Czy LiN76 jest budżetowym odpowiednikiem słynnego 1176? Może nie do końca, ale za to pozwala uzyskać niesamowite brzmienia w trybach pracy, których projektanci tego klasycznego kompresora FET nie przewidzieli…
miks
Fade To Grey, Visage, dekonstrukcja
Brzmienie tego utworu fascynuje do dziś, a temat zastosowanych instrumentów rozgrzewał do czerwoności niejedno forum dla miłośników elektroniki. Dlatego aby rozebrać go na czynniki pierwsze musiałem przeprowadzić dochodzenie, obejmujące m.in. kwerendę literatury tematu i zawartości YouTube…
Eventide Blackhole, czyli pogłos nie z tej ziemi
Jest w tym pogłosie coś magicznego, wręcz nieziemskiego. Popularność, ba, wręcz legenda tego pogłosu bierze się z tego, że jego zadaniem nie jest emulacja pogłosów, z którymi mamy do czynienia w codziennym życiu czy nawet podczas pracy z dźwiękiem, ale wykreowanie innej, ponadnaturalnej rzeczywistości sonicznej.
Heritage HA-609A: kompresor stereo z mostkiem diodowym
Kompresor/limiter stereo z mostkiem diodowym, w całości wykonany na elementach dyskretnych, z trzema transformatorami na kanał i wyjściem pracującym w klasie A. Bardzo przypomina klasyczny procesor Neve 33609, ale w przeciwieństwie do niego, można go kupić tu i teraz za rozsądne pieniądze. Oglądamy, słuchamy, porównujemy!
Niby wszyscy doskonale wiemy, że to nie sprzęt i nie wtyczki robią doskonałą muzykę, tylko dobry pomysł, aranżacja i wykonanie, ale wciąż wielu ma ciągoty do klasycznych, owianych sławą, legendarnych klocków. Ceny sprawnych oryginałów są jednak tak absurdalnie wysokie, że dziś zakupu takiego na przykład Neve 33609 z lat 70. nie bierze poważnie pod uwagę nikt poza tymi, dla których cena i zdrowy rozsądek nie są rzeczami wartymi uwagi.
Przepychanka o to, który kompresor – SSL czy Neve 33609 – jest najlepszym rozwiązaniem jako procesor na sumę miksu będzie jeszcze trwała tak długo, jak choćby jednemu człowiekowi będzie się to opłacać. Zaś wszyscy, którzy wierzą w to, iż jeśli coś mogło być produkowane przez jedną firmę, to podobne może być robione także przez inną, naprawdę mają z czego wybierać. Elektronika to sztuka składania kompletnych układów z powszechnie dostępnych elementów. Nie stosuje się w niej proszku z rogu nosorożca, krwi młodego Yeti czy suszonych skrzydeł niebieskich nietoperzy potrafiących śpiewać księżycową nocą w języku mandaryńskim.
Prawda jest bardziej przyziemna niż ziemniaki. Konstruktor siada z księgowym przy Excelu i tak długo kombinują, aż wyjdzie im coś, z czego obaj będą zadowoleni.
HA-609A w wielu aspektach przypomina Neve 33609, już bez dociekania, którą jego wersję, ale na pewną jedną z tych, które powstawały i wciąż powstają jako AMS Neve wyłącznie w oparciu o elementy dyskretne, czyli bez układów operacyjnych. Są tu tylko diody, tranzystory, rezystory, kondensatory no i oczywiście transformatory, w tym wypadku Carnhill – po trzy w każdym z dwóch torów sygnałowych, tak jak w oryginale. Wszystkie inne elementy montowane są powierzchniowo, a nie w sposób przewlekany, co oznacza, że tutaj wygrał księgowy. Ale nie lękajmy się, to są dobre podzespoły, tyle tylko, że malutkie i montowane przez maszynę, a nie człowieka.
Eve Audio SC307
Choć na pierwszy rzut oka na takie nie wyglądają, SC307 według Eve Audio są trójdrożne. Wyjaśnimy, jak to jest możliwe; zobaczymy, czy mogą też pracować w pionie, czym jest Smart Knob, dlaczego mają tak dużo ładnie grającego basu i zastanowimy się, czy warto je kupić.
Za zestawy trójdrożne zwykliśmy uważać takie monitory, w których mamy oddzielne przetworniki niskich, średnich i wysokich tonów, każdy pracujący we własnym zakresie zdefiniowanym parametrami zwrotnicy – pasywnej lub aktywnej. Każdy z głośników boksuje wówczas w swojej klasie wagowej i dzięki temu mogą uzyskiwać najlepsze wyniki jako całość.
Tu wprawdzie głośniki są trzy, ale dwa z nich są identyczne pod względem fizycznym. Są jednak zasilane z oddzielnych wzmacniaczy i pracują w innych zakresach częstotliwości. Przełącznikiem z tyłu wybieramy, który z nich ma grać tylko do 300 Hz, pełniąc rolę prawdziwego woofera. Drugi natomiast będzie grać tak, jak w konstrukcjach dwudrożnych – szerokopasmowo aż do częstotliwości podziału przy 2,8 kHz.
Taki wybór został wprowadzony po to, aby uniknąć konieczności produkowania oddzielnie monitorów lewych i prawych. Jest to też wyjątkowo wygodne dla konfiguracji wielokanałowych i daje dużą swobodę w pozycjonowaniu pion/poziom.
Lampowa kompresja vari-µ w akcji, czyli Gainlab Dictator
Czy Dictator brzmi jak Faichild 670 albo przynajmniej wtyczka z jego emulacją? Jak działa słynne lampowe ocieplenie? Jak ustawiać kompresory typu vari-µ pod kątem masteringu?
Nazwa „dyktator” nadana sprzętowi produkowanemu na Węgrzech brzmi nieco prowokacyjnie, ale przestaje to mieć znaczenie zaraz po tym, jak dowiemy się, że za ten było nie było odpowiednik takich kompresorów jak Fairchild czy Gates zapłacimy tylko 10.770 zł lub 9.280 zł – w zależności od tego, którą wersję wybierzemy. To jest ta droższa.
W mojej serii filmów na temat kompresji bardzo mało mówiłem o kompresorach vari-mu, mających w powszechnej opinii status sprzętu, który z największego sonicznego gniota zrobi brzmienie godne Yello. Według góralskiej teorii poznania to oczywiście tzw. trzecia prawda. Ale ci szczęśliwcy, którzy podobne klocki mają, zachowują się jak rasowi dyplomaci – dwa razy pomyślą, zanim nic nie powiedzą; albo nie potwierdzą i nie zaprzeczą.
Cała idea kompresji, czy też przetwarzania dynamiki audio, opiera się na reakcji tłumieniem na wzrost jakiegoś sygnału – najczęściej tego, który ma być tłumiony. Do realizacji tego tłumienia stosuje się różne elementy, w tym fotorezystory, tranzystory FET i tak dalej. Vari-mu to po naszemu zmienna transkonduktancja. Sama transkonduktancja to charakterystyka opisująca zależność prądu wyjściowego od napięcia wejściowego. Mówiąc inaczej, zmianami wielkości napięcia w jednym obwodzie zmieniamy natężenie prądu w drugim. Pierwsze zastosowanie transkonduktancji opierało się na lampach ze specjalnie skonstruowaną siatką sterującą. Wykorzystano ją w telekomunikacji oraz odbiornikach radiowych pod postacią obwodów automatycznej regulacji wzmocnienia – ARW.
Taki układ był realizowany w formie symetrycznej i z niezbędną separacją transformatorową wejścia i wyjścia. Musiał być więc, primo, zbudowany na parowanych elementach i wymagał systematycznej kontroli symetrii, i secundo, był kosztowny.
Czy kompresory ze zmienną transkonduktancją muszą być lampowe? Nie – można je skonstruować na specjalistycznych układach operacyjnych, jak choćby CA3080 czy na tranzystorach MOSFET, najbliższych półprzewodnikowych odpowiednikach lamp. Ale jednak to lampy mają interesującą charakterystykę, wymagają zastosowania transformatorów i zawsze lepiej działają na wyobraźnię nabywców – oraz ich portfele – niż „zimne” brzmieniowo półprzewodniki.
Świadoma praca z korekcją
Wszelkie przepisy na dobre brzmienie, obejmujące jakieś konkretne ustawienia korekcji, są bezużyteczne. Owszem, jest kilka tzw. magicznych częstotliwości, w które ingerencja zazwyczaj przynosi oczekiwane efekty i jest dobrym punktem wyjścia. Ale tylko dlatego, że każde źródło sygnału, głównie instrumenty akustyczne i elektryczne, ma swoją specyfikę widmową. Z korekcją trzeba pracować w sposób świadomy, a nie mechaniczny.
I tak, podstawy werbla niemal zawsze będziemy szukać w okolicach 200 Hz, bo niżej strojony werbel to już prawie kocioł, a wyżej to pikolo. Duży bęben to okolice 40-70 Hz, w zależności od tego, jaka to jest muzyka i co ma stanowić fundament naszej kompozycji. Gitara basowa niespecjalnie lubi 200 Hz, bo tam będzie kolidować z werblem w transjentach, oraz z gitarami i wokalem na wybrzmiewaniu, a w 500 Hz brzmi na ogół bardzo staroświecko. I tak dalej.
Więc tak, są pewne reguły, ale nie warto się ich uczyć na pamięć. Warto natomiast nauczyć się rozpoznawać częstotliwości. Umieć z dość dużą dokładnością powiedzieć, czego nam brakuje, a czego jest za dużo. Identyfikacja pasm to jedna z podstawowych umiejętności, które musimy nabyć.
Proponuję korzystać ze strony www.audiocheck.net i tam raz na jakiś czas pobawić się w zgadywanie pasm na bazie sygnałów testowych oraz rzeczywistej muzyki. Gdy uzyskujecie 100% poprawności w przypadku podziału oktawowego, czyli dziesięciu pasm, wtedy sugeruję przejście na pasma dwutercyjne, czyli czternaście pasm – już jest trudniej, ale zdecydowanie bliżej do tego z czym mamy do czynienia na co dzień.
Ja doskonale wiem, że współczesne korektory mają możliwość izolacji wybranego zakresu i pozwalają na tzw. przemiatanie w poszukiwaniu tej częstotliwości, która nam przeszkadza. I funkcja ta świetnie się sprawdza przy wyszukiwaniu rezonansów, które zawsze gdzieś się czają w instrumentach akustycznych czy elektrycznych, albo kumulacji pasm w większej grupie ścieżek. Tego nie unikniemy. Choćbyśmy nie wiem jak precyzyjnie dopracowali aranżację, to zawsze pojawi się taki moment, że jakieś pasmo jednej ścieżki nałoży się na to samo z innej ścieżki i spowoduje chwilowy wzrost poziomu sygnału, albo zmniejszenie, gdy akurat pojawi się w przeciwnej fazie. I tutaj czym skromniejsza aranżacja, tym czystszy może być nasz miks i tym głośniej możemy zrobić poszczególne jego elementy bez krzywdy dla dynamiki.
Wierzysz w to, co słyszysz? Przeczytaj, zobacz, posłuchaj!
Jeśli naprawdę zależy Ci na tym, aby Twoje produkcje brzmiały doskonale, przy jak najmniejszym wysiłku i zachowaniu pełnej świadomości tego, co robisz z dźwiękiem, to po prostu musisz to obejrzeć i wysłuchać.
Zobacz wideo
Zaczniemy od eksperymentu, który będzie trwał 36 sekund. Nad korekcją dla pojedynczych śladów, grup i całych miksów na pewno pracujesz znacznie dłużej, więc poświęć proszę ten czas na jego wysłuchanie – najlepiej w słuchawkach i przy takiej głośności, z jaką zazwyczaj pracujesz z muzyką.
Eksperyment opiera się na fragmencie sygnału różowego szumu, który dwukrotnie powielam. Do środkowego fragmentu użyję korekcji z trzema filtrami wycinającymi wąskie pasmo dla 1,5, 3 i 6 kHz. Trzeci fragment podzielę na pięć fragmentów. Żeby nie było wątpliwości, odsłuchamy wszystkie klipy bez korekcji, aby upewnić się, że brzmią tak samo.
A teraz odsłuchamy całość, aby wprowadzić nasze uszy w stan, w jakim zazwyczaj funkcjonują przy pracy z muzyką.
Zastanówmy się nad tym, co się właśnie stało. Mieliśmy brzmienie początkowe, potem trochę kręciliśmy korekcją i zaraz potem znów wróciliśmy do tego brzmienia. Teraz to słychać bardzo wyraźnie, więc dlaczego wcześniej materiał po korekcji wydał się jakiś dziwny. Co więcej, każdy z kolejnych fragmentów już po części z korekcją też brzmiał inaczej. Powtórzmy ten eksperyment, zwracając uwagę na zmianę brzmienia szumu.
Wybrałem do tego eksperymentu szum różowy, ponieważ na nim najłatwiej jest wychwycić wszelkie zmiany w równowadze pasm, a ponadto pokrywa on całe spektrum audio w taki sposób, że wydaje nam się neutralny brzmieniowo. Jest swoistą białą kartką papieru, na której widać każde pociągnięcie pędzlem.
Bufet z wtyczkami Slate Digital
Kiedy Steven Slate po raz pierwszy zapowiedział, że zamierza stworzyć wtyczki, które zatrzęsą całą branżą, nikt nie brał tego na poważnie. Przecież na rynku jest tyle znakomitych narzędzi programowych, więc co jeszcze można wymyślić nowego. A jednak okazało się, że Slate Digital stała się jedną z najpoważniejszych firm na tym rynku. Teraz Steven zapowiada kolejną rewolucję, i w tym wypadku do jego zapowiedzi trzeba podejść z dużą uwagą. Jak sam mówi, wtyczki są za drogie – nawet jeśli chodzi o Slate Digital… Poza tym nie można ich odsprzedać bez utraty wartości, a niektórzy producenci każą sobie płacić za przeniesienie licencji na drugą osobę. Dla wielu pozostają więc wersje „z Krakowa“ (z całym szacunkiem do tego pięknego miasta) lub… I tu właśnie pojawia się nowa koncepcja.
Są to dwa pakiety – Mix Master Bundle i Mix Master FX – w których znajdziemy same klasyki w wersji wirtualnej. Jak to działa? Na zasadzie subskrypcji, a jakże. Płacimy raz do roku 99 dolarów i – jak w dobrych barach typu All You Can Eat – pobieramy do woli co chcemy, a na talerzach zawsze mamy świeże produkty, stale aktualizowane. Można też zdecydować się na płatności miesięczne: 19,99 USD za Slate Mix/Master Bundle i 24.99 USD za Slate Mix/Master/FX bundle plus Relab LX480 Reverb. Jeśli ktoś zakupi bilet do bufetu z wtyczkami w ciągu dwóch miesięcy, to otrzyma za darmo klucz iLok 2, ponieważ taki sposób „zabezpieczenia naszej inwestycji“ wybrano (bardzo podoba mi się to określenie systemu antypirackiego…). Po roku wszystko to, co pobraliśmy i używamy, w dalszym ciągu działa, tyle tylko, że nie możemy wrócić po dokładkę ani poprosić o odświeżenie. Ale oczywiście w każdej chwili możemy kupić nowy kupon i znów tankować do pełna. Brzmi ciekawie, prawda?
Zastosowanie przesterowania w miksie (bezpłatna lekcja)
Firma Audio Assault zaoferowała wszystkim zainteresowanym swój nowy produkt, jakim jest procesor HeadCrusher Free. Można go pobrać ze strony producenta, a jest on dostępny zarówno dla komputerów PC jak i Mac, w wersji 32- i 64-bitowej. Istnieje też wersja komercyjna tej wtyczki oferująca więcej możliwości w zakresie kreowania brzmienia, ale my skupimy się na wersji freeware. W tej postaci jest to bardzo proste narzędzie wyposażone w pięć manipulatorów, które jednak pozwalają uzyskać bardzo interesujące efekty brzmieniowe. Aby lepiej zaprezentować możliwości tego, i podobnych funkcjonalnie procesorów, przygotowałem blisko półgodzinną, bezpłatną lekcję, omawiającą sposoby wykorzystania efektów zniekształcających i nasycających w prostej aranżacji.
Prezentacja wtyczki HeadCrusher Free jest tylko pretekstem do pokazania kilku zasad, o których warto pamiętać podczas pracy z miksem, zwłaszcza wtedy, gdy chcemy korzystać z tzw. partii warstwowych, czyli uzupełniających się dla stworzenia bardziej zaawansowanego brzmienia. Nasza prezentacja bazuje na programie Bitwig Studio oraz dostępnych w nim narzędziach, takich jak wtyczki, instrumenty oraz tzw. kontenery – jeden z nich wykorzystamy do obróbki w trybie Mid-Side.
Lekcję możesz obejrzeć w naszym odtwarzaczu 0dB.pl (po kliknięciu Oglądaj za darmo) lub w odtwarzaczu Vimeo widocznym poniżej.