właśnie względu zdecydowano się na powrót do sprawdzonej już koncepcji 20/20 – monitorów, które zawsze miały dobrą prasę, cieszyły się dużą popularnością wśród producentów i realizatorów, i charakteryzowały się relatywnie niską ceną.Czytaj dalej

Kompresor KT-C (freeware)

Opublikowano przez

King Tao KT-C to kolejny ciekawy, bezpłatny kompresor VST, tym razem zarówno dla komputerów Windows jak i Mac OS X (tu także jako AU). W obu wersjach można go pobrać z tej strony. Pod wieloma względami jest dość typowym narzędziem do obróbki dynamiki, jeśli nie liczyć możliwości ustawienia bardzo krótkiego czasu ataku oraz opcji mieszania sygnału przetworzonego z nieprzetworzonym. Na moim systemie nie działał wskaźnik głębokości redukcji (pewno mechanizm się zaciął…), a poza tym to bardzo przyjazny w obsłudze, efektownie wyglądający, przewidywalny i całkiem nieźle brzmiący procesor. Nie ma żadnych presetów, ale chyba nie są tutaj potrzebne. Zużycie mocy obliczeniowej na komputerze Dell XPS8300 nie przekracza 1% na jedną instancję. Fajna rzecz – zawsze to jeden kompresor więcej dla uzyskania określonych efektów brzmieniowych. W przypadku KT-C polecam pracę z ekstremalnie głęboką kompresją i subtelne domiksowanie sygnału czystego.

RME Fireface UCX (recenzja)

Opublikowano przez

Podłączany do komputera za pośrednictwem USB lub FireWire interfejs Fireface UFX cieszy się dużą popularnością wśród nabywców. Firma RME postanowiła wykorzystać ten fakt i zaoferować urządzenie o podobnej funkcjonalności, ale mniejsze i w niższej cenie. Tak powstał Fireface UCX, który swą oficjalną premierę miał na styczniowych targach NAMM Show w Anaheim.

Dzięki firmie Audiostacja, dystrybutorowi marki RME w Polsce, otrzymałem to urządzenie blisko miesiąc przed targową premierą, dlatego mogę opublikować jego test tuż po oficjalnej prezentacji. Pełną wersję testu znajdziecie na łamach lutowego numeru magazynu Estrada i Studio, który lada dzień powinien ukazać się w sprzedaży. Dodam tylko, że w druku podano cenę szacowaną jeszcze przed oficjalną premierą urządzenia. Teraz natomiast znamy już końcową cenę oficjalną (która zapewne jest efektem ilości zamówień złożonych na targach) – jest ona zdecydowanie niższa, niż podana w magazynie, i wynosi 4.999 zł brutto.

Totalna wszechstronność
Oferujący 30 wejść i 30 wyjść model UFX wciąż pozostaje okrętem flagowym firmy RME jeśli chodzi o interfejsy USB/FireWire. UCX natomiast został stworzony dla osób, które nie potrzebują aż tylu portów audio, ale chcą mieć najwyższej klasy profesjonalne urządzenie do wielokanałowej obsługi dźwięku w nieco mniejszej obudowie.Czytaj dalej

IGS Audio V8 (recenzja)

Opublikowano przez

O ile dobrze odczytuję filozofię produktów polskiej firmy IGS Audio, chodzi w nich głównie o to, aby uzyskać wyraziste efekty brzmieniowe w oparciu o klasyczne rozwiązania, wysokiej jakości podzespoły i szeroki zakres roboczy dostępnych manipulatorów. Jest to zatem doskonały sprzęt dla współczesnych producentów muzycznych, którzy poszukują charakteru vintage, ale ze znacznie szerszymi możliwościami regulacji, niż miało to miejsce w oryginalnych rozwiązaniach sprzed lat.
W tę filozofię doskonale wpisuje się V8, którego nazwa wzięła się stąd, iż jest to ósmy kompresor stworzony w pracowni IGS. A który kompresor lepiej nadaje się do uzyskania wyrazistej, czytelnej kompresji niż Neve 2254 z ciekawym rozwiązaniem VCA z mostkiem diodowym i parą tranzystorów FET, wysokoprądowym układem wyjściowym pracującym w klasie A oraz wewnętrznym sprzężeniem transformatorowym? Zresztą w V8 znajdziemy trzy transformatory w jednym torze (w sumie sześć): na wejściu, na wyjściu i wspomniany transformator międzystopniowy pracujący na wejściu bloku VCA. Mamy tu zatem kilka elementów koloryzujących dźwięk w lubiany przez realizatorów sposób: transformatory, VCA z mostkiem diodowym oraz wyjściowy wzmacniacz napięciowy pracujący w klasie A (która w przypadku rozwiązań Neve nie jest wcale tak klinicznie czysta, jak zwykło się uważać).
Czytaj dalej

Kompresor WesAudio 1176 (recenzja)

Opublikowano przez

Procesory studyjne sprzed kilkudziesięciu lat cieszą się niesłabnącą popularnością wśród użytkowników. Dostępność oryginalnego sprzętu jest jednak ograniczona, a do tego dochodzi też konieczność jego systematycznej konserwacji, często bardzo kosztownej. Dlatego też dużym powodzeniem cieszą się klony tego typu urządzeń, tym bardziej, że z elektronicznego punktu widzenia nie są to zbyt skomplikowane układy, a ich schematy oraz szczegółowe opisy konstrukcji są powszechnie i legalnie dostępne. Mimo to, wykonanie urządzenia, które zaoferuje podobne walory brzmieniowe jak sprawnie działając oryginał, wymaga sporego doświadczenia, umiejętności oraz odpowiedniego wkładu finansowego.
Jak zapewne zauważyliście, w ostatnich latach w naszym kraju zaczęto produkować sporo wysokiej klasy urządzeń studyjnych. Niektóre z nich to konstrukcje autorskie, a inne są mniej lub bardziej oczywistymi klonami klasyków. WesAudio 1176 to dość wierna, nieco zmodernizowana kopia wzmacniacza ograniczającego Urei 1176, której producentem jest Radosław Wesołowski.Czytaj dalej